wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział XII

   Zaczęłam wątpić w swój plan w sekundzie, w której wyściubiłam nos ze swojego pokoju. Choć myślałam, że w drodze do ogrodu nie napotkam wielu osób, bardzo się myliłam. Przez korytarze przewijały się dziesiątki herosów, niektórzy chodząc w grupkach, inni pojedynczo. Przez całe dwa tygodnie, które spędziłam w Siedzibie, nie nauczyłam się jeszcze rozróżniać poszczególnych twarzy. Znałam jedynie kilku moich bliższych przyjaciół oraz Geneviefe, której trudno było nie zauważać. Reszta mogłaby dla mnie nie istnieć. Na szczęście wyglądało na to, że herosi również uznawali mnie za powietrze, dzięki czemu nikt nie zwracał na mnie uwagi, dając szansę przedarcia się do ogrodu. W ciągu kilku minut znalazłam się przy wielkich, drewnianych drzwiach wyjściowych.
- Beatrice! Właśnie szedłem cię odwiedzić  - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos Isaaca. Zastygłam i dopiero po sekundzie odważyłam się odwrócić, by na niego spojrzeć. Dalej był przebrany za Dionizosa, jednak w ręce zamiast butelki wina trzymał pusty kieliszek. Zlustrował mnie wzrokiem, zauważając wyglądającą spod bluzy piżamę. Zmarszczył brwi - Nie powinnaś być teraz w łóżku?
Uśmiechnęłam się lekko, próbując ukryć podenerwowanie.
- To propozycja?
- To zależy tylko od ciebie - odwzajemnił uśmiech, lecz po chwili na jego twarzy znów pojawił się wyraz zmartwienia - Trey mówił, że źle się czujesz.
Wzruszyłam nonszalancko ramionami.
- Trey jak zwykle przesadza.
- Nie okłamuj mnie, Beatrice. To, że trochę dzisiaj wypiłem nie znaczy, że oślepłem. Dalej widzę, jak nerwowo ruszasz palcami.
Moim pierwszym odruchem było schowanie rąk za plecami. Jednak z chwilą gdy to zrobiłam, poczułam się głupio. Zachowywałam się jak małe dziecko. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na chłopaka, zastanawiając się, czy mogę wyjawić mu powód swojego wyjścia.
- Idę spotkać się z mamą- powiedziałam w końcu, obserwując jego reakcję. Zamiast zaniepokojenia lub gniewu, które spodziewałam się zastać na jego twarzy, pojawiło się na niej zaskoczenie, a zaraz potem chłopak wybuchnął śmiechem.
- To wszystko? Idziesz spotkać się z matką? - dalej się śmiał, a ja przyglądałam mu się w milczeniu - Myślałem, że idziesz na schadzkę z jakimś chłopakiem.
- Rzeczywiście za dużo wypiłeś - stwierdziłam, lecz zaraz potem dodałam - Ale nie powiesz nikomu?
- News tygodnia: Beatrice spotyka się z matką - rzucił drwiąco - Po co miałbym komuś mówić? Nikogo by to nie zainteresowało. Choć muszę zapytać, dlaczego spotykasz się z nią teraz, tak późno? Dlaczego nie poczekacie do dnia rodziców? To już za tydzień.
Gdybym siedziała na krześle, już dawno bym spadła.
- Rodzice mogą was tu odwiedzać?
Isaac spojrzał na mnie, zdziwiony moją nagłą reakcją.
- Oczywiście. Raz w miesiącu możemy z nimi spędzić cały dzień. Siedziba to nie więzienie, wiesz. 
- Dlaczego, na bogów, nikt mi o tym nie powiedział?! - z każdym kolejnym słowem coraz bardziej podnosiłam głos. Isaac wyglądał na zmieszanego, choć nie był niczemu winien. Nereus był. To on miał obowiązek zapoznać mnie z takimi rzeczami... Ale biorąc pod uwagę jego zakręconą osobowość, nie dziwiło mnie, że zapomniał o takim szczególe. Machnęłam ręką- Wiesz co? Nieważne. Moja mama jest tu teraz i mam zamiar się z nią spotkać w tej chwili.
Sięgnęłam do klamki, a otwierając drzwi, usłyszałam wesoły głos chłopaka:
- Nie ma problemu. Idę z tobą.
Obróciłam się na pięcie i wyciągnęłam rękę, zatrzymując go w pół kroku:
- Nie, nie idziesz. Jeśli ktoś ma się wpakować w kłopoty, to tylko ja. Zostajesz tutaj.
- Beatrice...
- Nie Beatrice'uj mi tu. Idę sama.
Westchnął ze złością i uniósł rękę, jakby miał zamiar wypić wino z kieliszka. Dopiero chwilę później zorientował się, że był on pusty.
- Będę tu czekać, dopóki nie wrócisz - zapowiedział tylko.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam na zewnątrz. Na taki warunek mogłam przystać. 
   Po stronie ogrodu, w której byłam, było całkowicie ciemno. Wiedziałam, że zaledwie trzysta metrów ode mnie właśnie trwają końcowe minuty balu, jednak z tej odległości nie słyszałam żadnej muzyki. Na oślep ruszyłam przed siebie, kierując się w stronę posągu Apollina. A przynajmniej wydawało mi się, że on się tam znajduje.
