piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział X

  Perfekcyjna sukienka? Jest. Przepiękne i cholernie wysokie szpilki? Są. Śliczna fryzura i makijaż? Odhaczone. Jedyne, czego brakowało, to olśniewającego uśmiechu, na który nie było mnie stać.
- Czy to naprawdę dobry pomysł urządzać bal maskowy zaraz po tym, co się stało z Mikiem?- spytałam po raz setny tego dnia, dręcząc Algidę, która krzątała się przy mojej sukni, nanosząc poprawki.
- Właśnie dlatego powinniśmy się zabawić-wyjaśniła cierpliwie- By zapomnieć na chwilę o tym, co się stało.
Westchnęłam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Algida, która jako córka Hefajstosa umiała doskonale szyć, wspaniale się spisała.
  Tematem przewodnim balu, na który się dzisiaj wybieraliśmy byli (a któżby inny?) bogowie. Nie miałam zupełnie ochoty na żadne zabawy, jednak przyjaciółka przekonała mnie, bym się trochę odprężyła. Musiałam przyznać jej rację - w ciągu ostatniego tygodnia miałam na głowie wiele problemów i potrzebna mi była od nich odskocznia. Jako że od małego uwielbiałam Księżyc, przebrałam się za Selene, jego boginię. Srebrna suknia leżała idealnie, spełniając się zarówno w funkcji szykownej, jak i seksownej. Była obcisła, długa aż do ziemi - a po boku miała rozcięcie sięgające od uda do kostki. Stroju dopełniały 10-centymetrowe fioletowe szpilki. Choć teraz wyglądały wspaniale, nie będą już tak wspaniałe, gdy przez nie wyłożę się jak długa, co prawdopodobnie nastąpi bardzo szybko. Nie byłam przyzwyczajona do chodzenia na obcasach. Algida skończyła wszystkie poprawki i nakładając szybko tusz do rzęs (to był jej jedyny makijaż), założyła prostokątną sukienkę i trójkątne kolczyki. Podczas gdy mną zajmowała się przez blisko dwie godziny, jej samej przygotowanie zajęło kilkanaście sekund. Musiałam jednak przyznać, że strój był bardzo ładny i od pierwszego rzutu okiem można się było zorientować, kim była. Nawet gdyby nie powiedziała mi wcześniej, że przebrała się za Uranię, muzę geometrii i astronomii, bez trudu doszłabym do tego sama. Ktoś za moimi plecami głośno zagwizdał, po czym powiedział:
- Ale z was laski. Przez chwilę myślałem, że dotarłem do złego pokoju.
Odwróciłam się, by zobaczyć stojącego w drzwiach Isaaca, czarnowłosego chłopaka, jednego z przyjaciół Algidy, którego poznałam tydzień temu na stołówce. Ubrany był jak zawsze - luźna koszulka i luźne spodnie. Allie wyprzedziła moje pytanie:
- Za to ja nie mam wątpliwości, że to ty. Nie miałeś czasu, by się przebrać?
- Oczywiście, że się przebrałem!- udał oburzonego i wyciągnął zza pleców butelkę wina- Jestem Dionizosem.
- Jestem pewna, że wszyscy na to wpadną- pokiwałam poważnie głową, na co Algida wybuchnęła śmiechem.
- Śmiejcie się, śmiejcie, ale jak będziecie chciały się napić, będę pierwszym, do którego przyjdziecie.
- Ja już chcę się napić- rzuciłam i przechodząc obok niego, zabrałam mu butelkę z ręki i pociągnęłam spory łyk. Napój smakował okropnie, ale przynajmniej sprawi, że zapomnę choć na chwilę o problemach.
- Hej, w takim tempie to wino nie dotrwa do balu!- zaprotestował Isaac.
- Jesteś Dionizosem, nie możesz go wyczarować więcej?- spytałam, puszczając mu oko i ciągnąc w stronę wyjścia.
- No jasne, jak tylko się pojawia chłopak to już się zapomina o przyjaciółce!- krzyknęła Algida zza naszych pleców.
- Nie marudź, Uranio- rzucił Isaac, splatając palce z moimi. O-oł. Nagle dopadł mnie wyjątkowo nieciekawy atak kaszlu, sprawiając, że musiałam wyrwać dłoń z uścisku chłopaka. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie odwróciłam się w jego stronę, brnąc dalej korytarzem i zanosząc się kaszlem.
- Chyba coś załapałam- wydusiłam- Lepiej się do mnie nie zbliżajcie, bo jeszcze się zarazicie.
- To jest kara za zostawianie przyjaciółki dla chłopaka- stwierdziła złośliwie Algida, doganiając nas, lecz przyglądała mi się z niepokojem wymalowanym na twarzy.
- Masz całkowitą rację - pokiwałam energicznie głową- Muszę zacząć spędzać z tobą więcej czasu. Dzisiejszy wieczór poświęcam tobie, żadnych chłopaków.
Kątem oka zauważyłam niezadowoloną minę Isaaca, ale nie zareagowałam. Widocznie wiązał ze mną większe nadzieje, niż ja z nim. Od kilku dni mnie podrywał, nie zauważając sygnałów, które mu wysyłałam. Albo po prostu je ignorując - bo raczej trudno nie zauważyć, że aż trzy razy odmówiłam, gdy chciał mnie zaprosić na randkę. Nawet dzisiaj się do mnie przyczepił, choć mówiłam mu wcześniej, że na bal wolę pójść bez partnera. Gdy wyszliśmy na dwór do naszych uszu dopłynęły dźwięki spokojnej muzyki, a oczy zauważyły setki lampionów pozawieszanych na drzewach oraz dziesiątki rozmawiających i tańczących ludzi.
 - Wygląda na to, że przyjęcie się już zaczęło - mruknęła Algida.
 - Ale prawdziwe przyjęcie zaczyna się teraz, bo Dionizos dotarł!- wykrzyknął Isaac, a kilkoro niedaleko stojących herosów odwróciło się w jego stronę i śmiejąc się, wciągnęło go w wir ciał na parkiecie.  
  Zostałyśmy z Algidą same, niepewne co zrobić. Nie miałam ochoty tańczyć, zresztą szpilki mi to uniemożliwiały. Rozejrzałam się po otoczeniu, zachwycając się wspaniałym wystrojem. Choć bal odbywał się na zewnątrz, równie dobrze mogłaby to być sala balowa. Na drzewach wisiały lampki i lampiony, oświetlając cały ogród jasnoróżowym światłem. Obok drzew stały stoły, całe zastawione wystawnym jedzeniem i drogimi napojami. Na scenie wielkości boiska grał zespół, w którego członkach rozpoznałam herosów, mieszkających w Siedzibie. Mimo muzyki, słyszałam szum rzeki, która płynęła w pobliżu, a patrząc w tamtą stronę zauważyłam parę osób, które moczyły w niej nogi. Pod moimi stopami zamiast trawy były płytki marmurowe, jak na prawdziwym balu. Tak samo, jak pewna byłam, że jeszcze kilka godzin temu ich tu nie było, tak samo wiedziałam, że jutro nie będzie po nich śladu, a ogród ponownie będzie spokojnym, zacisznym, pełnym zieleni miejscem. To wszystko było niesamowite. Czułam się jak w bajce. Jeszcze tydzień temu mogłam tylko marzyć o takim życiu. Może dowiedzenie się o tym, że jestem heroską, wyszło mi na dobre. Choć dalej tęskniłam za mamą i codziennie wpatrywałam się w telefon, czekając aż zadzwoni, mogłabym się przyzwyczaić do takiej codzienności. Ale wiedziałam, że życie to nie bajka. I choć w tej właśnie chwili wszystko wydawało się niesamowite, na co dzień życie herosa to wyłącznie ból i cierpienie.
