piątek, 17 stycznia 2014

XXIV. Pełnia

Beatrice
      Gabinet, do którego weszłam po ówczesnym zapukaniu, był elegancki i przestronny. Na ścianach wisiały obrazy, wszystkie konkretne i rzeczowe. Nie było tu miejsca na impresjonizm. Na środku pomieszczenia stały dwa wielkie fotele, naprzeciwko których za wielkim stołem znajdowało się ogromne krzesło, przypominające tron. Siedziała na nim kobieta z ułożonymi w staranny kok włosami, prostą, białą koszulą i ołówkową spódnicą. Jej skryte za okularami szare oczy przewiercały mnie z ciekawością. 
- Wejdź i usiądź, proszę - odezwała się, a ostatnie słowo wypowiedziała z widocznym trudem, jakby nie nawykła do jego brzmienia.
Wykonałam polecenie, zapadając się w miękkim fotelu i spojrzałam na nią, krzyżując ręce na piersi. Kobieta wstała ze swego tronu, a odgłos uderzania jej niskich obcasów o podłogę rozniósł się po całym pomieszczeniu. Okrążyła obszerny stół i przysiadła na jego kancie, tym samym znajdując się blisko mnie.
- Wiesz, dlaczego tutaj jesteś? - zaczęła terapię, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. Trudno mi było odwzajemnić jej przewiercające spojrzenie, więc wbiłam wzrok w podłogę. 
- Ponieważ wszyscy uważają mnie za wariatkę - odparłam cicho. 
- Sama tak nie uważasz?
Nie odpowiedziałam. To była moja pierwsza z zapowiedzianych kilku, bądź, w zależności od potrzeby, kilkunastu wizyt u pani psycholog, która, jak się okazało (cóż za szok!) była dobrą znajomą Hermesa. To sprawiało, że trudno było mi się przed nią otworzyć. Miałam wrażenie, że wszystko co powiem, trafi do boga podróżnych. A tego z pewnością bym nie chciała. 
- Beatrice, odpowiedz na moje pytanie - rozkazała i było jasne, że nienawidziła braku reakcji ze strony odbiorcy. 
- Nie robi pani notatek? - spytałam, pragnąc odwrócić jej uwagę. 
- Jedyne notatki, które są mi potrzebne to te, które robię w głowie - odparła - Poza tym, jesteś moją jedyną pacjentką.
- Jedyną? To musi być pani bardzo dobra w swoim fachu - zauważyłam i pożałowałam tego w momencie, w którym obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem. 
- Przynajmniej mam pracę. Tobie tego nie wróżę. A jeśli jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, możesz być pewna, że na wróżbach się nie skończy. 
- Czy to groźba? - spytałam, jednocześnie czerwieniejąc. Nie przywykłam do słuchania kazań od kogokolwiek innego, niż mojej matki i okazjonalnie Hermesa (choć nienawidziłam w nim tej parenetycznej natury). W tej kobiecie jednak było coś, co sprawiało, że nie chciałam jej zawieść, dlatego na jej potępienie zareagowałam wstydem. 
- Moja droga, obie nie pochodzimy z marginesu społeczeństwa, by uciekać się do czegoś tak błahego, jak groźba. Nie, to było jedynie pouczenie o charakterze przyszłościowym. Radzę ci jednak rozważyć swoje zachowanie, jeśli chcesz, by atmosfera na naszych spotkaniach była znośna. 
Przełknęłam ślinę i dumę, po czym pokiwałam głową. Ta kobieta mnie tak onieśmielała, iż nie chciałam się z nią wdawać w żadne kłótnie. Uśmiechnęła się, ciesząc z wygranej i wróciła na swój tron. Złączyła palce i spojrzała na mnie przeciągle. 
- Uwierz mi, Beatrice, nie chcę dla ciebie źle. I choć mogę ci się wydawać oziębła, ja tylko staram się pomóc. Proszę, odpowiedz na moje wcześniejsze pytanie - powiedziała, a ja wiedziałam, że nie będę w stanie od tego uciec. - Czy myślisz, że jesteś szalona?
- Tak. Tak myślę - odparłam, ponownie wlepiając wzrok w podłogę. - Widzę rzeczy i osoby, których nie widzi nikt inny. Nieraz słyszę głosy. Zdaje mi się nawet, że widzę duchy. Jeśli to nie jest szaleństwo to nie wiem, co nim jest. 
- Dobrze. Widzę, że robimy postępy. Utrzymując dobrą passę, opowiedz mi teraz, kiedy zaczęły się twoje halucynacje.
- Jeszcze w Atenach. Wydawało mi się, że mój domek się palił. To było coś więcej, niż halucynacja. Wydawało się niesamowicie realne. Nawet zapach spalenizny unosił się w powietrzu. Jednak gdy już myślałam, że umrę, przyszedł mój przyjaciel i uświadomił mi, że żadnego pożaru nie było. To wszystko działo się w mojej głowie. Od tamtej chwili zaczęłam się bać swoich własnych myśli.
Kobieta westchnęła, głęboko nad czymś rozmyślając. Po kilku długich sekundach spytała:
- Czy przed tą wizją w twoim życiu nastąpiła jakaś zmiana? Czy stało się coś niespodziewanego, przynoszącego wiele emocji? 
Na wspomnienie dnia poprzedzającego pierwszą halucynację, moje policzki zrobiły się gorące. To wtedy Hermes pokazywał mi Ateny, sprawiając, że ten dzień stał się najlepszym w moim życiu. To wtedy zjadłam z nim śniadanie, obiad, kolację... To wtedy się całowaliśmy. Dwa razy. 
- Cóż... - mruknęłam, starając się brzmieć neutralnie. - To był dość intensywny dzień, ale raczej nie zdarzyło się nic wielkiego, wartego zapamiętania. 
- Więc dlaczego się rumienisz? - Po tym pytaniu moje policzki jeszcze bardziej poczerwieniały. Kobieta była spostrzegawcza, musiałam jej to przyznać. 
- Ma pani rację, zdarzyło się coś wyjątkowego - dałam za wygraną. - Całowałam się z mężczyzną, który mi się niesamowicie podoba, a jednocześnie niesamowicie irytuje. I choć dzień później powiedział, że byłam dla niego tylko zabawką, nie mogę przestać o nim myśleć. Pytała pani, czy jestem szalona? Oto kolejny dowód. 
Jej brwi unosiły się wyżej z każdym moim następnym słowem. W końcu je zmarszczyła i mruknęła:
- Irytujący mężczyzną, powiadasz? To się robi coraz ciekawsze. 
W tym momencie drzwi gabinetu się uchyliły, a do środka zajrzał Hermes. 
- Co tu robisz? - spytałam, starając się zachować obojętny wyraz twarzy. Psycholog była spostrzegawcza, a nie mogłam dawać jej więcej powodów do rozmyślań. - Coś się stało?
- Nie, dlaczego? - spytał i przysiadł na podłokietniku mojego fotela. Był tak blisko, że czułam jego wodę kolońską o zapachu cytrusów, które tak bardzo pasowały do jego charakteru. - Przyszedłem was posłuchać. Rozmawiałyście o mnie?
Zmarszczyłam brwi, niepewna, czy sobie żartuje. 
- To rozmowa prywatna. Sam mnie tu wysłałeś, pamiętasz? 
- Czyżby? 
- Drażnisz się ze mną? To nie jest dobry moment na żarty, Viatorze. 
- Masz rację. Zajrzę do ciebie później - zapowiedział i pocałował mnie w policzek. Spojrzałam na niego osłupiała. Puścił do mnie oko, po czym jego wzrok spoczął na psycholożce, która obrzuciła mnie zdezorientowanym spojrzeniem. 
- Nienawidzę tej przemądrzałej jędzy - wzdrygnął się, po czym pstryknął palcami, a na jej biurku pojawiły się tysiące pająków, powoli wspinające się po jej bluzce, szyi, twarzy. - Jaka szkoda, że ich nie zobaczy. 
- Jesteś niemożliwy, naprawdę! - fuknęłam, odchylając się na fotelu, byle jak najdalej od pajęczaków. - Pozbądź się ich, natychmiast! 
Posłał mi szelmowski uśmiech, a gdy wyszedł, razem z nim zniknęły wszystkie pająki. Nie zniknęła jednak zszokowana mina pani psycholog. Moja musiała wyglądać podobnie. Dlaczego Hermes tak się zachował? Wydawało mi się, że byli znajomymi. Dlaczego ona mu nie przemówiła do rozumu? Mnie umiała wcześniej ustawić do pionu. 
Po długiej ciszy i wielu ukradkowych spojrzeniach, w końcu spytała:
- Z kim rozmawiałaś?
Zamrugałam, niepewna, czy się nie przesłyszałam. Poczułam, że robi mi się niedobrze, gdy uświadomiłam sobie prawdę. 
- Pani nic nie widziała? - spytałam cicho, błagając, by zaprzeczyła moim przypuszczeniom.
- Moim ostatnim zdaniem było "To się robi coraz ciekawsze" - odpowiedziała wolno, jakby rozmawiała z kimś opóźnionym. - Następnie znalazłaś się we własnym świecie, rozmawiając z Hermesem, jak przypuszczam. Ja go jednak nie widziałam. 
- Skąd... - uciszyła mnie gestem dłoni. 
- Znamy się z Hermesem od dawna, moja droga. Znam wszystkie jego pseudonimy, w tym to łacińskie, którego użyłaś - wyjaśniła tylko i wstała, podając mi rękę na do widzenia. - Nasz czas się skończył, a przy obecnej wojnie z twoim ojcem zresztą, mam urwanie głowy. Zapraszam cię tutaj jutro. 
Teraz to ja spojrzałam na nią z osłupieniem. 