   Po kilku minutach, kilkunastu upadkach i kilkuset rzeźbach, na które wpadłam, zaczęłam tracić nadzieję, że znajdę posąg boga poezji. Już miałam zawrócić, gdy usłyszałam po swojej lewej stronie głośny szept:
- Tutaj jestem, Bea - nie miałam wątpliwości, że była to moja matka. Po pierwsze, nikt inny nie mówił do mnie, używając tego zdrobnienia, a po drugie mogłabym rozpoznać jej głos wszędzie.
Odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził głos i po kilku sekundach moje oczy zdołały dostrzec zarys wysokiego ogrodzenia, które ciągnęło się wokół całego terenu Siedziby i co ważniejsze, osoby, która się za nim znajdowała. Kobieta była szczupła i wysoka, a włosy miała upięte w tak charakterystyczny dla mojej matki wysoki kok. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, mogłam dostrzec każdy szczegół, poczynając od pierścionka na palcy wskazującym, a na uśmiechu ulgi na twarzy kończąc.
- Mama!- krzyknęłam, podbiegając do niej i rzucając się na ogrodzenie. Tak bardzo chciałam jej dotknąć, przytulić, jednak płot mi to uniemożliwiał. Miałam do niej tysiące pytań, a w tej chwili wybrałam najbardziej banalne z nich - Dlaczego nie dzwoniłaś, ani nie odpowiadałaś na moje telefony? Zmieniłaś numer?
Wyraźnie się zmieszała, choć nic nie było w stanie przyćmić radości na jej twarzy.
- Bea, słoneczko, przepraszam, ale w innej sieci oferowali tysiąc darmowych sms-ów. Do wszystkich sieci - zaakcentowała ostatnie zdanie. Gdybym nie wiedziała, że mówiła całkowicie poważnie, wybuchnęłabym śmiechem. Jednak to nie był żart - moja matka od zawsze polowała na wszelkie promocje. 
- Przepraszam, że tyle to trwało, ale musiałam nam załatwić nowe dokumenty - kontynuowała - Poza tym wydawało mi się, że cały czas ktoś mnie śledzi, więc musiałam być bardzo ostrożna...- cofnęła się, lustrując wzrokiem wysokie ogrodzenie nas odgradzające- Dasz radę przez nie przejść?
Zmarszczyłam brwi, nie bardzo ją rozumiejąc:
- Dlaczego miałabym przez nie przechodzić? 
- Żeby uciec, oczywiście. Możemy pojechać, gdzie tylko chcesz. Wybierz miejsce, a jutro już tam będziemy.
Wzięłam głęboki wdech, nienawidząc siebie za to, co miałam za chwilę powiedzieć. 
- Ale ja nie chcę wyjeżdżać, mamo. Siedziba to teraz mój dom. - Dopiero kiedy to powiedziałam, dotarło do mnie, jak prawdziwe były te słowa. Siedziba dawała mi własny kąt, którego nigdy nie miałam, wspaniałych przyjaciół oraz mimo gburowatego trenera, dobre wyszkolenie. Nie chciałam uciekać. Mama popatrzyła na mnie z przerażeniem, zapewne myśląc, że zrobili mi pranie mózgu. 
- Bea...- zaczęła.
- Skończyłam z uciekaniem, mamo - cofnęłam się kilka kroków - Wiesz, że cię kocham, ale nie mogę już dłużej tak żyć. W Siedzibie po raz pierwszy od dawna czuję się bezpiecznie. Może porozmawiam z Nereusem, zapytam się, czy mógłby cię przyjąć na trochę...
- Nie mogę tu mieszkać - zaśmiała się, ale wyczuwałam jej zdenerwowanie - Nie jestem heroską - popatrzyła na mnie błagalnie - Proszę cię, kochanie, chodź ze mną. Siedziba to wcale nie jest dla ciebie bezpieczne miejsce. Oni cię znaleź...- jej słowa zostały przemienione w głośny krzyk, a ona sama na chwilę zniknęła z mojego pola widzenia. Czując ogarniające mnie przerażenie, uniosłam oczy do góry i zamarłam. Po drugiej stronie ogrodzenia znajdował się potwór. I nie jest to żadna przenośnia - to naprawdę był potwór. Wysoki na trzy metry, muskularny człowiek z głową byka. Choć moja znajomość mitologii była słaba, chyba każdy znał mit o Minotaurze. Ale jeśli dobrze pamiętałam, Tezeusz go zabił. Dlaczego więc stał teraz przede mną?! Czyżby to, że potwory ożywają było kolejnym szczegółem, o którym zapomnieli mi wspomnieć? Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że trzymał moją matkę w jednej z dłoni i patrzył się na nią jak na babeczkę kajmakową.
- Duduś złapał kolacyjkę - mruknął uradowany, jakby sam nie mógł w to uwierzyć. Ale poważnie - Duduś?! To imię nie pasowało do jego niskiego głosu, a tym bardziej do postury. 
   Moja mama wierzgała i kopała, ale Minotaur nic sobie z tego nie robił. Prawdopodobnie nawet tego nie zauważał. Odchrząknęłam, a serce podeszło mi do gardła.
- Minotaurze!- zawołałam, czym zyskałam sobie jego uwagę. Ryknął z żałością:
- Minotaur, Minotaur! Wszyscy zawsze mówią do Dudusia "Minotaur". Zapominają, że Duduś ma imię! - zawodził. 
Odchrząknęłam ponownie, siląc się na miły ton:
- Duduś, tak? Jesteś głodny, prawda?- spytałam potulnie.
- Duduś jest głodny - przytaknął i wydawało się, że trochę go udobruchałam. Po chwili jego uwaga znowu została skierowana na mamę. Dziwnie było oglądać gadającą głowę byka, a jeszcze dziwniej oblizującego wargi byka. 
-  I zamierzasz zjeść czterdziestoletnią kobietę? Ależ Dudusiu, ona już się zaczyna starzeć!- byłam z siebie dumna, ponieważ mój głos nie zdradzał podenerwowania. Wskazałam na siebie - A tutaj masz bardzo świeże mięsko. Co ty na to?
   Minotaur spojrzał na mamę, a potem na mnie, wyraźnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Po chwili się rozpromienił.
- Masz rację! Duduś zje was obie!
O nie. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Żałowałam teraz, że nie pozwoliłam Isaac'owi pójść ze mną. Zawsze miło byłoby mieć jakieś wsparcie.
- Nie, nie zjesz - powiedziałam stanowczo - Odgradza nas ogrodzenie. Możesz zjeść tylko jedną z nas. Jeśli wybierzesz mnie, zrobimy wymianę. A zapewniam cię, jestem dużo smaczniejsza. 
Duduś zamyślił się, a ta czynność zajmowała mu wiele czasu. Nigdy bym nie pomyślała, że będę błagać Minotaura, by mnie zjadł. Dowiedzenie się, że jest się heroską zmienia człowieka. Moja mama dalej próbowała się wyrwać, lecz bezskutecznie. Gdy zobaczyła, że nie ma szans, zaczęła krzyczeć do potwora, że to ona jest lepsza, że to z niej powinien sobie zrobić kolację. Minotaur w końcu wyrwał się z zamyślenia, a ja z przerażeniem czekałam na jego decyzję. Cokolwiek wybierze, będę przez to cierpieć. Jedyną moją nadzieją było, że ktoś przyjdzie, ale raczej nie miałam na to co liczyć. Dzisiejszej nocy nikt nie zapędzał się w tę część ogrodu, a minęło zbyt mało czasu, by Isaac zaczął się niepokoić. 
   Minotaur wydał werdykt:
- Duduś jest głodny, więc zje to, co jest bliżej. Pyszna mamuśka!- po czym zaczął ją zbliżać do swojego byczego pyska. Krzyki moje i mamy zlały się w jeden. Rzuciłam się na ogrodzenie, ale nie miałam szans, by przez nie przejść. Było zbyt wysokie, a szczeble znajdowały się zbyt blisko siebie, bym mogła tam włożyć stopę. Do mojego krzyku doszedł głośny szloch, którego nie mogłam pohamować. Najgorsza była świadomość, że jestem zupełnie bezsilna, że mogę tylko patrzeć.
    Nagle jednak wrzask mojej mamy ucichł. W moim umyśle pojawiła się myśl, że już po niej. Że zostałam sierotą. Jednak gdy spojrzałam w tamtym kierunku, mama leżała na ziemi, dysząc ciężko, uwolniona z objęć Minotaura. Byko-człowiek miał nieobecne spojrzenie, a pod jego stopami zebrała się kałuża krwi. Chwilę potem ziemia się rozstąpiła, ujawniając wielką, czarną dziurę, a Minotaur został dosłownie w nią wchłonięty. Zamrugałam kilka razy i dopiero po kilkunastu sekundach po zniknięciu potwora, dotarło do mnie, co się stało. Koło mojej mamy stał Viator, trzymając w ręce zakrwawiony miecz. Nie miałam wątpliwości, że to on zabił Minotaura, jednocześnie ratując życie mojej mamie. Zauważając moje spojrzenie, uśmiechnął się szeroko i odgarniając włosy z czoła, powiedział:
- No cóż, Duduś już nic nie zje. 
Poczułam względem niego niewysłowioną wdzięczność. Jednak nie musiałam nic mówić - mógł wszystko wyczytać w moich oczach. 
Podszedł do mamy, która wyglądała, jakby nie mogła uwierzyć w to, co się stało i pomógł jej wstać. 
- Wszystko dobrze? - spytał, a gdy wolno pokiwała głową, w jego oczach pojawił się chłód - Dlaczego, na Zeusa, tutaj przyszłaś?! - na niebie rozległa się błyskawica, a Viator mruknął - Nie denerwuj się tak, staruszku. 
Zmarszczyłam brwi, ale nie odezwałam się. Gdy tylko mama stanęła na nogach, odsunęła się od Viatora i powiedziała wyniośle:
- Przyszłam odebrać wam Beatrice. Myślałeś, że tak łatwo się poddam? 
Viator westchnął i zwrócił się do mnie:
- Chcesz z nią iść, Mead? Powodujesz tak wiele kłopotów, że nawet nie będę cię powstrzymywać. 
Zmrużyłam oczy. W jego głosie było tyle rozdrażnienia, że moja wdzięczność względem niego natychmiast wyparowała. 
- Ciekawe, co Nereus by powiedział, gdybyś mnie puścił. 
- Naprawdę myślisz, że Nereus ma nade mną władzę? - prychnął - Poza tym, nie zasłaniaj się Nereusem. Jeśli nie chcesz iść, nie idź. 