  Do rzeczywistości przywrócił mnie dotyk Algidy. Ściskała moje ramię tak mocno, że byłam pewna, iż będę miała siniaki. Podążając za jej wzrokiem, zobaczyłam duży, biały rydwan, na którym stał... Helios. A ściślej mówiąc Trey, przebrany za Heliosa. Ale charakteryzacja była tak dobra, że na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że to naprawdę bóg słońca. Algida popatrzyła na niego z uwielbieniem, po czym powiedziała:
- Chętnie bym się z nim przeleciała na tym rydwanie. I mam tu na myśli to drugie "przelecieć".
  Zaśmiałam się, po czym odginając jej palce jeden po drugim, uwolniłam swoje ramię z jej uścisku. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. To była idealna okazja. Wiedziałam, że Algida nigdy nie zrobi pierwszego ruchu, bo wmówiła sobie, że Trey nigdy by się nią nie zainteresował. Ale ja nie mogłam już patrzeć, jak się zadręcza tą myślą. Skoro ona nie zrobi pierwszego kroku, ja muszę go zrobić za nią.
- Trey!- zawołałam, starając się przekrzyczeć muzykę i machając rękami w jego stronę. Cel został osiągnięty - zauważył mnie. Uśmiechnął się, zeskoczył z rydwanu i zaczął się przedzierać przez tłum w naszą stronę.
- Co ty robisz?!- wyszeptała moja przyjaciółka, przerażona.
Spojrzałam na nią niewinnie, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, mężczyzna był już przy nas. Algida zamarła.
- Hej, dziewczyny- powiedział- Wyglądacie przepięknie- Choć słowa były skierowane do nas obu, nie uszło mojej uwadze (i Algidy na pewno też nie), że patrzył tylko na mnie. Skarciłam go za to w duchu.
- Dzięki. Algida uszyła nasze stroje. Jest niesamowita- powiedziałam, a dziewczyna się zarumieniła. Trey zerknął na nią i uśmiechnął się lekko. Gdy już myślałam, że odniosłam sukces, jego wzrok znów spoczął na mnie.
- Chciałabyś zatańczyć?
Zamarłam. Kątem oka zobaczyłam, że Algida odwraca wzrok i wierci się, niepewna co zrobić. Co Trey wyprawia?! Czy on naprawdę nie widzi, że ona jest w nim zakochana po uszy?
- Przepraszam cię, ale w tych butach nie ma mowy, bym zatańczyła- powiedziałam w końcu- W sumie przyszłam tu tylko po to, by się najeść. W końcu jest tu pełno darmowego jedzenia, nie można przegapić takiej okazji!- zaśmiałam się nerwowo, po czym dodałam szybko- Ale Algida z pewnością chętnie by zatańczyła.
Poczułam na sobie wściekły, przewiercający wzrok dziewczyny. Wiedziałam, że jest na mnie wściekła. Trey przyglądał mi się jeszcze parę sekund, po czym przeniósł wzrok na Algidę. Uśmiechnął się do niej szeroko i wyciągnął rękę:
- Zatańczymy?
Algida wyglądała, jakby miała umrzeć. Albo ze szczęścia albo z przerażenia - to naprawdę trudno stwierdzić. Przeniosłam wzrok na twarz Trey'a, szukając jakichkolwiek oznak drwiny, jednak ich nie znalazłam. I wtedy to do mnie dotarło. Trey nie widzi Algidy tak, jak wszyscy inni - jako grubej, niezbyt ładnej dziewczyny z oszpecającą blizną na policzku. On widzi w niej zwykłą dziewczynę, tak samo ładną, jak wszystkie inne. Dla niego wygląd nie ma najmniejszego znaczenia. Na tę myśl mam ochotę go przytulić.
  Algida, w końcu odzyskując głos, chwyciła rękę chłopaka i dała mu się zaprowadzić na parkiet. Wcześniej odwróciła się jeszcze do mnie i powiedziała bezgłośnie:
- Jesteś niesamowita.
Uśmiechnęłam się szeroko i skierowałam w stronę stołów z jedzeniem, choć w takich butach postawienie nawet jednego kroku wydaje się męczarnią. Dlaczego ja się na nie zgodziłam?! Przecież to nie moja bajka. Ale sądząc po spojrzeniach, jakie posyłają mi inni herosi pomyślałam, że nawet było warto.
Gdy tylko doszłam do stołu, wzięłam lampkę szampana. Wątpiłam, by były w nim jakieś procenty, bo w końcu większość uczniów jest niepełnoletnia... Chociaż z takim dyrektorem jak Nereus, nigdy nic nie wiadomo. Piłam wolno, delektując się smakiem. Dwie heroski obok mnie, jedna przebrana za Artemidę, druga za Atenę rozmawiały ze sobą cicho, ale wystarczająco głośno, bym była w stanie je usłyszeć.
- Widziałaś Treya? Wygląda mega seksownie! Mógłby się przebierać za Heliosa codziennie!- powiedziała jedna.
- Co tam Trey! Widziałaś Boga? Wygląda po prostu... bosko- westchnęła druga.
- Masz rację, zdecydowanie wygląda najlepiej ze wszystkich... Gdyby Hermes naprawdę tak wyglądał to byłby najgorętszym bogiem. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby przynosił mi pocztę... 
Ich dalsza rozmowa zeszła na temat osób, których nie znam, więc przestałam się przysłuchiwać. Mimowolnie rozglądałam się po tłumie, szukając wzrokiem mojego trenera. Musi wyglądać naprawdę dobrze, skoro te dziewczyny tak się zachwycały. Moje spojrzenie błądziło po herosach przebranych za najróżniejszych bogów, tych znanych i mniej znanych, ale nigdzie nie dostrzegłam Viatora.
- Kogo tak szukasz, Selene?- usłyszałam szept koło ucha i podskoczyłam wysoko, rozlewając resztkę szampana na marmur pod moimi nogami. Odwróciłam się, by zobaczyć Viatora, ubranego w sportowe ciuchy. Na pierwszy rzut oka wyglądał całkiem normalnie, dopiero po chwili zauważyłam szczegóły takie jak buty ze skrzydłami i kaduceusza. Oba te atrybuty wyglądały bardzo autentycznie. Mogłabym nawet przysiąść, że jeden z węży, oplatający laskę, się poruszył.