- Właśnie dowiaduje się pani, że miałam nową halucynację, w dodatku na pani oczach, i wysyła mnie pani z powrotem do Siedziby? Myśli pani, że sobie żartuję? Nie mam pojęcia, co mi jest, ale wiem, że wariuję coraz bardziej! Nie wiem dlaczego, nie wiem jak to powstrzymać, a pani mnie odsyła?! - krzyknęłam - I jedyne, na co panią stać to chłodne spojrzenie? Potrzebuję pomocy!
- O tym ostatnim wiem doskonale, uwierz mi - odparła, a jej głos był zimny jak lód. - Zdobyłam już wszelkie potrzebne informacje, co więcej, mam nawet pewne przypuszczenia odnoszące się do twojego stanu. Będę je jednak musiała przemyśleć, a twoja obecność nie jest mi w stanie zapewnić spokoju, którego potrzebuję do czynienia przełomów w psychologii.
Skierowała się w stronę drzwi, zostawiając mnie z niczym, tylko otwartą buzią. Zanim było za późno, zastąpiłam jej drogę.
- Niech mi pani da przynajmniej jakieś tabletki - poprosiłam, a gdy miałam o co walczyć, mój głos brzmiał stanowczo. - Nie wytrzymam kolejnego dnia halucynacji. Powoli przestaję rozpoznawać, co jest prawdziwe, a co jest złudzeniem. Nawet nie wiem, czy ta rozmowa nie dzieje się tylko w mojej głowie!
Uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach zaiskrzyły wredne ogniki.
- Tylko w twojej głowie - przyznała, po czym pstryknęła palcami.
I już jej nie było.
***
Hermes
    Popołudnie spędził w swoim domu, czytając stek bzdur, którzy ludzie nazwali mitologią. A przynajmniej próbował go czytać. Gdy doszedł do fragmentu o Hermafrodycie, jego twarz zastygła w wyrazie przerażenia, którego nie mógł się pozbyć przez parę dobrych minut. Gdyby ludzie, którzy to wymyślili jeszcze żyli, zaskarżyłby ich. Nie był mściwy, ale czegoś takiego nie mógłby odpuścić. Z obrzydzeniem odłożył książkę na szklany stolik, a jego myśli zakręciły się wokół Beatrice, pozwalając wyrzucić z głowy wizję dziecka jego i Afrodyty. Zastanawiał się, jak dziewczyna dogadywała się z Ateną, którą poprosił o pomoc w przezwyciężeniu jej halucynacji. Choć nigdy nie lubił bogini mądrości, wiedział, że jeśli ona jej nie pomoże, nikt tego zrobić nie zdoła. Nie wiedział, w co włożyć ręce, czekając na wiadomości od swojej siostry. Z braku innych możliwości, zajął się obserwowaniem Selene, krzątającej się po kuchni.
- Zdajesz sobie sprawę, ile Hefajstos włożył pracy w zrobienie tego piekarnika, prawda? - spytał mimochodem, a na jego usta wpłynął wredny uśmiech.
Selene odwróciła się do niego, umorusane mąką ręce trzymając daleko od ubrania i obrzuciła go wzrokiem.
- Dlaczego mi o tym przypominasz?
- Po prostu nie chciałbym, by jego praca poszła na marne...
Kobieta rzuciła w niego ścierką, przed którą zręcznie się uchylił.
- Twoja troska o jego pracę jest wzruszająca, ale nie spalę naszej kuchni - wycedziła i odwróciła się do niego plecami, powracając do wykrajania ciastek w kształcie księżyców. 
Mężczyzna westchnął i przesiadł się na fotel znajdujący się najbliżej wyjścia, by w razie potrzeby zdążyć się w porę ewakuować. Już dawno zauważył, że Selene nie była urodzoną kucharką. I choć, jak przystało na dobrego przyjaciela, mówił jej o tym tysiące razy, kobieta z uporem maniaka próbowała swoich sił w tej dziedzinie. Miał nadzieję, że skutkiem tych poczynań nie będzie puszczenie z dymem ich domu.
     Z braku ciekawszych zajęć ponownie zagłębił się w lekturze. Siedzieli w ciszy pół godziny, w ciągu której z piekarnika zaczęły dochodzić, o dziwo, ładne zapachy. Hermes, dochodząc do rozdziału, na który polował od dawna, podniósł wzrok i skierował go z powrotem na Selene. Kobieta stała w drzwiach tarasowych i smagana przez ciepły wiatr, przyglądała pojawiającemu na niebie księżycowi.
- "Selene ma skrzydła przestronne, a blask, który rozsiewa po niebie, rodzi się z jej głowy nieśmiertelnej i ogarnia całą ziemię - zacytował, sprawiając, że bogini odwróciła się w jego stronę z wyrazem irytacji na twarzy. - Poświatą swoją ozdabia wszystkie rzeczy, a jej złota korona rozświetla ciemne powietrze. W połowie miesiąca boska Selene kąpie się w Oceanie i ubrana w szaty świetliste, zaprzęga jasne rumaki do wozu, z którego lecą dalekie promienie. Wtedy moc jej największa, a jej światło staje się wróżbą dla ludzi". Powiem Ci, Sel, że gdybym cię nie znał, to w tym momencie bym się w tobie zakochał. 
- Wątpię. Oboje wiemy, że twoje serce należy do kogoś innego - skwitowała obojętnie, ucinając jego dalsze dogryzanie. Mężczyzna obrzucił ją wzrokiem.
- O kim mówisz?
- To również dobrze wiemy - mrugnęła do niego, po czym wskazała na jaśniejący księżyc. - Dzisiaj pełnia. Faza sprzyjająca kochankom. 
- Jaka szkoda, że nie ma z nami twojego Endymiona - zauważył, nie bez dawki przytyku, po czym przekartkowawszy trzymaną w ręku książkę, natrafił na odpowiedni cytat: - "Pewnej nocy Selene, jadąc po niebie, ujrzała śpiącego Endymiona. Pokochała go od pierwszego wejrzenia i odtąd ilekroć wyjeżdża na swym srebrnym wozie, zatrzymuje się nad grotą latmijską i długo patrzy w oblicze pasterza. Mówią, że nieraz, w porze kiedy śpiewają słowiki, schodzi na ziemię i gładząc złote włosy młodzieńca, szepce nad nimi zaklęcia, które go jednak obudzić nie mogą. Niektórzy powiadają, że to na historii Endymiona wzorowali się twórcy Śpiącej królewny, choć pasterz z pewnością nie miał tak porcelanowej cery...".
- To ostatnie zdanie z pewnością zmyśliłeś - zauważyła i gdyby nie jej podejrzanie cichy głos, zasypałby ją innymi anegdotkami dotyczącymi Endymiona, których przez wieki zdążył wymyślić tysiące. Podniósł wzrok i przyjrzał jej się dokładnie. Kobieta ponownie stała odwrócona tyłem do niego, wpatrując się w jaśniejącą poświatę księżyca. Choć nie widział jej twarzy, znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że po jej policzkach spływały łzy. 
Westchnął i odłożywszy mitologię na bok, wstał z fotela. Podszedł do bogini i przytulił mocno, pozwalając, by słone krople zamoczyły jego koszulkę. Choć uwielbiał podśmiewać się ze związku Selene i Endymiona, w głębi serca zazdrościł im łączącej ich siły. Mężczyzna był nieprzytomny od kilkuset lat, a mimo to bogini nigdy nawet nie spojrzała na innego. Wtuliła się w ramię Hermesa zaledwie na kilka sekund, by zaraz potem się odsunąć. Nienawidziła się rozklejać, a jeszcze bardziej nienawidziła robić tego na oczach innych. Chciała, by wszyscy widzieli w niej silną oraz niezależną kobietę i taki właśnie wizerunek sobie kreowała. Wierzchem dłoni wytarła łzy i uśmiechnęła się lekko, choć jej oczy wciąż się szkliły. Złapała jego rękę i powiedziała cicho:
- Obiecaj mi jedno, Hermesie. Obiecaj, że nieważne, jakie przeszkody staną ci na drodze i ile osób cię potępi, będziesz walczyć o osobę, którą kochasz. Obiecaj, że nie uciekniesz od miłości tylko dlatego, że będziesz ją uważał za zbyt skomplikowaną. 
- Mam dziwne wrażenie, że twoje przemówienie odnosi się do kogoś konkretnego - zauważył - Mam również drugie, jeszcze dziwniejsze wrażenie, że zaczynasz się powoli zmieniać w Afrodytę. I choć bardzo ją lubię, myśl o dwóch boginiach miłości mnie przeraża...
- W jednym muszę się zgodzić z twoją siostrą: to miłość wybiera ciebie, nie odwrotnie. A kiedy tak się stanie, nie uciekaj. 
Mówiła z pewnością, którą mogła nabyć jedynie osoba żyjąca tysiące lat. Uścisnęła jego dłoń i posyłając mu smutny uśmiech, skierowała się do wyjścia z salonu. Po drodze zgarnęła leżącą na stoliku mitologię i unosząc ją, mrugnęła do niego:
- Poważnie, Hermesie, znajdź sobie jakieś lepsze zajęcie, niż czytanie tego badziewia - stwierdziła, po czym zniknęła razem z zarekwirowaną książką w swojej sypialni. 
Hermes stał jeszcze chwilę w bezruchu, zastanawiając się nad jej słowami. Jego myśli zaczęły niebezpiecznie zmierzać w kierunku Beatrice. Co by zrobił, gdyby ją stracił? Co by zrobił, gdyby to ona zajęła miejsce obdarzonego wiecznym snem Endymiona? Powtarzał sobie, że nic do niej nie czuje od tak długiego czasu, że niemal zaczął w to wierzyć. Tyle tylko, że to nie była prawda. Zanim zdołał wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, wciągnął powietrze, czując unoszącą się w nim woń spalenizny. Alarm przeciwpożarowy zaczął piszczeć w tej samej chwili, w której mężczyzna doskoczył do piekarnika i go wyłączył, przeklinając.