- HEJ!- moja mama zwróciła na siebie naszą uwagę - Nie macie się powodu kłócić. Beatrice po prostu musi iść ze mną. 
- A to dlaczego?- spytał Viator, a w jego głosie słyszałam zarówno ciekawość, jak i złość. Niby dawał mi wolną rękę, ale wiedziałam, że gdybym zdecydowała się odejść, nie puściłby mnie. 
Mama, która już doszła do siebie po ataku, odwróciła się w moją stronę i powiedziała, całkowicie ignorując Viatora:
- Znaleźli mnie, Bea. Tuż po twoim "wyjeździe" zawitali do mnie cyklopi. Chcieli wiedzieć, gdzie się znajdujesz...
- I im powiedziałaś?!- przerwał jej z wściekłością mój trener.
- Nie chciałam!- powiedziała żałośnie- Mówiłam, że umarła, ale mi nie uwierzyli. W końcu sami się domyślili, gdzie jest... a ja nie zaprzeczyłam. Skończyły mi się wymówki. 
Nie potrafiłam się na nią złościć. Nie po tym, jak myślałam, że straciłam ją na zawsze. Viator jednak nie miał takich obiekcji: z jego oczu ciskały błyskawice, a usta były zaciśnięte ze złości. Zanim jednak zdążył powiedzieć coś niestosownego, wtrąciłam:
- Ale na terenie Siedziby mi nic nie grozi, prawda?
- Owszem, ale nie możesz spędzić całego życia, nie wychodząc! Potwory nie mają tu wstępu, za to uwielbiają czaić się w okolicy. A dzięki twojej mamie będzie ich tu jeszcze więcej... i będą polować na ciebie. 
- Wow - powiedziałam z uznaniem - Mógłbyś być aktorem. Strasznie dramatyzujesz. 
- To nie jest żart, Bea!- zbeształa mnie mama - Widziałaś przed chwilą, jak niebezpieczne są potwory. Może nie są zbyt mądre, ale dużo silniejsze od nas. 
- A czy mógłby ktoś mi wyjaśnić, dlaczego polują akurat na mnie? Jestem jakimś chodzącym deserem, czy co? - zaczynałam tracić cierpliwość. Przed chwilą wydawało się, że Viator i mama są przeciwko sobie, a teraz połączyli siły. Zdecydowanie wolałam tę pierwszą opcję. 
- Prawdopodobnie ze względu na twoją aurę. Jest nienaturalnie jasna, a to działa jak magnes na potwory - stwierdził Viator - Obrały sobie za cel upolowanie ciebie. Niestety cyklopi są bardzo wytrwali w dążeniu do celu. 
   Objęłam się rękoma. Nie wiedziałam, czy to wina pogody, czy nowych wiadomości, ale zrobiło mi się chłodno. Zdałam sobie sprawę, że jesteśmy przy bramie wejściowej do Siedziby. Widocznie cała nasza trójka musiała się cały czas nieświadomie poruszać w tą stronę, ja po jednej stronie ogrodzenia, oni po drugiej. Viator wszedł bez problemu, za to moja mama dalej znajdowała się przed bramą. Mężczyzna stanął przy mnie i powiedział cicho:
- Mówiłem poważnie. Jeśli chcesz stąd uciec, daję ci wolną rękę. 
Popatrzyłam na niego ze zdumieniem. Na jego twarzy jednak nie dostrzegłam ani śladu kpiny - musiał mówić poważnie. Zachowywał się niemal tak, jakby chciał, bym odeszła. 
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Zostaję - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale chwilę potem zniknął. Zupełnie nie łapałam się w jego nastrojach.- Dlaczego moja mama nie może przekroczyć bramy? 
- Ponieważ nie jest boginią, ani heroską. Tylko one mogą przekroczyć próg Siedziby - wyjaśnił cierpliwie.
- A czy ja mogę wyjść do niej?- zaryzykowałam, choć już znałam odpowiedź. 
- Jasne. Jeśli chcesz skończyć w brzuchu jakiegoś potwora, nie ma problemu. Na pewno bardzo się ucieszy. 
   Zerknęłam na mamę. Splotła ręce na piersi, patrząc na Viatora nieufnie. Podeszłam do granicy bramy, uważając, by nie pójść za daleko. Moja mama uczyniła to samo po swojej stronie. Choć nie mogłam jej przytulić, mogłam jej dotknąć. Złapałyśmy się za ręce, niczym małe dzieci i wpatrywałyśmy w siebie, wiedząc, co musimy zrobić, ale równocześnie chcąc to jak najbardziej odwlec w czasie. Za moimi plecami Viator jęknął cicho.
- O nie, tylko nie łzawe pożegnania. Zmywam się stąd - powiedział, po czym odszedł kilka kroków, dając nam trochę przestrzeni. 
- Wiesz, mamo, co miesiąc są tu organizowane wizyty rodziców -zaczęłam- Następna jest za tydzień. Mogłabyś wpaść. 
Mama pokręciła głową, uśmiechając się smutno. Jej oczy były szkliste, jakby powstrzymywała łzy. 
- Nie mogę zostać w tym mieście, Bea. Cyklopi znajdą mnie prędzej, czy później, a nie chcę byś przeze mnie miała jeszcze więcej kłopotów- gdy zaczęłam kręcić głową, dodała szybko - Nawet nie zaprzeczaj. Wiem, że nawaliłam. 