- Nikogo. Nieważne- odpowiedziałam szybko i żeby odwrócić uwagę, zadałam pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy- Za kogo się przebrałeś?
Uśmiechnął się szeroko.
- Za najprzystojniejszego boga na Olimpie, oczywiście.
Zmierzyłam go wzrokiem i powiedziałam coś, co kompletnie przeczyło moim myślom:
- Naprawdę? Nie zauważyłam.
Uśmiech nie schodził mu z ust, gdy podciągnął swój t-shirt do góry, odsłaniając kawałek brzucha:
- Chcesz, żebym ci pokazał?
Zapewne spodziewał się jakiejś ciętej riposty. Widząc, że nic nie mówię, w jego oczach pojawił się błysk zaskoczenia. Patrzeliśmy na siebie przez kilka sekund, dopóki tej niezręcznej ciszy nie przerwała prawdziwa Selene - nie bogini, oczywiście, ale przyjaciółka Viatora, która miała tak na imię.
- Co ty, na bogów wyprawiasz, Viatorze?!
Mój trener obrzucił ją obojętnym spojrzeniem, po czym spytał:
- O co ci chodzi?
- O to, za kogo się przebrałeś!- warknęła- Jak możesz być tak lekkomyślny?
Przysłuchiwałam się tej wymianie zdań, marszcząc brwi. Viator nachylił się do dziewczyny i powiedział cicho:
- Przestań robić sceny, Selene. To moja sprawa za kogo się przebrałem lub nie przebrałem. Ja nie mam żadnych obiekcji co do twojego... stroju.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę, w co jest ubrana. Różowa spódniczka mini, czerwona bokserka z głębokim dekoltem i koronkowe rajstopy. Odważne połączenie... nadające się bardziej do klubu nocnego, niż na bal. Viator i Selene wpatrywali się w siebie wściekle, a ja, widząc że atmosfera się zagęszcza, spytałam szybko:
- Za kogo się przebrałaś?
Dziewczyna odwróciła powoli wzrok od twarzy Viatora i popatrzyła na mnie. Jej głos ociekał niechęcią, gdy mówiła:
- Za największą lafiryndę na Olimpie, Afrodytę- Viator prychnął, ale pozostawił to bez komentarza. Selene zlustrowała mnie wzrokiem- Jesteś wierną kopią Selene, muszę przyznać. Gdzie kupiłaś sukienkę? - i nagle przy tym pytaniu jej nastrój diametralnie się zmienił. Nie wyglądała już na zirytowaną, ale zaciekawioną i podekscytowaną, jakby mówiła o swojej pasji.
- Moja przyjaciółka, Algida ją uszyła- wyjaśniłam, ciesząc się, że mogę zrobić Allie reklamę.
- Musisz mnie kiedyś z nią zapoznać- stwierdziła, po czym przyglądała mi się jeszcze przez chwilę- Zaraz, zaraz... to ty jesteś Beatrice?
Pokiwałam głową, niepewna jak się zachować. Kobieta ponownie zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się szeroko.
- Masz wielki plus za ten strój, Beatrice- powiedziała i puściła mi oko, po czym obróciła się w stronę Viatora i wycelowała w niego palec wskazujący z idealnie pomalowanym, różowym paznokciem- A my porozmawiamy w domu.
Mężczyzna przewrócił oczami.
-  Twoja gra wstępna jest zachwycająca, Sel.
Kobieta wzięła ze stołu cukierka i rzuciła nim w niego. Viator błyskawicznie się uchylił, a cukierek wylądował na ziemi.
- Lubię, gdy jesteś taka ostra- przekomarzał się, a na jego usta wpełzł powolny uśmiech.
Selene westchnęła z rezygnacją i odeszła, lekko się chwiejąc na wysokich szpilkach. 
   Zespół na scenie zaczął grać wolną piosenkę, a pary tańczyły w jej rytm, przytulając się. Nie mogłam pohamować uśmiechu, gdy zobaczyłam wśród nich Algidę i Treya. Choć Algida nadal była nieco sztywna, widziałam, że jest w siódmym niebie. Cieszyłam się jej szczęściem.
  Nagle obok mnie pojawiła się wysoka blondynka. Nie miałam wątpliwości, że to córka Afrodyty. Rozumiem wszystko, ale przebrać się za własną matkę? Przesada.
- Hej, Viator, zastanawiałam się, czy robisz coś w tej chwili- dziewczyna zachowywała się, jakby mnie nie widziała, choć stałam tuż przy niej. Chcąc się upewnić, że nie zniknęłam, machnęłam jej ręką przed oczami.
- Rozmawia ze mną- odpowiedziałam za niego.
- Tak, tak- mruknęła dziewczyna ze zniecierpliwieniem, w końcu zwracając na mnie uwagę- Ale chyba nie miałabyś nic przeciwko, gdybym go wypożyczyła na trochę?
Czułam się, jakbym z powrotem wróciła do liceum, w którym takie zachowania były codziennością. Traktowanie chłopaków przez dziewczyny przedmiotowo i na odwrót. Jakby Viator był filmem, który można wypożyczyć. Mężczyzna jednak nie zaprotestował i dał się wyciągnąć na parkiet, wcześniej wzruszając przepraszająco ramionami w moją stronę. Zmrużyłam oczy. Już wcześniej zauważyłam, że ma sentyment do dzieci Afrodyty. A Geneviefe, ta, która wyzywała Algidę w tamtym tygodniu, była bez wątpienia jego ulubienicą. Nie obchodzi mnie to, powiedziałam sobie w myślach. To nie moja sprawa, z kim się zadaje Viator.
  By się uspokoić, poszłam w stronę rzeki. Jej szum działał na mnie relaksująco. Zawsze się lepiej czułam w otoczeniu wody. Przy rzece nie było prawie nikogo, wszyscy tańczyli na parkiecie. Widziałam tylko jedną parę, jakieś dwadzieścia metrów ode mnie. Nie zwróciłam na nich uwagi, tak jak oni nie zwrócili na mnie. Usiadam przy rzece i z ulgą zdjęłam szpilki. Gdy tylko zanurzyłam stopy w wodzie, poczułam wracającą we mnie siłę. Zamknęłam oczy i odchyliłam się na łokciach do tyłu. Delektowałam się tym uczuciem przez kilka minut, podczas których cały otaczający mnie świat zniknął. Nie było już muzyki, ludzi tańczących do jej rytmu, Viatora oraz... Mike'a. Nie było Mike'a. I pewnie nigdy już nie będzie. Przynajmniej nie tutaj, w Siedzibie. Ze względu na zły stan zdrowia, Nereus wysłał go na rehabilitację... do Grecji. Znajdowała się tam bowiem najsłynniejsza i największa Siedziba Herosów, gdzie chłopakiem zajmie się sama Iaso, bogini uzdrawiania. Mike, gdy to usłyszał był zachwycony, ale jego przyjaciele już mniej. Choć znałam go bardzo krótko, zdążyłam go polubić i wiedziałam, że będę za nim tęsknić. Miałam tylko nadzieję, że jego stan zdrowia się poprawi i będzie mógł tu niedługo wrócić. 