- Poważne, Selene, znajdź sobie jakieś lepsze zajęcie, niż cotygodniowe próby spalenia naszego domu! - krzyknął, cytując ją. Odpowiedział mu cichy śmiech, aczkolwiek zabarwiony łzami. Był zły na siebie, że poruszył temat Endymiona. Nienawidził widzieć swojej najlepszej przyjaciółki tak załamanej. 
     Skierował się w stronę drzwi wyjściowych z zamiarem odwiedzenia swojej uczennicy, gdy ktoś stuknął go w ramię. Był pewny, że to Selene, więc odwrócił się w jej stronę z lekkim uśmiechem na ustach. Zniknął on w chwili, gdy zobaczył, kto naprawdę był jego gościem. 
- Witaj, Ateno - odezwał się formalnie, jak zawsze w jej obecności. Choć była jego siostrą, nigdy nie czuł się przy niej swobodnie. Podejrzewał, że działało to w dwie strony. Ona onieśmielała go swoją mądrością, a on ją pięknym wyglądem. Przynajmniej tak lubił myśleć. - Podejrzewam, że przynosisz mi wieści o Beatrice?
Uśmiechnęła się z dystansem i zagaiła:
- Wiesz, przystałam na twoją prośbę o zbadanie jej tylko dlatego, że byłam niesamowicie ciekawa poznać tę dziewczynę. Dziewczynę, która znaczy dla ciebie tak dużo, że zwróciłeś się po pomoc do mnie. - Gdy otworzył usta, uciszyła go: - Nie zaprzeczaj, dobrze wiem, że mnie nie znosisz. Zmierzam jednak do tego, że choć nie oczekiwałam zbyt wiele po tym zleceniu to muszę przyznać, że okazało się najlepszym kilku ostatnich lat. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. 
- Czyli? - spytał w napięciu. Nienawidził, gdy trzymała go w takiej niepewności. Tym sposobem delektowała się swoją przewagą intelektualną, jaką miała nad innymi. Uśmiechnęła się sucho i zaczęła swe przemówienie:
- Pierwszą rzeczą, jaka przykuła moją uwagę był nienaganny wygląd dziewczyny. Spodziewałam się kogoś zaniedbanego, nieumalowanego - kogoś, kto źle przeżył odejście przyjaciela i śmierć przyjaciółki. Do mojego gabinetu jednak weszła ładna dziewczyna, porządnie ubrana. Choć jej twarz była nieumalowana, nie zapomniała nałożyć na rzęsy tuszu.
Bogini przestała mówić, widocznie czekając na jakąś reakcję. Westchnął ze zniecierpliwieniem.
- Co? Powinienem podskakiwać ze szczęścia, krzyczeć, czy może płakać? Pomalowała sobie rzęsy. I co z tego?
- Co z tego? - była widocznie zawiedziona jego brakiem dedukcji. - Otóż to, że nikt, kto jest zrozpaczony w takim stopniu, że nawiedzają go halucynacje, nawet nie myśli o kosmetykach. Ona miała nawet kolczyki w uszach. A to mogło oznaczać dwie rzeczy: albo wcale nie była tak załamana, jak mówiłeś, albo chciała się komuś spodobać. Pierwszą opcję wykluczyłam w momencie, w którym zaczęła mówić, więc pozostała mi druga. Choć uważam miłość za bezużyteczne uczucie, muszę przyznać, że zaciekawiło mnie, kto na tyle zawrócił jej w głowie. Takie dbanie o wygląd jest niespotykane u osób z depresją.
- Prawdziwy z ciebie Sherlock - zauważył Hermes, wiedząc, że kobieta jeszcze nie skończyła. Była boginią mądrości. Na pewno się domyśliła, dla kogo Beatrice chciała dobrze wyglądać. Jej zwycięskie spojrzenie utwierdziło go w tym przekonaniu. 
- Jak długo to trwa? - spytała. 
- Co? - Czy naprawdę myślał, że zwiedzie ją udawaniem głupka?
- Wasz romans. W zasadzie nie wiem, dlaczego jestem zaskoczona. Muszę jednak przyznać, że spodziewałam się po tobie czegoś więcej, Hermesie. Choć uwielbiałeś robić z siebie błazna, to zawsze myślałeś racjonalnie. Co więc sprawiło, że wdałeś się w romans ze śmiertelniczką? Przyjaźniąc się z Selene, musisz wiedzieć, że jest to surowo zakazane. 
Nie zamierzał odpowiadać na jej pytanie. Nie chciał również zaprzeczać jej przypuszczeniom o romansie. Byli z Beatrice tak blisko, że choć nie mieli romansu, nie udałoby im się odwieść od tej myśli bogini mądrości.
- To jest wyłącznie moja sprawa, Ateno - odpowiedział sucho. - Poprosiłem cię o pomoc w przezwyciężeniu jej halucynacji, a nie o porady matrymonialne.  
- Ach, halucynacje - westchnęła, siadając na sofie. Wiedział, że temat romansu jeszcze się nie skończył, jednak udało mu się go odwlec na jakiś czas. - To następna ciekawa sprawa. Podczas wizyty Beatrice miała kolejną halucynację. Muszę przyznać, że gdyby nie ona, nie umiałabym zdiagnozować jej stanu. Jednak dzięki owej wizji, poznałam źródło problemu. 
- Czyli? - ponaglił napawającą się własną mądrością Atenę. Spojrzała na niego z urazą.
- No przecież już mówię. To nie są zwykłe halucynacje spowodowane złym stanem psychicznym, choć to oczywiście też ma swój udział - stwierdziła, po czym przerwała na chwilę, zapewne dla wzmocnienia efektu: - Ktoś powoduje te wizje. 
Przysiadł obok niej, przytłoczony tą wiadomością. Dlaczego ktokolwiek miałby robić coś takiego? Natychmiast skarcił się w duchu za to śmieszne pytanie. Odpowiedź wydawała się oczywista. Po co zabijać córkę Okeanosa, skoro lepiej i wygodniej byłoby, gdyby zabiła się sama, pokonana niemożnością poradzenia sobie z koszmarami? Nie musiałoby się wtedy brudzić rąk, a Okeanos i członkowie Siedziby nie obwinialiby nikogo za tę śmierć. Zaoszczędziłoby to zabójcy wielu wrogów. Hermes musiał przyznać, że brzmiało to jak plan idealny. 
   Atena przyglądała mu się uważnie, zapewne myśląc o tym samym. W końcu spytała:
- Wiesz, kto to może być?
- Każdy bóg, który posiadł umiejętność sterowania cudzymi myślami - stwierdził - Dobrze wiesz, że takich osób są tysiące. 
- Mamy styczność z najbardziej zaawansowanym rodzajem wnikania do cudzych myśli - dodała Atena, jak zwykle musząc zabłysnąć. - Ta osoba musiała udoskonalać tę zdolność przez wieki, jeśli nie tysiąclecia.
- Przychodzi ci na myśl ktoś konkretny?
- A tobie? - odpowiedziała pytaniem.
Wymienili ponure spojrzenia. Oboje dobrze znali osobę, która perfekcyjnie opanowała umiejętność sterowania myślami. I jeśli to rzeczywiście był ten, o którym myśleli, Beatrice znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie. 
***
Beatrice
    Przez mniej więcej cztery godziny przewracałam się z boku na bok, próbując zasnąć. W przypływie bezsilności zaczęłam liczyć owieczki, ale nawet to nie pomogło. Miałam mocno zaciśnięte powieki, bojąc się tego, co mogłabym zobaczyć, gdybym je otworzyła. Każdy cień, każdy ciemny kształt wydawał mi się złowrogim potworem, tylko czekającym, by mnie pożreć. Wiedziałam, że było to myślenie na poziomie przedszkolaka, jednak nie umiałam go wyłączyć. Myślałam, że dopóki moje oczy pozostawały zamknięte, byłam bezpieczna. Wszystkie halucynacje, które przeżywałam, działy się we śnie lub na jawie. Nigdy nie przeżywałam ich, gdy znajdowałam się w stanie pośrednim. I choć pragnęłabym w nim pozostać na zawsze, wiedziałam, że to niewykonalne. Musiałam kiedyś otworzyć oczy. Ta chwila nadeszła właśnie teraz. 
    Nie mogłam znieść tego trwania w bezruchu, w stanie zawieszenia między rzeczywistością, a snem, który nigdy nie nadchodził. Tego bycia przerażoną dziewczynką, która bała się ciemności. Po raz pierwszy od kilku tygodni, otworzyłam oczy, nie obawiając się niczego - a przynajmniej tak sobie wmawiając. Wszystko działo się w moim umyśle, więc musiałam po prostu na chwilę przestać myśleć. Zanim cienie przerodziły się w potwory, chwyciłam płaszcz i opuściłam mój pokój. 
    Odgłosy moich kroków były tłumione przez kapcie, które miałam na nogach. W idealnej ciszy pokonałam trzy piętra Siedziby. Podczas wędrówki nie natknęłam się na żadną zjawę, które wcześniej uwielbiały powodować u mnie mini ataki serca. Czyżby halucynacje przestały mnie nawiedzać? Była to płonna nadzieja, ale chwyciłam się jej mocno. 
    Na dworze powitało mnie zimne powietrze, które mimo długiego płaszcza, dosięgało mej nagiej skóry. Ogród i znajdujące się w nim posągi bogów wydawały mi się wcześniej labiryntem nie do przejścia, jednak gdy tylko czegoś pragnęłam, umiałam go pokonać w zaledwie pięć minut. 