- Może troszkę - przyznałam, wzdychając - Ale nie jestem na ciebie zła. Za to nie ręczę za Viatora. 
Spojrzałyśmy z mama w jego stronę. Z uwagą oglądał jeden z posągów w ogrodzie, nie zwracając na nas uwagi. Albo udając, że nie zwraca. 
- Jest strasznie seksowny - powiedziała cicho mama, szturchając mnie lekko w ramię. 
Czy tylko mi się zdawało, czy Viator się uśmiechnął?
- I doskonale zdaje sobie z tego sprawę -dodałam- Nie dawajmy mu tej satysfakcji i nie mówmy o nim. Będziesz do mnie dzwonić?
- Gdy tylko będę mogła - obiecała.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać, drogie panie- wtrącił Viator, pojawiając się nagle u mojego boku- ale niedługo zlecą się tu wszystkie potwory z okolicy. Aura Beatrice jest naprawdę silna. 
Spojrzałam ze smutkiem na mamę, jednocześnie chwytając ją mocno za rękę, nie chcąc puścić. Bałam się, że kiedy to zrobię, ona zniknie.
- Szkoda, że nie możesz zostać w Siedzibie. 
- Ja nawet jej nie widzę, Bea - zaśmiała się, choć wiedziałam, że jest równie smutna, jak ja - Jestem stuprocentowym człowiekiem. Pył zataja przede mną wszystko, co nadnaturalne. 
- Pył? 
- Czary nałożone na nadnaturalne przedmioty, by śmiertelnicy ich nie zauważali - wyjaśnił Viator - Siedziba jest widzialna jedynie dla herosów, dla ludzi to tylko długi pas zieleni. Ale to nie czas na wyjaśnienia - zwrócił się do mojej mamy - Naprawdę powinnaś już iść. 
Popatrzyłam na nią ze łzami w oczach. Znowu miałam ją stracić, być może na zawsze. 
- Dzwoń do mnie - szepnęłam, puszczając jej rękę. Musiałam dać jej odejść, choć łamało to moje serce. 
- Będę. Trzymaj się, córeczko - powiedziała, po czym rzucając mi jeszcze ostatnie długie spojrzenie, zerwała się do biegu. Patrzyłam za nią, dopóki nie znikła w oddali. Dopiero po kilku minutach, zdałam sobie sprawę, że płaczę. Moje policzki były mokre od łez, a oczy zapewne mocno zaczerwienione. Viator objął mnie lekko ramieniem i zaczął prowadzić w stronę Siedziby. Byłam mu wdzięczna za wsparcie. Drogę przebyliśmy w milczeniu, a ja zdążyłam się opanować. Otarłam łzy wierzchem dłoni, zła na siebie za tę chwilę słabości. Nie chciałam, by ktokolwiek widział mnie w takim stanie, a już szczególnie nie Viator. Gdy byliśmy już blisko wejścia, mężczyzna spytał cicho:
- Wszystko dobrze?
- Tak - mruknęłam. Wtedy widocznie uznał, że nie musi już zgrywać troskliwego, ponieważ stanowczym ruchem pociągnął mnie w stronę pobliskiego drzewa i oparł o nie, ręce kładąc po obu stronach mojej głowy. Złapał mnie w pułapkę, nie dając możliwości ucieczki. Był tak blisko, że idealnie czułam zapach jego wody kolońskiej. Trawa cytrynowa i cynamon mieszał się z zapachem mydła. Spojrzałam w rozzłoszczone oczy Viatora. 
- Co ty sobie, na bogów, myślałaś?! - krzyknął - Wiesz, jakby to się mogło skończyć, gdyby mnie tam nie było?
- Zdaję sobie z tego sprawę - mruknęłam ze złością, próbując prześlizgnąć się pod jego ramieniem. Przytrzymał mnie jednak mocno, unieruchamiając. 
- Następnym razem pomyśl, zanim coś zrobisz - powiedział przez zaciśnięte zęby - Nie mam ochoty cię znowu ratować. 
Popatrzyłam na niego ze złością, a on odpowiedział mi tym samym. Powietrze między nami było pełne napięcia. 
- Beatrice, wszystko dobrze?- usłyszeliśmy obok głos Isaaca. Viator patrzył w moje oczy jeszcze kilka sekund, po czym mnie puścił. 
- Jutro o ósmej bądź w sali treningowej - powiedział już spokojnie, po czym wymijając nas, wszedł do Siedziby. 
  Stałam przy drzewie jeszcze przez kilkanaście sekund, ciężko oddychając. Zapach Viatora dalej unosił się w powietrzu. Z jednej strony rozumiałam jego złość, a z drugiej nienawidziłam, gdy ktoś prawił mi morały, szczególnie gdy ten ktoś nie był znowu tak bardzo starszy ode mnie. Dzieliło nas jedynie osiem lat różnicy.        W końcu ruszyłam się z miejsca, zerkając na Isaaca. Patrzył na mnie z zaniepokojeniem, widocznie nie wiedząc, co zrobić. Widziałam, że zżerała go ciekawość i chciał się dowiedzieć, co się stało, ale równocześnie nie chciał na mnie naciskać. Posłałam mu uspokajający uśmiech:
- Nawet nie pytaj - mruknęłam, po czym idąc w ślady Viatora, wyminęłam go i weszłam do Siedziby. 
Musiałam się wyspać przed jutrzejszym treningiem, ponieważ nie miałam wątpliwości, że mój trener już zaczął dla mnie planować męczarnie. 