- Pomocy! Niech mi ktoś pomoże!- do rzeczywistości przywrócił mnie piskliwy krzyk, który dochodził ze strony rzeki. Szybko skoczyłam na równe nogi i podbiegłam w stronę dziewczyny, która się topiła i wzywała pomocy. Gdy się zbliżyłam, zauważyłam, że to Geneviefe.
- To chyba jakieś żarty- mruknęłam i rozejrzałam się szybko, sprawdzając, czy nikt inny nie biegnie jej uratować. Dziewczyna zawzięcie walczyła z silnym nurtem rzeki, ale widać było, że traciła siły, a jej głowa z każdą chwilą zagłębiała się coraz bardziej w wodzie. Nie miałam żadnej, najmniejszej ochoty jej ratować. Nie zasłużyła na moją pomoc. Ale widząc, że wszyscy inni tańczyli i nawet nie słyszeli jej krzyków, zrobiłam to, co trzeba było zrobić - wskoczyłam do rzeki i popłynęłam w jej stronę.
  Nurt był bardzo silny, cały czas mnie znosił, utrudniając dopłynięcie do dziewczyny, która już całkowicie znajdowała się pod powierzchnią wody. Choć była okropnym człowiekiem, nie życzyłam jej śmierci. Pomyślałam, jak dobrze by było gdyby nie było nurtu, a rzeka byłaby spokojna. Dalej gorączkowo płynęłam w stronę dziewczyny i po chwili, która nadeszła dużo szybciej, niż się spodziewałam, byłam przy niej.
  Rozejrzałam się zdumiona- woda była spokojna, już mnie nie znosiło na prawą stronę. Dziękuję, pomyślałam, a woda zabulgotała, jakby mówiła: "nie ma za co".
  Zanurkowałam i łapiąc Geneviefe pod pachy, pociągnęłam ją w górę. Była bezwładna i miała zamknięte oczy. Czy aby nie przybyłam za późno? Zdusiłam w sobie tę myśl. Wypłynęłam na powierzchnię i doholowałam dziewczynę do brzegu. Nikt nie zwracał na nas uwagi. Nurt rzeki zabrał nas daleko, jakieś czterdzieści metrów od herosów. Podsadziłam Geneviefe na brzeg i choć byłam padnięta, wrzasnęłam o pomoc. Powtórzyłam to pięć razy, ale przez głośną muzykę nikt mnie nie słyszał. Nie miałam siły dalej wołać, tak samo jak nie miałam siły wejść na brzeg. Uspokojenie nurtu rzeki mnie osłabiło.
  Poczułam w oczach łzy, ale mimo to krzyknęłam o pomoc ponownie. Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać, nie widziałam nawet, czy ktokolwiek mnie usłyszał. Moje krzyki przeszły w rozpaczliwy szept: "pomocy, pomocy, pomocy", a nogi zrobiły się ciężkie, jakby ciągnęły mnie na dno. Próbowałam się złapać wystających korzeni drzew, ale byłam za słaba. Nim się zorientowałam, moja głowa była pod powierzchnią wody. Zaczęłam machać rozpaczliwie rękami, ale na nic się to nie zdało. Nurt znowu zaczął wzbierać i po chwili byłam targana na przemian w prawą i lewą stronę. Chciałam się stąd wydostać. Choć kiedyś kochałam wodę, w tej chwili jej nienawidziłam. Nigdy nie przypuszczałam, że umrę w takie sposób. Choć dalej próbowałam, nie umiałam wypłynąć na powierzchnię - nurt był zbyt silny.
  Przynajmniej umrę bohaterską śmiercią, pomyślałam. Szkoda tylko, że ratując życie takiej zołzie. Pozwoliłam falom mną targać, nie mając siły się im przeciwstawić. Po czasie, który wydawał mi się wiecznością (gdy czeka się na śmierć, czas płynie denerwująco wolno), do mojego umysłu zakradły się podejrzenia. Dlaczego jeszcze nie umarłam? Powinnam się była już dawno utopić. Irytujący głosik na końcu głowy podpowiadał mi, że jestem już martwa. Po prostu się nie zorientowałam. A więc tak wygląda śmierć, pomyślałam. Pewnie jak wypłynę na powierzchnię wody, będę już w innym świecie. Zmusiłam obolałe kończyny do ruchu. Czy po śmierci odczuwa się ból? Wypłynęłam i podciągnęłam się na brzeg. Upadłam na plecy. Zaraz pewnie przyjdą anioł i diabeł targować się o moją duszę, pomyślałam. Dobra, aniele. Właśnie umarłam, ratując życie największej egoistce świata. Jeśli nie dostanę się do nieba, zrobię awanturę.
  Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam nade mną pochylał się przepiękny mężczyzna. Brązowe włosy sięgające brody, jednodniowy zarost i hipnotyzujące, niebieskie oczy oraz silne ramiona, którymi mnie obejmował. Jedynie zmartwiony wyraz twarzy psuł jego obraz. Coś mi zaczęło świtać. Znałam tego mężczyznę. Zanim przypomniałam sobie jego imię, przyszła myśl, że to przez niego musiałam w tym tygodniu przebiec prawie 80km. Podróżnik, pomyślałam. Tak jego imię brzmiało po łacinie. 
- Viator- wyszeptałam- Czy ja umarłam? Czy jestem w piekle?
- W piekle? Dlaczego tak myślisz?- jego głos był zaniepokojony, ale spojrzenie się rozjaśniło, gdy zobaczył, że żyję. 
- Bo ty tu jesteś. 
Zaśmiał się czystym, pięknym śmiechem i odsunął lekko. Wróć, chciałam powiedzieć, ale z moich ust nie wydobyło się ani jedno słowo. 
- Twoja uszczypliwość nie umarła, więc ty również żyjesz. Swoją drogą to by była wielka ironia, gdyby córka boga władającego wodą, utonęła. 
- Świat jest pełen ironii- mruknęłam i zadałam pytanie, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała- Co z Geneviefe? 
Viator przyglądał mi się przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Żyje. Uratowałaś ją. Dlaczego?
- Co: dlaczego?- nie byłam pewna, o co mu chodzi. 
- Dlaczego ją uratowałaś? Przecież jej nienawidzisz.
- I dlatego powinnam dać jej zginąć?- nadal go nie rozumiałam. Uratowałam ją, bo to było właściwe. Nie można dać komuś zginąć tylko dlatego, że się go nie lubi. Viator przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym powiedział:
- Wiesz, chyba myliłem się co do ciebie. 
- Czy to przeprosiny, panie tułaczu?- nawiązałam do jego imienia.
Zamarł.
- Jak mnie nazwałaś? 
- Tułaczem. Podróżnik, tułacz, Viator. To wszystko to samo- uśmiechnęłam się lekko, z wysiłkiem, ale nie odwzajemnił mojego uśmiechu. Zachowywał się, jakbym powiedziała coś okropnego. Jakbym to ja nagle stała się kimś okropnym. Wstał szybko i zawołał kogoś innego, by się mną zajął. Zanim odszedł, powiedział jeszcze:
- Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj. 