     Kilka następnych chwil wystarczyło, bym znalazła się przed rezydencją Hermesa i Selene. Willa była dokładnie taka, jak ją sobie zapamiętałam - majestatyczna i potężna. Wręcz idealna dla bogów. Moje myśli zajmował jeden szczegół, a mianowicie wysoki mur otaczający rezydencję. Jakaś część mnie nie nie mogła uwierzyć, że chciałam się do niej włamać, aczkolwiek nie dałam jej dojść do głosu. Cienie, z którymi niedawno zawarłam sojusz, ponownie zaczęły mi się wydawać złowrogie i przerażające, a każdy szum liści wywoływał gęsią skórkę. Wstydziłam się, że z walecznej lwicy przeistoczyłam się w płochliwego zajączka. Spojrzałam smętnie na swoje kapcie w kształcie króliczków. 
- Ważne to trzymać się razem, nie? - mruknęłam i nie bez trudu weszłam na pobliskie drzewo. Jedna jego gałąź przechylała się przez ogrodzenie, mając swe zwieńczenie po jego drugiej stronie. 
   Co sobie myślałam? Nie miałam pojęcia. Może to strach przed cieniami, a może coś zupełnie innego spowodowało, że pomyślałam, iż mogę być super bohaterką. Szeroka gałąź utrzymywała mój ciężar, czasami tylko lekko drgając. Gdy znalazłam się na jej końcu, spojrzałam z wysokości półtora metra na ziemię. Ten widok powinien mnie przerazić, jednak tak się nie stało. Co się więc wydarzyło? Otóż skoczyłam. Skoczyłam na ziemię, a jedyne o czym myślałam to to, że spodobałoby mi się bycie ptakiem. 
    Dopiero gdy dotknęłam stopami ziemi, a mój kręgosłup przeszył paraliżujący ból, wybudziłam się. Upadłam na ziemię, stykając się z zimnymi liśćmi. Spojrzałam na rezydencję, niczego nie rozumiejąc. Jak się tu znalazłam? Po co tu przyszłam? Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że moje halucynacje połączyły się z lunatykowaniem. Najgorsze było, ze wydawały się przy tym tak niesamowicie realne. Uniosłam wzrok i stwierdziłam, że miałam wielkie szczęście, że wybrałam drzewo, pod którym znajdowało się wiele liści. Gdyby nie one, zapewne skończyłabym martwa. Albo w szpitalu pod opieką Nereusa - co w sumie znaczyło to samo. Rozejrzałam się zdezorientowana po otoczeniu. Ponowiłam w myślach pytanie - po co, na bogów, włamałam się na posesję Hermesa? Przeszukałam swój umysł w poszukiwaniu informacji, ale natrafiłam jedynie na pustkę. Moje myśli urywały się w momencie, w którym leżałam w łóżku, czekając na nadejście snu.
    Zaczęłam się trząść. Sama nie potrafiłam stwierdzić czy z zimna, czy ze strachu. Spojrzałam na swoje ręce, drgające niczym u staruszki. Przełknęłam łzy. Nie umiałam pojąć, co się ze mną działo. Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? 
     Chciałam opuścić teren rezydencji, jednak mimo wielominutowych poszukiwań, nie natrafiłam na żadne drzewo, znajdujące się blisko muru. Wątpiłam również, czy nawet gdybym je znalazła, byłabym w stanie ponownie z niego zeskoczyć. Odpowiedź zapewne brzmiałaby "nie". Takich rzeczy nie robiło się na trzeźwo.
    Z braku innych możliwości, skierowałam wzrok na willę. Choć spowijał ją mrok, dopatrzyłam się nikłego snopa światła, sączącego z tyłu rezydencji. Podreptałam w tamtym kierunku, zastanawiając się, jaką wymówkę zdołam wymyślić. Nocna lampka oświetlała jeden z pokoi na parterze. Był on połączony z tarasem, a co się z tym wiązało - wielkimi oknami. Przez kilka minut stałam w mroku, obserwując mężczyznę znajdującego się w sypialni. Siedział na łóżku z nogami skrzyżowanymi w kostkach, a przed nim unosiła się lekka mgiełka, którą już kiedyś miałam okazję zobaczyć. Za jej pomocą Selene skontaktowała się z Iris w tym strasznym dniu, kiedy myślałam, że Hermes umarł. Teraz mężczyzna miał na twarzy lekki uśmiech, rozmawiając z osobą, której obraz było widać we mgle. Z mojego obecnego położenia nie byłam w stanie jej dostrzec, lecz gdy się zbliżyłam, moim oczom ukazała się śliczna szatynka o niebieskich oczach i zadziornym spojrzeniu. Przez szybę nie mogłam usłyszeć, o czym rozmawiali, ale z ich rozluźnionych min wywnioskowałam, że była to przyjacielska pogawędka. Najbardziej zadziwiło mnie miejsce, w którym znajdowała się kobieta. Było ciemne i ponure, owiane smutkiem. Nie musiałam znajdować się w nim osobiście, by wiedzieć, że nigdy nie chciałabym się tam znaleźć. Obok szatynki na kilka chwil pojawił się dobrze zbudowany mężczyzna z wieloma tatuażami, które wychodziły spod t-shirtu. Jego czarne włosy ułożone były w irokeza, a równie ciemne oczy patrzyły nieprzyjaźnie. Na jego widok wyraz twarzy Hermesa zmienił się diametralnie - życzliwy uśmiech zniknął, zastąpiony na początku dystansem, a potem chłodem. Wytatuowany mężczyzna przybrał podobną minę, choć na jego ustach pojawił się również pogardliwy uśmiech. Zamienili ze sobą kilka słów, po czym w kadrze ponownie pojawiła się szatynka. Popatrzyła na Hermesa i swojego towarzysza z potępieniem i nie musiałam jej słyszeć, by wiedzieć, że zganiła ich za tę kłótnię. Mężczyzna odpowiedział coś, na co kobieta się uśmiechnęła i spojrzała na niego z pobłażaniem. Zamieniła z Hermesem jeszcze parę słów, po czym rozproszyła mgiełkę i zniknęła. 
    Bóg podróżnych przez kilka chwil wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła, a jego spojrzenie było nieobecne. Następnie przechylił się na łóżku i sięgnął, by zgasić lampkę. W tamtej chwili podjęłam decyzję i podbiegając do szyby, zastukałam w nią mocno, chcąc zwrócić jego uwagę. Zaciekawione zielone oczy spoczęły na mnie, a brązowe brwi się zmarszczyły. Hermes wstał z łóżka, a spodnie od piżamy zwisały mu luźno na biodrach. Podszedł do szklanych drzwi, po chwili je otwierając. Z jego miny nie dało się nic odczytać. 
- Beatrice? Zdajesz sobie sprawę, która godzina? 
Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia. Musiał jednak odczytać mój nastrój, ponieważ gdy spytałam, czy mogę wejść, zgodził się bez wahania. Zamknął za mną drzwi, odgradzając nas od chłodu. 
    Zerknął na mój płaszcz i zwrócił się do mnie z udawanym przerażeniem:
- Proszę, powiedz, że coś pod nim masz. 
Obdarzyłam go zmysłowym spojrzeniem, po czym zaczęłam rozchylać poły płaszcza. Robiłam to powoli, a jego oczy obserwowały każdy mój ruch. Coś mi się zdawało, że moja nagość by go aż tak nie przeraziła. W jego oczach błysnęło rozczarowanie, gdy ukazałam mu swoją piżamkę z nadrukiem kota. Uśmiechnęłam się słodko i podniosłam nogę, zwracając jego uwagę na króliczkowe kapcie. Schylił się i pogłaskał je żartobliwie:
- Moi starzy znajomi - mruknął, lecz gdy się wyprostował, rozbawienie zniknęło z jego oczu. - Choć bardzo lubię twoją piżamę, muszę spytać, czemu mam zaszczyt ją oglądać. Co tu robisz?
Uciekłam wzrokiem, rozglądając się po pokoju. Jak reszta rezydencji, był urządzony elegancko i gustownie, aczkolwiek od razu można się było zorientować, że należał do mężczyzny. I to do bałaganiarskiego mężczyzny. Szuflady komody były niezasunięte, na biurku leżały stosy gazet i książek, pietrzące się na klawiaturze komputera, a pościel na łóżku była pomięta. Mój wzrok na dłużej spoczął na tym ogromnym łożu, którego posiadaczem był Hermes. Mimowolnie pomyślałam, że to za duże łóżko dla tylko jednej osoby. Po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że w środku nocy stałam w sypialni Hermesa, ubrana jedynie w skąpą piżamę.
- Czy nawiedziły cię następne halucynacje? - spytał. Spojrzałam na niego, przygryzając wargę. To niesamowite, jak dobrze mnie znał. Podczas gdy on mógł we mnie czytać jak w otwartej księdze, ja nie wiedziałam o nim niczego. Niepewnie pokiwałam głową, obejmując się rękoma. 
- Tracę zmysły - odpowiedziałam cicho - Z każdym dniem jest coraz gorzej. Boję się, że pewnego ranka przestanę rozróżniać fikcję od rzeczywistość i utknę w halucynacji na wieczność. 
Przez chwilę przyglądał mi się z troską, po czym zadał neutralne, zupełnie niepasujące do sytuacji pytanie:
- Napijesz się czegoś? 
- Chcesz mnie upić? - spojrzałam na niego z powątpiewaniem. Uśmiechnął się figlarnie:
- A czy w tej chwili byłby to tak zły pomysł? 
Pokręciłam głową. Jeśli się nad tym zastanowić to brzmiało to idealnie.
    Oczywiście Hermes nie miał najmniejszego zamiaru mnie upijać. Posadził mnie na miękkim krześle przy stole, po czym podał mi gorącą czekoladę. Usiadł naprzeciwko, bacznie mi się przyglądając. 
- Gdzie Selene? - spytałam, upijając łyk napoju. Smakował tak pysznie, jak smakować może tylko coś, co wyszło spod ręki boga. 