_________________________________
Nie jestem szczególnie dumna z tego rozdziału, ale pisałam go na wakacjach, a tu cały czas coś mnie rozpraszało. 
Przyrzekam, że już niedługo zacznie się prawdziwa akcja (; Za to w kolejnym rozdziale wybierzemy się poza bramy Siedziby. W końcu jakby nie było, Siedziba znajduje się w pięknej nadmorskiej miejscowości Palm Bay i trzeba trochę pozwiedzać (:
Następny rozdział jednak dopiero pod koniec sierpnia, ponieważ gdy tylko wrócę znad morza, wybieram się do Bułgarii, także praktycznie cały sierpień spędzam poza domem ^^

36 komentarzy:

  1. Tak, tak wybacz mi niesportretowanie poprzedniego rozdziału. wakacje, leń, brak internetu. chyba rozumiesz, hmmm??? A tak na serio to po prostu nie miałam już siły tego robić, bo miałam tyle zaległości do nadrobienia, że aż głowa mała. ale jestem i z wielką chęciom coś skomentuje xd
    Proszę mi tu nie obwiniać o nic Nerusa. to jak kazałam mu nie przekazać tak ważnej informacji, jaką jest dzień rodzica. doszłam do wniosku, że dla wszystkich będzie lepiej. Bea niech powstrzyma swój wybuchowy charakter i trochę się opanuje. chociaż teraz już wiadomo po kim mniej więcej to ma. mamusia wcale nie jest lepsza. oczywiście Duduś powalił mnie na łopatki. na początku, gdy przeglądałam sobie rozdział i przeczytałam Duduś, myślałam, że to kolejne zwierze zamieszkujące Siedzibie. no cóż wyszło coś innego, ale trudno xd
    Viator jak zawsze pojawia się w odpowiednim momencie. zastanawiam się w ogóle, czy on jej nie śledził skoro pojawił się dokładnie w tym miejscu co powinien. powiem ci tez, ze trochę zadziwiają mnie jego humory. raz miły, a już po chwili krzyczy. zachowuje się jak kobieta w ciąży. czyżbym o czymś nie wiedziała???

    No dobra, nie jestem wstanie nic więcej z siebie wykrzesać. najlepiej to padłabym na poduszki i poszła spać. ale tak to jest gdy siedzi się do piątej nad ranem xd
    Pozdrawia i życzę weny^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem, ja tez mam lenia z powodu wakacji. Bea w tym rozdziale nie byla jakos specjalnie wybuchowa, raczej zachowywala sie normalnie... jak na nia ;p viator jest zmienny, tak jak większość bogów. Poza tym nie jest pewny po ktorej stronie stoi trice wiec raz jest mily raz nie (;

      Usuń
  2. Bardzo dobry rozdział, wszystko mi się podobało! Nie jestem tylko pewna, czy błyskawica może się 'rozlegać', ale tak poza tym, to jest perfekcyjnie. Ojeju, tak długo trzeba będzie czekać, szkoda. ;c Miłych wakacji życzę. :*
    Pozdrawiam
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację blywkawica nie moze sie rozlegac, co innego grzmot (; jak sie dorwe do laptopa to poprawie, bo na razie jestem zdana na telefon

      Usuń
  3. Fajnie wyszedł ten rozdział ;).
    Spotkanie z matką wyszło jednak dość niefortunnie. Ogólnie mam co do tej kobiety dość mieszane uczucia, że najpierw ukrywała przed córką pewne sprawy, a teraz tak po prostu chce ją znowu zabrać, i sprowadziła na nią, choć może nieświadomie, zagrożenie.
    Dobrze jednak, że pojawił się Viator, bo przygoda z Dudusiem mogła skończyć się nieciekawie. Wgl jak matka znalazła Beatrice, skoro nie widziała tej całej siedziby? Ten moment był dla mnie nieco dziwny.
    Spodziewam się, że Beatrice nie będzie mieć za ciekawie podczas następnego spotkania z Viatorem. Mam jednak wrażenie, że dziewczyna jest nim mimo wszystko zafascynowana.
    A wakacji w Bułgarii nie zazdroszczę w obecnym czasie, kurczę, dla mnie nawet w Polsce jest stanowczo za gorąco i najchętniej bym się magicznie przeteleportowała na wakacje do jakiegoś zimnego kraju ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka trice to dość dziwna kobieta. Bez watpienia kocha corke i chce dla niej jak najlepiej ale nie zawsze jej to wychodzi. Mama trice znalazla siedzibe bo wysledzila telefo corki. Ona jest do przodu z technologia ;p kurcze zapomjialam o tym napisac w rozdziale. Mam nadzieje ze przezyje ta Bułgarię (;

      Usuń
  4. Viator ma dobre wyczucie czasu czy po prostu śledzi Beatrice? ^^

    Minotaur był całkiem rozmowny ku mojemu zaskoczeniu, przynajmniej do pewnego momentu. Ale przy jego imieniu po prostu padłam i na chwilę musiałam przestać czytać :D

    Udanego wypoczynku, chociaż szkoda, że tak długo będziemy czekać na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre wyczucie czasu, przed chwilą wrócił z olimpu wiec nie mogl jej sledzic (: szkoda ze musialam zabic dudusia, polubilam go ;(