______________________________
Wakacje, nareszcie wakacje!
Niestety ja wyjeżdżam dopiero pod koniec lipca :< Ale czas szybko minie! Nowy rozdział będzie na pewno przed moim wyjazdem (:
Troszkę się opuściłam w komentowaniu Waszych opowiadać, ale wszystko czytam i komentarze niedługo nadrobię (:
PS. Jeśli ktoś nie wie, dlaczego Viator tak się zaczął zachowywać pod koniec rozdziału, odsyłam do przepowiedni, która znajduje się w prologu ^^
PS2. W zakładce "Zwiastun" dodałam drugi zwiastun, dajcie znać, jak się podoba (:



35 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Błagam dodaj nowy jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać :D Jestem ciekawa co dalej będzie się działo. Życzę weny i udanych wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam przed końcem lipca na pewno (; Cieszę się, że się podobał.

      Usuń
  2. ach widać, ze chyba pierwszy raz nie przeczytałam rozdziału od razu po jego dodaniu xd zrobiła to dziś z rana, a komentuje dopiero teraz aby komentarz miał odpowiednią długość xd
    A więc, o mamusi też chce taką sukienkę! też chce iść na taki bal! o kurcze, ale zrobiłaś mi smaka na takie rzeczy. chyba nawet zatrudnię Algide aby wykonała mi jakąś sukienkę. ta zdolność jest nawet przydatna, to szycie. może zrobić nawet sto razy lepszą rzecz od jakiego znanego projektant mody. a może sama będzie kimś taki.
    Normalnie myślałam, że wybuchnę śmiechem gdy Trey zaprosił ją do tańca. zastanawiałam się nawet przez chwilę czy nie weźmie nóg za pas i nie zwieje. na szczęście nie. może w końcu od zobaczył, ze Algida jest w nim zakochana po uszy. szkoda byłoby coś takiego zmarnować xd
    Bea naprawdę mnie zadziwiła, tym, ze zechciała uratować córkę Afrodyty. nie lubią się, ale jak przychodzi co do czego to pomagają sobie nawzajem,. bynajmniej Bea, bo wątpię, aby tamta choć jej podziękowała.
    Dziękuję ci za to, że na samym końcu wspomniałaś o tym prologu, bo inaczej naprawdę nie zrozumiałabym o co chodziło w tej końcówce. widzę, że kawałek przepowiedni się kłania. tułacz. śmieszne jest jednak to, ze tak gwałtownie zareagował na to słowo.