- Pewnie już śpi - odparł i choć się rozluźnił, jego oczy nadal były czujne. - Możliwe, że trochę ją dzisiaj zasmuciłem. 
- Miałeś na myśli "zezłościłem"? - podpowiedziałam, a gdy rzucił mi spojrzenie pod tytułem "posuwasz się za daleko", wzruszyłam ramionami. - Czy to nie to, co zawsze robicie? Kłócicie, godzicie, kłócicie, godzicie i tak w kółko? 
- Mam wrażenie, że ta definicja bardziej pasuje do naszej dwójki - zauważył. 
Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie wszystkie nasze kłótnie. I choć były ich setki, nadal tu siedziałam. Spośród wszystkich, których znałam, wybrałam przyjść dzisiaj właśnie dla niego. A raczej moja podświadomość tak wybrała, co w sumie jeszcze bardziej potwierdzało jego założenie. Choć nieustannie się kłóciliśmy, potrzebowaliśmy siebie. 
      Nie mogłam znieść jego spojrzenia, więc przeszłam do sedna tego wszystkiego:
- Pewnie widzisz we mnie teraz biedną, bezbronną dziewczynę? Za słabą, by sobie poradzić po śmierci przyjaciółki? - zagadnęłam, bo właśnie tak się czułam, gdy przyglądał mi się z bólem w oczach. 
Pokręcił głową i chwycił mnie mocno za rękę. 
- Nie, Beatrice. Widzę kogoś zupełnie innego. Widzę osobę na tyle silną, że jest się w stanie przed kimś otworzyć. Kogoś, kto nie tłumi w sobie uczuć i umie poprosić o pomoc. 
- W tym właśnie problem - odparłam cicho, odstawiając czekoladę na stół i wyrywając dłoń z jego uścisku. - Nie umiem poprosić o pomoc. Odrzucam wszystkich, którzy chcą mi pomóc. Nie chciałam rozmawiać nawet z psycholog. 
- Ale w końcu z nią porozmawiałaś - zauważył.
- Tak, ale... - w mojej głowie nagle zrodziło się pytanie. Wstałam i spojrzałam na niego z góry: - Skąd wiesz, że w końcu się otworzyłam?
Nie opuścił nawet wzroku. Wstał i patrząc mi prosto w oczy, odpowiedział:
- Miałem przeczucie. 
Popatrzyłam na niego z furią. Nie wiedziałam, skąd brało się to uczucie, ale byłam rozwścieczona tym, że mnie szpiegował. Choć wcześniej podejrzewałam, że skoro psycholog była jego znajomą, Hermes mógł dostawać jakieś przecieki, nigdy nie myślałam, że naprawdę się do tego posunie. Chciałam wierzyć, że postąpi słusznie. Fakt, że skłamał mi prosto w oczy, tylko spotęgował mój gniew. 
- Miałeś przeczucie? A może to seksowna pani psycholog ci je podszepnęła do ucha? 
- Seksowna? - wzdrygnął się - Ze wszystkich twoich dzisiejszych stwierdzeń to jest najgorsze. 
Przysunęłam się do niego blisko i zadarłam głowę do góry, by widzieć jego twarz. Nie malował się na niej nawet cień poczucia winy. Usilnie chciałam się pozbyć metki wariatki i wiedziałam, że kłótnia, którą rozpętam, nie będzie na to najlepszym sposobem. Nie mogłam się jednak opanować. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzając mężczyznę, warknęłam:
- Jak możesz mnie ciągle okłamywać?! Otwieram się przed tobą, mówię ci prawdę i co w zamian dostaję? Setki kłamstw! - z każdym następnym zdaniem okładałam go pięściami. - Jak mogłeś mnie szpiegować? Zaufałam ci! Czy tobie tak trudno zrobić to samo?! Nienawidzę cię!
Złapał moje pięści, choć pewnie i tak wydawały mu się czymś takim, jak bzyczenie muchy - irytującym, lecz nieszkodliwym. Przyciągnął mnie do siebie, i nachylając, spytał: 
- Skończyłaś?
Moich nozdrzy doszedł seksowny zapach jego wody kolońskiej. Z mniejszym przekonaniem, niż czułam wcześniej, pokręciłam głową.
- Nawet nie zaczęłam - odparłam, na nowo odnajdując w sobie gniew. Zanim zdążyłam wykrzyczeć wszystkie zarzuty względem niego, spytał cicho:
- Więc dlaczego?
Spojrzałam na niego, zupełnie zbita z pantałyku. Widząc moje pytające spojrzenie, kontynuował, zniżając głos:
- Skoro tak mnie nienawidzisz, dlaczego się we mnie zakochałaś? 
Gdy jego pytanie do mnie dotarło, odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do jednej z szafek w kuchni. Choć dawno wypiłam czekoladę, przytknęłam kubek do ust. Zyskałam sobie tym czas na wymyślenie odpowiedzi, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Gniew minął, zupełnie jakby ktoś wyłączył przycisk, który go wywoływał. Nagle silne ręce mnie oplotły, wyjmując z dłoni kubek i odkładając go na stół. Szept Hermesa owiał moje ucho, powodując gęsią skórkę:
- Mam z tobą same kłopoty, Beatrice. 
Odwróciłam się przodem do niego i mimo tego, że moja policzki płonęły, popatrzyłam mu prosto w oczy. Nie wiem, czy ta nagła odwaga była spowodowana moim złym stanem psychicznym, czy po prostu byłam już zmęczona tym ciągłym odczuwaniem przyciągania względem niego, niczego z nim nie robiąc. Zniżając głos do szeptu, odparłam:
- Słyszałam, że z kłopotami najlepiej się przespać. 
      Pochylił się, a nasze usta się złączyły, zaczynając namiętny taniec. Pocałunki w Atenach były wspaniałe, jednak nie dorównywały temu. Było w nich czuć niepewność. Ten pocałunek był łapczywy i pełen pożądania - nie było w nim miejsca na wahanie. Hermes rozpuścił moje zebrane wcześniej w kok włosy i zanurzył w nich dłonie. Przyparł mnie do blatu, powodując, że nasze ciała zetknęły się we wszystkich możliwych miejscach, a nasze oddechy zmieniły w jeden. Gdy mój niski wzrost zaczął mu przeszkadzać, złapał mnie w pasie i podsadził wyżej. Siedziałam teraz na kuchennym blacie, oplatając mężczyznę nogami w pasie. Zanurzyłam dłonie pod jego koszulką, przejeżdżając po twardych mięśniach brzucha. Jego usta zaczęły zjeżdżać niżej, całując moją brodę, szyję, piersi...
- Nie powinniśmy tego robić - wysapałam.
- Wiem - odpowiedział, po czym zaczęliśmy się całować jeszcze goręcej, niż przedtem. Po kilkunastu sekundach jego t-shirt i moja koszulka znajdowały się na ziemi, a ich brak ułatwił nam dostęp do naszych ciał. Gdy usta Hermesa całowały moją szyję, wygięłam się w łuk, niechcący strącając wazon, który rozbiwszy się na milion kawałków, narobił sporo hałasu. To sprawiło, że na chwilę się od siebie oderwaliśmy.
- Chyba obudziliśmy Selene - mruknęłam, przygryzając wargę i nasłuchując. 
- Ona jest boginią Księżyca - odparł Hermes, spoglądając na mnie figlarnie. - Naprawdę myślisz, że mogłaby spać w czasie pełni? 
Szturchnęłam go w ramię. 
- Powiedziałeś mi, że śpi. 
Zamrugał niewinnie. 
- A czy nie doszliśmy już do tego, że jestem okropnym kłamcą? 
Westchnęłam z rezygnacją, a czując jego usta na swoim brzuchu, wyszeptałam:
- Pójdę za to do piekła... 
- Przynajmniej zabierzesz ze sobą wspomnienie o aniele - odparł z diabelskim uśmiechem, a jego zwinne palce pozbyły się króliczkowych kapci z moich stóp. Wsunęłam palce za szlufki jego spodni, gotowa pociągnąć je w dół. 
- Byłabym wdzięczna, gdybyście robili to w twojej sypialni, Hermesie! Wierz lub nie, ale w kuchni się gotuje... A potem się to JE! - doszedł nas krzyk Selene, dochodzący z pierwszego piętra. Zarumieniłam się, uświadamiając sobie, że była świadoma wszystkiego, co działo się na dole. To jednak nie spowodowało, że zaprzestałam całowania Hermesa. Za długo na to czekałam, by teraz zrezygnować. Za bardzo go kochałam, by przestać.
- Nie bądź taką świętoszką - odkrzyknął mężczyzna, a ja roześmiałam się cicho. Spojrzał na mnie z pożądaniem. - Co o tym myślisz? Przenosimy się do mnie? 
Poklepałam twardy blat. 
- No nie wiem. To miejsce wydaje się takie wygodne... 
Zaśmiał się i biorąc mnie na ręce, zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku, mrucząc: 
- Jesteś taka piękna. 
- Dalej cię nienawidzę, pamiętaj - przypomniałam z uśmiechem, a zanim zdążył odpowiedzieć, skradłam mu kolejny pocałunek. 
- Jeśli tak ma wyglądać nienawiść, też cię nienawidzę - wymamrotał tylko, jeżdżąc palcami po mym nagim ciele. 
Naszym skradzionym wieczności chwilom przyświecało jasne światło księżyca.
_____________________________________
I feel something so right doing the wrong thing...
W końcu doczekaliście się momentu Beatrice i Hermesa! ;) Byłam o niego męczona od kilku miesięcy. Mam nadzieję, że podołałam Waszym wymaganiom, aczkolwiek wcześniej wyobrażałam sobie tę scenę nieco inaczej. 
Tymczasem miłośników czworonogów zapraszam na moją nową stronę, zajmującą się promowaniem psiaków do adopcji: KLIK (:
Następny rozdział (już przedostatni) za dwa tygodnie!