      Usuń
    2. Stworzysz sobie jeszcze wiele takich Dudusiów na drodze Beatrice ^^

      Usuń
  5. Ale ten nasz viator zmienny. Uwielbian go :) mam mieszane uczucia co do mamy beatrice, ale szkoda mi ze wzgledu na beę że musiala odejść Duduś wymiata! Już współczuję beatrice następnego treningu .
    pozdrawiam, penny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatrice nie ma zbytnio co współczuć, bo taki zły ten trening nie będzie (:

      Usuń
  6. Podobał mi się ten rozdział :)
    Miałam dużo wątpliwości, co do spotkania Beatrice z matką. W sumie myślałam nawet, że to jakiś podstęp. Jednak cieszę się, że na miejsce naprawdę przyszła kobieta. Trochę jej nie rozumiem, a jej postępowanie jest dla mnie niezrozumiałe. Czemu tak bardzo chciała ją ze sobą zabrać? Przecież musiała być świadoma, że czeka na nią wiele niebezpieczeństw. W każdym razie szkoda mi jej. Odrobinę.
    Duduś? Serio? Przy fragmencie, w którym się pojawił nie mogłam przestać się śmiać. Bo niby to było poważne i gdyby nie Viator to mogłoby się skończyć tragicznie, ale to imię wydało mi się niepoważne na takiego stwora xD
    No nic, czekam na kolejny rozdział i kolejne informacje. Ah, i miłego wyjazdu! Obyś wróciła do nas wypoczęta i pełna nowych pomysłów ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka Bei chciała ją zabrać, ponieważ cyklopi dowiedzieli się, gdzie Beatrice przebywa. W jej przekonaniu chciała ją chronić, ale czy naprawdę by ją ochroniła - tego nie wiadomo.
      Viator został bohaterem wieczoru - uchronił ludzkość od Dudusia :D
      Dzięki!

      Usuń
  7. No, no, no jak matka zawzięta taka i córka. Dobrze, że chociaż Bea ma trochę oleju w głowie i nie poszła z mamą.
    Z tego Isaac'a fajny chłopak. Wydaje mi się, że za szybko jej sobie nie odpuści. W końcu czekał na nią tak jak obiecał oraz zauważył jej zdenerwowanie.

    Scena z Viatorem jak zawsze udana. Rzeczywiście, jego zmienne nastroje mogą być dość frustrujące. Ciekawa jestem, kiedy odważy się jej powiedzieć kim jest naprawdę. Chociaż, może ona sama prędzej się domyśli?

    Duduś was the best!!!

    Pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isaac z pewnością łatwo sobie Trice nie odpuści, wpadła mu w oko i to bardzo (; Przewiduję nawet małe spięcia między nim, a Viatorem ^^

      Powiem tak - ani Beatrice sama nie domyśli się, kim jest Viator (choć będzie podejrzewać) ani Viator jej tego nie powie. Scena, gdy Beatrice dowie się, kim jest Viator będzie nieoczekiwana i bardzo... intensywna. Na razie nic więcej nie zdradzę :P

      Usuń
  8. Fakt, faktem, nie sądziłam, że coś takiego może wydarzyć się na spotkaniu Beatrice. A Viator to już całkiem xDD. Pozdro600! Czekam na następny rozdział *.* !! Pozdrawiam ;*

    Btw, DANGEROUS - - LOVE .blogspot.com
    Pojawił się rozdział 13. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W świecie herosów wszystko może się zdarzyć :P
      Dzięki.

      Usuń
  9. Rozwalila mnie ta akcja,jak sie klocily,ktora z nich jest smaczniejsza ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Niby przeczytałam już przedwczoraj, ale tak mi się komentarza pisać nie chciało... Straciłam wenę na pisanie na komputerze. Ale dziś cały dzień wolny, więc uznałam, że skomentuję, korzystając z okazji! A co tam! ;d
    No więc podobało mi się to. Minotaur? Hahha, skąd on się tam wziął? Ja rozumiem, że bogowie są szaleni i schodzą na ziemię, ale żeby tak Minotaur? Podejrzewam, że ktoś go po prostu wypuścił z jakiegoś zamknięcia, czy coś i dlatego znalazł się na ziemi. Nie wiem, czy Ty to pisałaś po jakimś alkoholu, czy co, ale dało Ci nieźle po berecie! ;d Na coś takiego w życiu bym nie wpadła, ahha xd I w dodatku przekonywanie Beatrice, że jest smaczna, a mamuśka stęchła. O Boże, padłam, serio ;d Jak tu czytać, skoro serwujesz czytelnikowi coś takiego? Chyba nie jest to dobry pomysł!;d Jeszcze tu poumieramy ze śmiechu ^^
    A co do Viatora, to czy on ma moc słyszenia innych, albo czytania w myślach? Bo wszystko słyszy, cokolwiek powiedziała matka dziewczyny, Viator się uśmiechał, więc wiedział, o czym one mówią. Czyli jest takim czytaczem w myślach? :D
    Nie wiedziałam, że dookoła akademii chadzają potworki. No to mnie zaskoczyłaś w tym momencie. Ciekawe, czy kiedyś któremuś uda się przekroczyć bramy. Hmm.. byłoby nad wyraz ciekawie, nieprawdaż? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to miało być pisane po alkoholu to nie wiem, co powiesz po następnych rozdziałach :D
      Viator ma dobry słuch, ale czytać w myślach nie umie, choć w następnym rozdziale Beatrice się będzie nad tym poważnie zastanawiać.
      Potworki w Siedzibie? Cóż, Okeanos może o to zadbać, więc może kiedyś jakieś się przedostaną (:

      Usuń
  11. Cześć.
    Informuję, że Twój blog był w kolejce na Oceny Opowiadań. Niestety odchodzę z ocenialni. Możesz wybrać inną oceniającą lub trafisz do wolnej kolejki.