    A teraz z innej beczki, zrobiłaś ślicznych bohaterów. w końcu! no i ten nowy zwiastun cud, miód i orzeszki*.*
    I tak na pociesznie, ja wyjeżdżam na wakacje już jutro xd
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jutro na wakacje?! No weź, jestem zazdrosna -.- Ja nie wiem, co będę robić przez cały lipiec... Algida projektantką mody? Raczej nie, bo ona umie realizować projekty, a nie je tworzyć ^^ Ale krawcową, czemu nie. Trey jeszcze przez długi czas nie zobaczy, że Algida jest w nim zakochana... Ale teraz przynajmniej ją zauważa, to zawsze pierwszy krok ; ) Co do Trice to choć Geneviefe pewnie nie zrobiłaby tego samego dla niej, Bea nie mogła jej przecież dać zginąć. Gdyby to był Harry Potter, Trice byłaby w Gryffindorze :D
      Baw się dobrze na wakacjach!
      A pochwalisz się, gdzie jedziesz? (:

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się nowy zwiastun :D
    szczególnie czekam na końcówkę.
    Selene rozwaliła system swoim przebraniem <3 A hermes mógł się bardziej postarać :p poszedł na łatwiznę w tym wypadku.
    Jak to możliwe, że córka Afrodyty w jednej chwili tańczyła z Hermesem a w drugiej się topiła? To dopiero są nadprzyrodzone zdolności :p
    Ahh i wraca kwestia przepowiedni <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermes taki już jest - zawsze idzie na łatwiznę ^^ Ale w sumie po co się miał jakoś bardzo przebierać, skoro i tak jest Hermesem? Przebranie mu niepotrzebne :D
      A z Hermesem tańczyła inna córka Afrodyty, nie Geneviefe. W Siedzibie tych córek jest kilka... Afrodyta jest pracowita :P

      Usuń
  4. OOo przeczytałam;D Hmm, bal balem, fajnie wszystko opisałaś, ciekawa jestem, jak udał sie taniec Algidy z treyem, może coś miedzy nimi zaiskrzy? Oby, oby. I uratowała życie tej zołzie? Ano, jak na heroskę przystało! Ale...czemu przepiękny Viator się wkurzył? Ja rozumiem, że jest skazany na tułaczkę, ale mimo wszystko..głupi jest, ze sie obraził. :(

    Pisz pisz:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do przepowiedni, która znajduje się w prologu, wtedy będziesz wiedzieć, czemu się wkurzył :D
      Dziękuję za opinię! :*

      Usuń
  5. Ej, ej, no co Viatorowi nie podoba się w Beatrcie? Czy focha ma dlatego, że skazany jest wziąć udział w tej przepowiedni? ;)
    Co jak co, popełniasz trochę błędów przy pisaniu, ale za humor jaki tu wprowadzasz, za te bezcenne dialogi i przekomarzania, to obyś pisała jak najdłużej :)

    Obejrzałam zwiastun i szalenie podobają mi się ostatnie sekundy, oby prorocze. I pobłogosławię cię, jeśli podasz mi tytuły piosenek z obu zwiastunów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Do jednym z Trójki stanie" - Hermes boi się, że Beatrice okaże się być po stronie Okeanosa, bo on wypowiedział wojnę Olimpowi, dlatego jest zły. No i dlatego, że zaczynał ufać Trice, a teraz myśli, że ona go w jakiś sposób oszukała.
      Kurczę, błędy? Staram się ich nie popełniać, nawet zatrudniłam koleżankę do sprawdzenia... Ale chodzi o błędy stylistyczne, ortograficzne, czy interpunkcyjne? (:
      Co do piosenek to 1 to Calls me home, druga Shattered. I dam mały spoiler, że końcówka jest prorocza, ale to jeszcze nie w najbliższym czasie :D

      Usuń
    2. * "do walki z jednym z Trójki stanie"

      Usuń
    3. Dziękuję :)
      A co do przepowiedni: dalej jest "Jednak strony się zamienią", "oszuka przeznaczenie swoje." Ale fakt, przepowiednie są mylące, może jednak miał prawo trochę się wkurzyć.

      A co do błędów, to nie chodzi konkretnie o gramatykę czy ortografię. Na tę chwilę głównie brakuje mi akapitów i właściwego zapisu dialogów. Czasem też wydarzenia jakoś nie kleją mi się ze sobą. Ale to po prostu wyrobi się z czasem, a co do dialogów, to mogę wysłać ci maila ze wskazówkami jak chcesz ;)

      Usuń
    4. Jakby ci się chciało to prosiłabym o takie wskazówki (: Mój mail znajdziesz w zakładce "Autorka" (:

      Usuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award na blogu: http://marionetki-nieswiadomosci.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie

    PS. Od jutra biorę się za nadrabianie rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, ale nie bawię się w takie rzeczy (:

      Usuń
  7. Obie lubimy Totoro, to fakt :D
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, co to Toroto :D Spodobał mi się ten avatar to go ustawiłam, nie zagłębiałam się w jego genezę ;p