55 komentarzy:

  1. Brak mi słów... Rozdział bardzo fajny, warto było czekać dwa tygodnie. Chociaż, prawdę mówiąc, "bardzo fajny" to nie jest zbyt właściwe określenie na ten post. Jakoś nie mogę znaleźć odpowiedniego.

    Ktoś wywołuje halucynacje Beatrice? Brzmi ciekawie. Może Hekate czy Morfeusz? Jak na razie oni mi przychodzą tylko do głowy.

    Atena, moja ukochana bogini, jako psycholog... Z trudem powstrzymuję śmiech na myśl o tym. Nie widzę jej w tym zawodzie, co jeszcze bardziej potęguje moją wesołość.

    Końcówka prześliczna. Jak się cieszę, że Trice i Hermes nie chowają już do siebie uczuć (szczególnie Viator). Po prostu chciałoby się, żeby tak już było zawsze.

    Pozdrawiam
    Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc w mojej głowie rozdział wyglądał inaczej (i był krótszy!), ale cieszę się, że Ci się podoba (:
      Ani Hekate, ani Morfeusz - strzelaj dalej! :D
      Atena jako psycholog również mnie bawi, ale trzeba przyznać, że pasuje jej taki zawód - choć jest tylko przerywnikiem od bycia matematykiem, fizykiem i bogowie wiedzą co jeszcze.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  2. No, nareszcie nowy rozdział ^^ Oj, długo, długo na niego czekałam. Dobra, czytam i komentuję od razu, więc komentarz może wyjść dziwny i chaotyczny. Z góry za to przepraszam!
    Ta terapeutka Beatrice to doprawdy dziwna istota. Niby sympatyczna, niby pomocna, ale za grosz nie wzbudziła we mnie zaufania. I nie dziwię się naszej bohaterce, że tak niechętnie podeszła do całych zajęć. Skoro kobieta jest znajomą Hermesa istnieje prawdopodobieństwo, że może coś jej się wymkną w rozmowie z nim. No, ale w końcu dziewczyna opowiedziała o swoich problemach. W międzyczasie zaskoczyła mnie ta wizyta Hermesa i taka zmiana w jego zachowaniu. Czytając to wtedy nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi. Jeszcze bardziej zaskoczyłaś mnie tym, że psycholog niczego nie zauważyła, że to działo się tylko w głowie dziewczyny.
    Zdziwiło mnie też to, że tak szybko ją odprawiła. Czyżby spostrzegła coś interesującego? Może uda jej się rozwiązać problemy Beatrice, w końcu jest boginią mądrości!
    Fragment z perspektywy Hermesa też był fajny. Przyjemnie się go czytało. To musi być dziwne uczucie czytać coś o sobie i stwierdzić, że to kompletne brednie. Biedny Viator, przynajmniej mógł się pośmiać :P Przyznam, że trochę przesadził z tymi przytykami co do Selene. Sprawił jej przykrość. Dobrze, że w porę się opamiętał i umiał ją przeprosić, pocieszyć. Za to spodobało mi się to, co powiedziała Selene. To miłości. Tak, to było cudne. I mam szczerą nadzieję, że Hermes usłucha jej i nie będzie próbował zwiać w nieodpowiednim momencie.
    Och, i ta Atena! No cóż, spostrzegawczości można jej pozazdrościć, choć nie powiem, żebym była zadowolona, że tak łatwo przejrzała tą parkę i zaczęła wysnuwać swoje mądre wnioski, których naturalnie Hermes powinien posłuchać i postarać się do nich dostosować. Ale tego nie zrobi, prawda? Zakazany owoc ponoć smakuje najlepiej, a Bea stała się dla niego bardzo ważna. Wątpię czy w tej sytuacji mógłby się jeszcze wycofać.
    Hmmm.... i jeszcze ta nowinka z tym, że ktoś zsyła na dziewczynę te halucynacje. Tak, to brzmi ciekawie i może nieco upiornie. Póki co nie mam pojęcia, kim może być ten sadysta lub sadystka, ale pewnie zbyt długo nie potrzymasz nas w niepewności. Nie jesteś taka okrutna! :D
    Ha! Ten ostatni fragment był niesamowity! Cóż, nie przypuszczałam, że nasza Beatrice zacznie lunatykować i zawędruje prosto pod rezydencję Hermesa i Selene. To jak wspięła się pod drzewie było naprawdę dobre. Szkoda, że tak nieprzyjemne w skutkach :P Zastanawia mnie ten tajemniczy gość Viatora, którego dostrzegła dziewczyna. Kimże on był? Pewnie powinnam się czegoś domyślić, ale wiem tyle samo co wiedziałam, zanim się pojawił. Ciul z tym! Ważniejsze jest to co nastąpiło na końcu! Bardzo podobała mi się opiekuńczość i troska Hermesa, podobała mi się ich rozmowa i... ojejku, no scena między nimi też mi się podobała! (Muszę zainwestować w słownik synonimów, bo jakoś dzisiaj z nimi u mnie kruchutko xD)
    Mistrzowsko opisałaś emocje i uczucia. No po prostu cudnie! Śmiało powiem, że to był chyba jeden z twoich lepszych rozdziałów. Ale, że zbliżamy się już do końcówki? :o No co ty? Przecież tyle kwestii wciąż jest niewyjaśnionych! Oj, aż boję się pomyśleć, co tam wymyśliłaś w swojej główce.
    No dobra, to chyba tyle chciałam dzisiaj napisać.
    Pozdrawiam i życzę ci mnóstwo weny :*
    Ps. Polubiłam twoją stronkę. Też kocham psy, a ten cel uważam za bardzo szlachetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za długi komentarz. Moja odpowiedź będzie wyglądać dość marnie w porównaniu z nim, ale trudno. Wystarczająco się napisałam przy tym rozdziale xD
      Atena bardzo szybko zdążyła rozszyfrować Beatrice - jest niczym Sherlock Holmes w spódnicy. Jej halucynacje również na długo nie pozostały dla niej zagadką. Hermes rzeczywiście przesadził z tymi przytykami, ale taki już jest, szczególnie jeśli chodzi o Selene. Lubi ją drażnić. Na szczęście szybko się zrekompensował. Z kim rozmawiał? To pozostanie moją tajemnicą i nie dowiecie się już tego w tym opowiadaniu (; Aczkolwiek w kontynuacji jego rozmówcy staną się jaśni. Co do osoby, która powoduje halucynacje, dowiecie się tego w ostatnim rozdziale (czyli już bardzo niedługo). Gdy Beatrice zawędrowała pod dom Hermesa było już wiadome, co się stanie - nawet jej podświadomość ją popychała w jego ramiona :D
      Dziękuję za tak pozytywny komentarz i za polubienie strony! (:

      Usuń
    2. Hah, aż sama się zdziwiłam widząc, że wyszedł tak rozwlekły - myślałam, że wyjdzie dużo krótszy :P
      Ej, jak to się nie dowiemy? Ja ce wiedzieć :D Ce wiedzieć wszystko! No, ale dobra już nie marudzę tylko czekam na nowość :D
      W ogóle u mnie też niedawno nowy rozdział się ukazał, więc jak masz ochotę i odrobinę czasu to zapraszam :D

      Usuń
    3. Przeczytałam połowę Twojego rozdziału kilka dni temu, potem musiałam odejść od komputera i zapomniałam przeczytać całego ;( Wpadnę do Ciebie jeszcze dzisiaj!

      Usuń
  3. - Słyszałam, że z kłopotami najlepiej się przespać.
    hahaha to był chyba mój ulubiony moment tego rozdziału. I tak się cieszę, że w końcu się doczekałam! Oni są dla siebie idealni, od początku było to widać.
    Biedna Selene :( Bardzo ją polubiłam, odkąd ją przedstawiłaś.
    Wyobrażenie Ateny mogę uznać za bardzo trafne :D Wiecznie wygłaszająca swoje racje, uporządkowana pani psycholog? naprawdę, jakbyś wyrzuciła ją z mitologii to tal by właśnie wyglądała.
    Czy Hermes rozmawiał z Afrodytą?
    I gdzie ona była, skoro to takie ponure miejsce?
    Tak sobie pomyślałam, że to Hades i że może rozmawiał z Persefoną, ale z wyglądu to bardziej by wskazywało jednak na Afrodytę. Co ona tam robi? :o
    Ta druga historia, o której wspominałaś nadal aktualna?
    ah, no i nie mam zupełnie pojęcia, kto mógłby podsyłać te wizje. Czy Okeanos nie byłby zbyt przewidywalny, gdyby zrobił coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam to zdanie, Beatrice poszalała :D
      Fajnie, że spodobała Ci się Atena, również tak sobie wyobrażałam. Hermes nie rozmawiał z Afrodytą, ale nie mogę zdradzić, kto był jego rozmówcą (; Kontynuacja jak najbardziej aktualna (mam 94893248329 pomysłów na nią!). To właśnie dopiero w kontynuacji wyjaśni się, z kim rozmawiał Hermes i gdzie się owa kobieta znajdowała (:
      Okeanos chce utrzymać swą córkę przy życiu, więc on nie podsyła jej halucynacji. W ostatnim rozdziale się wszystko wyjaśni (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  4. - Wejdź i usiądź, proszę - odezwała się, a ostatnie słowo wypowiedziała z widocznym trudem, jakby nie zwykła do jego brzmienia. - Nie nawykła.
    Kobieta wstała ze swego tronu, a odgłos uderzania jej niskich obcasów po podłodze rozniósł się po całym pomieszczeniu. - To brzmi tak, jakby odgłos rozszedł się po podłodze w całym pomieszczeniu. Chyba powinno być 'odgłos uderzania jej niskich obcasów o podłogę rozniósł się po całym pomieszczeniu'.
    - Jedyną? To musi być pani bardzo dobra w swoim fachu - zauważyłam i pożałowałam tego w momencie, w którym obrzuciła mnie morderczym, aczkolwiek spokojnym spojrzeniem. - Nie umiem sobie wyobrazić, jak mordercze spojrzenie może być spokojne. To tak, jakby powiedzieć, że bazyliszek popatrzył z miłością na swoją ofiarę. Jeśli rozumiesz, co mam w tym momencie na myśli.
    Ta kobieta mnie tak onieśmielała, iż nie chciałam się w nią wdawać w żadne kłótnie. - Z nią.
    - Więc dlaczego się rumienisz? - po tym pytaniu moje policzki jeszcze bardziej poczerwieniały. - Zdanie po myślniku powinno być zaczęte wielką literą.
    - Co tu robisz? - spytałam, starając się zachować neutralny wyraz twarzy. - Cały czas się zastanawiam, na ile wyraz twarzy może pozostawać 'neutralny'. Hm. Chyba zdecydowanie lepiej brzmiałoby, gdyby był po prostu obojętny.
    Selene odwróciła się do niego, umorusane mąką ręce trzymając daleko od ubrania i obrzuciła go wzrokiem. - Nie wiem, na ile forma 'obrzucić kogoś wzrokiem' jest poprawna. Chyba raczej mówi się 'obrzucić kogoś spojrzeniem'.
    Wierchem dłoni wytarła łzy i uśmiechnęła się lekko, choć jej oczy wciąż się szkliły. - Wierchem dłoni, powiadasz? :D
    Dziewczynę, która znaczy dla ciebie tak dużo, że zwróciłeś się po pomoc do mnie - gdy otworzył usta, uciszyła go[...]. - Kropka po 'mnie', a 'gdy' wielką literą.
    - Co? - czy naprawdę myślał, że zwiedzie ją udawaniem głupka? - To samo: 'czy' pisane już wielką literą.
    Najgorsze było, ze wydawały się przy tym tak niesamowicie realne. - Że.
    Ponownie ponowiłam w myślach pytanie - po co, na bogów, włamałam się na posesję Hermesa? - Ponownie ponowiłam, a masło jest maślane. Kto by pomyślał?
    Przeszukałam swój umysł w poszukiwaniu informacji, ale natrafiłam jedynie na pustkę. - Tu głowy nie dam, ale szukać w poszukiwaniu?
    Boję się, że pewnego ranka przestanę rozróżniać fikcję, a rzeczywistość i utknę w halucynacji na wieczność. - Fikcję od rzeczywistości. Fikcję a rzeczywistość brzmi tu trochę nie po polsku, moim zdaniem.
    Moich nozdrzy doszedł seksowny zapach jego wody kolońskiej. - Chyba nie ma w tym nic złego, ale ja nie umiem się powstrzymać, przepraszam: seksowny zapach wody kolońskiej brzmi śmiesznie. Szczególnie w tej sytuacji. xD
    - Skoro tak mnie nienawidzisz, dlaczego się we mnie zakochałaś?
    Gdy jego pytanie do mnie dotarło, odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do jednej z szafek w kuchni.
    - Odniosłam wrażenie, że Hermes wciąż ją trzyma. Dlatego ja się pytam: jakim cudem tak po prostu udało jej się od niego odwrócić i odejść? Zawsze wydawało mi się, że to silny facet, hm. Myliłam się?
    Gdy jego pytanie do mnie dotarło, odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do jednej z szafek w kuchni. Choć dawno wypiłam czekoladę, przytknęłam kubek do ust. - Tam było raz, to jest dwa: zdawało mi się, że siedzieli przy stole, więc kubek, skoro Beatrice z niego piła, też chyba powinien stać na stole, a nie na szafce, prawda? Poza tym ej, no chwila moment! Jaki jest sens przykładania do ust pustego kubka? O.o Czuję się staroświecka, bo tego nie pojmuję.
    Nagle silne ręce mnie oplotły, wyjmując z dłoni kubek i odkładając go na stół. - O, a tu stół znowu! Sieczkę z mózgu mi zrobiłaś, kochana, zgłupiałam zupełnie. A zawsze byłam święcie przekonana, że bardziej to już nie mogę. :D
    Siedziałam teraz na kuchennym blacie, oplatając mężczyznę nogami pasie. - Nogami w pasie.
    No i tradycyjnie - pogubiłaś kropki w niektórych dialogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj jestem wyjątkowo marudna i niewdzięczna, będę psioczyć, psioczyć i jeszcze raz psioczyć. Odniosłam wrażenie, że z Beatrice to się wybitnie rozchwiana emocjonalnie kobitka zrobiła. W jednej chwili jest przerażona, sekundę później urządza przed Hermesem zmysłowy taniec, zaraz potem jest przygnębiona, w następnym momencie wściekła, a na koniec aż płonie z żądzy, bynajmniej nie mordu. Ja naprawdę przestaje ogarniać tę dziewczynę. Rozumiem, że przeżywa trudny okres i właściwie nie ma się jej co dziwić, ale, hm. To jest chyba kwestia tego, że nie dałaś nam - ani przede wszystkim sobie - zbyt wiele czasu, by szczegółowo, krok po kroku, pokazać wszystkie zachodzące w dziewczynie zmiany. Tak po prostu jednego dnia z walecznej lwicy stała się płochliwym królikiem, jak to ona sama powiedziała.