    OdpowiedzUsuń
  12. A więc to Okeanos wysyła swoje potwory, żeby przejąć Beatrice? Bardzo fajny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego czy to okeanos jeszcze nie wiadomo (; ale nie zaprzeczam :p
      Dzięki!

      Usuń
  13. Dotarłam w końcu. Podobał mi się bardzo ten rozdział ;) Były zarówno opisy miejsc, uczuć jak i akcja. Duduś to mnie powalił na kolana ^^ Duduś głodny i zje mamuśkę, to ci się naprawdę udało ;)
    Bea widać ma odwagę i zaciętość po mamusi. Jest bardzo podobna do swojej rodzicielki. W tym opowiadaniu to na pewno zalety, ale powinna popracować na wybuchami płaczu, jeżeli jest minimalna szansa na ocalenie siebie czy innych. Uważa, że jest heroską, to powinna mieć twarda dupę ;)
    Viator to powinien się ogarnąć z tą zmianą nastrojów chociaż znakomicie go rozumiem. Nie wie, co powinien zrobić i to go irytuje. Nie ma też komu się zwierzyć, bo tak to osoby te podejmą decyzję za niego. Każdy jest po czyjeś stronie tylko nie on. Wydaje mi sie, że wierzy w tą przepowiednie, że jest prawdziwa i zastanawia się, co się wydarzy. W końcu dotyczy własnie jego! Coś mi się zdaje, że ani BEa sama się nie dowie o tym kim jest, ani V. jej nie powie. Znajda ją i oni powiedzą jej prawdę. Jak nawet nie jej własny ojciec (okeanos? czy jak mu tam lub sie mylę?)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatrice jest rzeczywiscie podobna do matki, ale jest tez w glebi duszy delikatna. Jefnak z czasem stanie się duzo twardsza (: Viator jest rozdarty - wie, ze przepowiednia moze dotyczyc trice, a z 2 strony tego nie chce bo zaczyna ja lubic. Co wiecej nie ma o tym komu powiedziec.co do tego jak betrice sie dowie - to juz za kilka rozdziałów (;

      Usuń
  14. Przypominam o wstawieniu odnośnika do katalogu, inaczej będę zmuszona odmówić przyjęcia bloga.
    [blogobranie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń

  15. Zachęcam do przeczytania i skomentowania nowego rozdziału c: .

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam!
    Zabieram się za ocenę Twojego bloga. Mam trochę na głowie, więc publikację planuję ok. 12 września.
    Proszę, abyś od nowego miesiąca nie zmieniała szablonu, dobrze?
    Pozdrawiam!
    [oceny-opowiadan.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeeny, ten Minotaur, Duduś, sprawił, że dosłownie umieram ze śmiechu! Kapitalny pomysł z nim miałaś! Niby potwór, niby tutaj chce zjeść mamę Beatrice, niby trwają jakże poważne pertraktacje, a ja i tak pokładam się ze śmiechu, bo Duduś był dosłownie pociesznym stworzeniem :> Mało rozgarniętym, ale pociesznym. Beatrice niewątpliwie chciała postąpić szlachetnie i dla dobra matki, i dla trawienia Dudusia - w końcu zaoferowała mu świeże mięso, w zamian za te stare xd Już myślałam, że pozwolisz Minotaurowi zjeść mamę, ale na szczęście w porę pojawił się Viator. Ach, przez to, że dowiedział się o jej małym wymknięciu się i narażeniu własnego życia, Beatrice czeka pewnie niezły wycisk podczas treningu, aż zaczynam współczuć dziewczynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też polubiłam Dudusia, szkoda, że musiałam go wysłać do Tartaru :C Ale może niedługo się odrodzi!
      Beatrice nie będzie miała takiego wielkiego wycisku, Viator ma jeszcze resztki serca :D

      Usuń
  18. Hej :)
    Wielkie dzięki za komentarz na moim blogu, zrobiło mi się naprawdę miło.
    Twoje opowiadanie przeczytam na pewno, mam nadzieję, że do weekendu mój komentarz się tutaj pojawi. Na razie dodaje do obserwowanych :>

    Pozdrawiam serdecznie, Donna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, masz świetne opowiadanie (:
      Bardzo się cieszę, że zajrzałaś, mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba (:

      Usuń
  19. Tak właśnie czułam, że będzie zjebana za narażanie się, w końcu to on został wyznaczony jako jej trener, tak więc można też uznać, że jest kimś jakby na miarę jej opiekuna.
    Dziwi mnie jednak skąd pojawił się tam Minotaur. Takie to było "z dupy wytrzaśnięte" i moim zdaniem nie pasowało. Ja wolę jak coś następuje po czymś i jest w miarę logiczne, a u ciebie. Ty nagle wrzucasz do kotła taki składnik jaki ci odpowiada, ale nie zastanawiasz się, że najpierw przydałoby się wyjaśnić czytelnikowi skąd się wziął. Lubię po prostu jak poprzednie wydarzenia mają wpływ na kolejne, a u ciebie to jest takie "nagle coś i koniec wątku".

    OdpowiedzUsuń

Herosi