      Usuń
  8. Przeczytałam już wczoraj, ale niestety były jakieś awarie z blogspotem :/. Teraz skopiuję sobie komentarz do worda, tak na wszelki wypadek.
    Cieszę się jednak, że tu wróciłaś. Od dawna nic nie publikowałaś, i zastanawiałam się, dlaczego tak długo nie dajesz znaku życia. No ale rozdział jest, i długością nadrabia tak długi brak publikowania.
    Na pewno mi się jednak podobał :). Coraz bardziej lubię Algidę, to taka sympatyczna dziewczyna, i bardzo ładnie ze strony Beatrice, że umożliwiła jej taniec z Treyem. Może ten w końcu ją zauważy i doceni? Samą Beatrice też lubię. Ma dziewczyna charakter, nie jest jęczącą, słabą kluską.
    Fajny pomysł z tym balem. W sumie to dobry sposób na odwrócenie uwagi bohaterów od problemów z Mikiem i tak dalej, ale mam nadzieję, że chłopak jeszcze kiedyś wróci. W każdym razie, przebrania też były fajne, a Viator się przebrał za samego siebie, haha. Nie dziwię się, że Selene była poirytowana.
    Zastanawiam się, czemu Geneviefe wpadła do tej wody, ale uratowanie jej było ze strony Beatrice bardzo odważne. Zdziwiłam się tylko, że później nie umiała jakoś zapanować nad tą wodą i gładko się wydostać, ale może to na rzekę tak nie działa? Sama nie wiem.
    Ogólnie rozdział wyszedł bardzo dobrze i mam nadzieję, że nic nie pominęłam w komentarzu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mike już raczej nie wróci do Siedziby, ale na pewno go jeszcze zobaczymy ^^ Co do Treya i Algidy to jeszcze długa droga, na razie są we wstępnym etapie przyjaźni (: Dlaczego Geneviefe wpadła do wody wyjaśni się w następnym rozdziale (: Beatrice pod koniec przygody nie mogła zapanować nad wodą bo wcześniejsze jej uspokojenie bardzo ją osłabiło. Nawet córka władcy wody ma swoje limity (:

      Usuń
  9. Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Atmosfera się zagęszcza, a bohaterowie coraz bardziej zyskują na atrakcyjności :D Masz fantastyczne pomysły na akcje, ale liczyłam na lepszy rozwój wątku romansowego. Nie narzekam, ale ostatnio mam jakąś fazę na romanse :D



    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek miłosny na razie kuleje, a to dlatego, że najpierw musi się rozwinąć... W końcu nie mogą się tak od razu rzucić sobie w ramiona :D Ale obiecuję, że jest na co czekać (:

      Usuń
  10. Może zacznę od zwiastuna... Super! Naprawdę bardzo mi się podoba, chociaż jest podobny do tego pierwszego. :)
    Jeśli chodzi o rozdział, to bal całkiem fajnie Ci wyszedł. Widać, że Bea potrafi okazać ludzkie uczucia i chyba to mnie najbardziej dziś urzekło. Zabrakło mi tylko tańca z Viatorem, bo już miałam taką scenę przed oczami, ale... może jeszcze kiedyś coś takiego przeczytam. :) No i ciekawi mnie, jak rozwinie się dalej akcja, skoro już Beatrice nazwała go Tułaczem.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    PS. Gdyby Ci się nudziło w któryś dzień, to zapraszam na: marionetki-nieswiadomosci.blogspot.com, gdzie właśnie dodałam kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trice oczywiście ma ludzkie uczucia, co do tego nie ma wątpliwości. Smutne jest tylko, że gdyby było odwrotnie, a to Geneviefe musiałaby uratować Beatrice, nie zrobiłaby tego. Jeszcze by się przy tym zamoczyła, pobrudziła... A to by było dla niej nie do przeżycia :P Zastanawiałam się, czy zrobić taniec Viatora i Bei, ale uznałam, że trochę na to za wcześnie. Bądź co bądź, Viator jest jej trenerem (:

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  11. Przeczytanie tego rozdziału było czystą przyjemnością, więc proszę - nigdy już nie karz nam tyle czekać na nowość! :) Ależ się stęskniłam za Viatorem, wykreowałaś go dokładnie w taki sposób, jaki lubię najbardziej. Szkoda, że on i Beatice nie zatańczyli ze sobą, niemniej na brak scen między nimi nie mogę narzekać. Lubię ich docinki, a poza tym ta końcówka... nazwała go tułaczem i aż wróciłam sobie do prologu, żeby lepiej zrozumieć jego oburzenie. Jejku, robi się coraz ciekawiej, tyle napiszę!
    Beatrice w tym rozdziale w moich oczach zdobyła sporo punktów i to z dwóch powodów: ryzykując własnym życiem, uratowała nielubianą przez siebie Geneviefe, a poza tym sprawiła, że Algida zatańczyła z Trey'em, co wróży ociepleniu ich relacji :)
    Rozdział bardzo mi się podobał, coraz bardziej kocham tę historię i liczę na jak najszybsze pojawienie się nowości.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak przypadkiem weszłam na tego bloga i zaczęłam od obczajania bohaterów. Po prostu nie wierzę! Algida i Trey to bohaterowie z bajki :) To Toph i Sokka z Awatar: Legenda Aanga!Boże, oglądałam to lata temu! Chyba z 4 albo 5! Tyle, że narysował to jakiś fan, ale tak to by się zgadzało :).

    Odnośnie Twojego opowiadania...
    ,,Czy ja umarłam? Jestem w piekle? Dlaczego? Bo ty tu jesteś." Hahaha, hejting everywhere! Nie no, rozwalają mnie dialogi - rzecz jasna pozytywnie :)
    Mogę dodać Cię do linek?
    A tak właśnie - informuj mnie o nn :D

    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie oglądałam tej bajki, ale z wyglądu mi podpasowali, więc ich wzięłam :D Dzięki za komentarz! (; Jasne, możesz dodać, a co do informowania o nowościach to postaram się pamiętać, ale tak to lepiej, jakbyś zaobserwowała bloga, bo ja jestem strasznie zapominalska i mogę zapomnieć cię poinformować ;p

      Usuń
  13. Przeczytałam już wczoraj! Ale nie miałam siły skomentować. Siły ze mnie uciekają po przepracowanych 6-ciu dniach na tydzień! :(
    Viator... no, cóż ja poradzę, że on mnie strasznie intryguje? Jest tak... zagadkowy. Nie idzie się domyślić czemu właściwie zachowuje się tak a nie inaczej. Szczerze mówiąc przepowiedni nie pamiętam, zamierzam ją sobie odświeżyć, ale żaby AŻ tak przejmować się słowami głupiutkiej dziewczynki?
    W ogóle Viator jako Hermes? No nie wierzą! Jak on mógł wpaść na tak zwariowany pomysł, aby się za niego przebrać?! :O :D Skoro wszystkie dziewczyny tak bardzo się nim zachwycają, to może rzeczywiście tak dobrze wyglądał? ;>
    I mam jeszcze takie jedno pytanie. Bo wychodzi na to, że nikt nie wie, kim tak naprawdę jest Viator. A np o tym, ze Nereus jest bogiem wody wie każdy. Jak więc to możliwe? CO o tym decyduje? Są jakieś specjalne prawa, które mówią o czyjej prawdziwej tożsamości mogą uczniowie wiedzieć, a o czyjej nie? I tak się w tym pogubiłam, że już sama nie wiem kto jest prawdziwym bogiem, a kto nie, hehe ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 dni w tygodniu i to w wakacje? O kurczę, współczuję >:
      Hermes się tak przejął słowami Beatrice, bo to potwierdziło jego obawy co do tego, kim ona jest (:
      Nereus trafił do Siedziby dawno temu, wtedy, kiedy były czasy pokoju, nie było w planach żadnej wojny. Okeanos wie o tym, że Nereus jest w Siedzibie, więc nie ma żadnego powodu, by ukrywać swoją tożsamość. Poza tym, Nereus jest pomniejszym bogiem, nie jest dla Okeanosa tak ważny jak Hermes. Bo gdyby Okeanos dowiedział się, że Hermes nie jest na Olimpie, na pewno chciałby go zwerbować na swoją stronę i jeśli Hermes nie poszedłby po dobroci, trzeba by użyć innych sposobów.. (:
      Bogami są Viator, Selene oraz Nereus (:

      Usuń
  14. Eh, dopiero teraz znalazłam czas i motywację, aby zacząć nadrabiać zaległości na blogach, więc pojawiam się również u ciebie. Przepraszam za zwłokę, ale cóż...
    Rozdział oczywiście mi się podobał.
    Pewnie cię to nie zdziwi, ale moim ulubionym bohaterem jest Viator. Może i niekiedy mnie wkurza, ale zdecydowanie częściej po prostu mnie szalenie intryguje. To taka postać z tajemniczą przeszłością i poczynaniami, których nic nie tłumaczy. Naprawdę fajnie go wykreowałaś.
    Beatrice wykazała się nie lada bohaterstwem ratując nielubianą dziewczynę. Przecież sama mogła przy tym zginąć.
    Ah, i ta końcówka! Viator znowu zachował się co najmniej dziwnie. Czemu tak bardzo obruszył się za nazwanie go Tułaczem? Przecież nie jest to jakieś bardzo obraźliwe...
    DObra, czekam na next.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viator jest ulubionym bohaterem większości, więc mnie to nie dziwi (: A wkurzył się, bo zorientował się, że to Trice jest dziewczyną z przepowiedni (:

      Usuń
  15. Zaintrygował mnie ten rozdział, naprawdę. Widać, że coś się między nimi dzieje. Ta uszczypliwość mówi sama za siebie. Kto się czubi ten sie lubi :D Beatrice prawie umarła, a i tak docina Viatorowi? Jak widać nawet w takiej sytuacji nie zatraciła siebie.
    Dlaczego ona miała taki problem z wydostaniem się z wody? To jej żywioł (chyba?). On nie powinien pozwolić jej umrzeć.
    Bardzo fajnie opisałaś ten cały bal. I ciesze się, że Algida (boże jakie dziwne imię) znalazła swoje szczęście dzięki Bei. Bo podejrzewam, że teraz będzie jej się układało z Treyem. Tak to kopnąłby ją w tyłek po pierwszym tańcu ;D
    Czekam na sceny miłosne z Viatorem (Hermesem ;D). Kiedy ona połączyć Viatora z Hermesem? W końcu zna znaczenie tego imienia, to co stoi jej na przeszkodzie? Niech trochę sobie o nim pomyśli i może to wymyśli ;D
    też chciałabym mieć taki bal by zapomnieć o swoich problemach. Ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatrice nigdy nie zapomni dociąć Viatorowi, co to to nie :P Jak najbardziej coś się zaczyna między nimi dziać (: Trice miała problemy z wydostaniem się, bo wcześniejsze opnaowanie wody ją bardzo osłabiło, nawey herosi mają swoje limity.
      Algidzie się nie do końca będzie z Treyem układało, ale na razie nic nie zdradzam (: Beatrice na razie nie ma powodów by podejrzewać, że Viator jest bogiem, jakby choćby taki pomysł jej przemknął przez myśl, wyśmiałaby sama siebie. No bo w końcu Viator jest dość uważny, zachowuje się jak zwykły heros. O jego prawdziwym wcieleniu Trice dowie się w o wiele ciekawszy sposób, uwierz mi :D
      A jakie masz problemy? >:

      Usuń
  16. Rozdział jest naprawdę świetny. Beatrice i Viator kłócą się jak stare dobre małżeństwo, Trice jest dziewczyną z przepowiedni... Robi się ciekawie. :)

    do tego ten bal. Bardzo ciekawie go opisałaś - tak poetycki i szczegółowo. Czułam się tak, jakbym tam była, jakbym tańczyła w tym ogrodzie pośród kwiatów i lampionów.
    A scena zw inem, które w tym tempie by do balu nie dotrwało wyszła genialnie - była komiczna i fajna. :)

    Rozdział bardzo mi się podobał. Było w nim coś magnetycznego. Czytało się bardzo przyjemnie. :)

    Pozdrawiam, Literacka N.
    http://nowa-prawda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten rozdział był znacznie dłuższy od poprzednich i w tym działo się coś co mnie zafascynowało. Największą tajemnicą jest czemu taki pseudonim nie podoba się Viatorowi. W ogóle to nie ma to jak przebrać się za samego siebie. Przed kim on się ukrywa. Inni bogowie chyba wiedzą, że on to on, prawda? Tutaj ten temat wydaje mi się niejasny, dlatego pytam. Poza tym świetny pomysł z tym balem przebierańców.

    OdpowiedzUsuń

Herosi