      Skoro już o tej żądzy napomknęłam... Ty tak poważnie? Beatrice naprawdę wylądowała w łóżku z Viatorem? W dodatku mając w nosie fakt, że Selene jest na górze? Nie wierzę, że to zrobiłaś. Pomijając już wszystkie mniej istotne szczegóły - na bogów, ona ma dopiero siedemnaście (szesnaście!?) lat! Rozumiem, że się kochają, że ich miłość jest niezwyciężona i aż nie mogą wytrzymać tego piekielnego ognia pożądania, ale miałam nadzieję, że chociaż Hermes ma odrobinę mózgu. Nie żeby było w tym cokolwiek złego, ale naprawdę nie spodziewałam się, że im to zrobisz. Po prostu to takie... ugh, no nie, ona ma siedemnaście lat, no! Winszuję, bo udało Ci się zaszokować Tacka. I to naprawdę mocno.

      Pani psycholog od początku wydawała mi się podejrzana i wyjątkowo nieprofesjonalna. I właściwie już chciałam krzyczeć, bo gwarantuję, że żaden profesjonalista na dzień dobry nie spytałby swojego pacjenta, czy jest wariatem. Nie wspominając już o reszcie zachowań tej uroczej pani. Ale potem wyszło na jaw, że to przecież tylko Atena i już nie będę krzyczeć, bo właściwie całkiem podoba mi się jej kreacja, a w jej świetle zachowanie pani psycholog nie jest niczym dziwnym, a wręcz przeciwnie. Choć, fakt faktem, mało delikatna z niej kobitka. :D

      Perspektywa Hermesa była ładna. Z początku lekko się ciągnęła, ale ogólnie czytało się bardzo dobrze. Szczególnie spodobał mi się fragment z Selene, ale to chyba nic dziwnego - powszechnie znany jest fakt, że uwielbiam tę dwójkę. Nie powiem, Viator zachował się jak idiota i miałam ochotą sprezentować mu darmową kastrację, ale na szczęście zdążył się zreflektować, zanim wzięłam się do działania. I tu kolejny plus dla Ciebie - im dalej czytam Zaplątanych, tym większą mam ochotę zaprzyjaźnić się bliżej z mitologią, której tak po prawdzie nigdy nie znosiłam.

      Nie mam żadnych przypuszczeń, kto mógłby zsyłać te halucynacje na Beatrice, a to dziwne. Czy to znaczy, że się starzeję? :<

      Generalnie czytało się dosyć lekko, choć, jak mówiłam, jestem na nie dla ostatniego fragmentu. I nie wiem sama, czy bardziej ma na to wpływ fakt, że ona ma TYLKO siedemnaście lat, czy to, że od samego początku byłam przeciwna tej parze.

      Na koniec powiem tylko, że bardzo chętnie przygarnęłabym (p)sierotę (<3), gdyby nie fakt, że mam już swoją własną kupę futra, którą kocham tak bardzo, że co najmniej trzy razy dziennie obiecuję mu kastrację. No i mam do Częstochowy jednak spory kawałek, niestety. Ale Dolar jest uroczy. Rzucając na ruszt fakt, że osobiście wolę koty od psów - to musi być wybitnie uroczy psiak. Mam nadzieję, że szybko znajdzie nowy dom!

      Tack.

      Usuń
    2. Muszę bronić honoru Beatrice, więc zaczynamy! :D
      Podczas podróży do Aten obchodziła swoje osiemnastoletnie urodziny, więc jest pełnoletnia. Poza tym, jak zapewne zauważyłaś, jest dość dojrzała jak na swój wiek.
      Ja wiem, że ich nie lubisz (razem) i wgl ich romans jest dla Ciebie ble, ale jest w pełni legalny! No pomijając, że ona jest jego uczennicą, ale w czasach wojny to raczej nie ma dużego znaczenia :P
      Jak też pewnie zauważyłaś i Selene i Hermes są bardzo odważnymi ludźmi, więc Selene na piętrze im nie straszna. Choć przyznaję, że ja bym się na coś takiego nie zdecydowała...
      Beatrice zaczyna faktycznie wariować i to się robi z każdą chwilą coraz gorsze, aczkolwiek w towarzystkie Hermesa halucynacje znikają. Ona bardzo potrzebowała jego towarzystwa, a że mieli się ku sobie od dawna, nic dziwnego, że skończyli razem w łóżku. Gdyby to opowiadanie miało zaplanowanych powiedzmy 40 rozdziałów, inaczej bym to wszystko opisała, ale niestety wena zaczyna mi się kończyć, a nie chcę pisać tasiemca. Wiele osób wręcz błagało o taką scenę, więc oto jest, jaka jest.
      Do mitologii jako takiej raczej odradzam zaglądać, bo jak to określił Hermes (i Selene) jest to stek bzdur :D Najlepiej przeczytać książki na podstawie mitologii, bo to jest naprawdę ciekawe (np. Percy Jackson).
      Żadnych przypuszczeń co do tego kto zsyła halucynacje? Trolololo, to Cię zaskoczę za dwa rozdziały ^^
      W schronisku mamy 360 psów, a niektóre z nich już chyba nigdy nie znajdą domu :'( Trzymam jednak za nie kciuki i nagłaśniam ich ogłoszenia, jak tylko mogę.
      Dziękuję! :*
      .

      Usuń
    3. Poprawka!
      "Jak też pewnie zauważyłaś i BEATRICE i Hermes są bardzo odważnymi ludźmi".
      Co do błędów z Twojego pierwszego wpisu poprawię jutro, bo dzisiaj mi się już nie chcę :(
      Odniosę się tylko do pustego kubka - Trice udawała, że coś tam jeszcze jest ^^

      Usuń
    4. Poważnie ma już osiemnaście lat? Musiałam przegapić ten moment. Wobec tego wytaczam inne działo - odniosłam takie wrażenie zapewne dlatego, że nie zawsze zachowuje się jak osiemnastolatka, ale o tym już chyba kiedyś wspominałam. Niemniej... ona nie jest już dziewicą. Ja nie chcę, ja chcę, żeby założyć jej pas cnoty.
      Żartowałam. Chodzi mi tu po prostu o to, że Twoje opowiadanie jest lekkie i przyjemne. Seks z kolei to dosyć poważny temat, a ja na co dzień nie jestem raczej zwolenniczką takiego mieszania seksu z młodzieżówkami. No ale nic, to tylko moje zdanie.
      E tam, stek bzdur. Jest wiele naprawdę ciekawych, jak choćby nordycka, za którą ostatnio próbowałam się zabrać. Sęk w tym, że strasznie ciężko się to czyta.
      Przypuszczam jedynie, że to ktoś, kto jest bardzo blisko Beatrice, ktoś z Siedziby z pewnością (i módl się, żeby to nie była Selene), ale żadnego konkretniejszego typu nie mam. No zabij mnie, a nie zgadnę.

      Usuń
    5. A propos piesków jeszcze. https://m.ak.fbcdn.net/scontent-a.xx/hphotos-ash3/q71/s720x720/1017333_195057880693344_1828445731_n.jpg - Ten piękny, jasny kudłacz wygląda zupełnie jak moja kochana kupa futra, tylko że mój Loki jest dużo ciemniejszy, bardziej szaro-bury z białym krawatem. On w ogóle jest kolorowy. Ale tak to jest toćka w toćkę jak ta psinka! <3 (Owszem, nie mam zielonego pojęcia, po co Ci to mówię i tak, zdaję sobie sprawę, jak bardzo musi to być dla Ciebie pasjonujące. :>)
      Co do kubka - no tak, pewnie udawała, aczkolwiek... Picie z pustego kubka i tak jest dziwne. xD

      Usuń
    6. Przynajmniej nie posiałam tego seksu w stylu +18, więc nie jest aż tak źle :D
      Ja mitologię miałam jako lekturę i była dla mnie ciekawa tylko gdy były wzmianki o bohaterach mojego opowiadania ;) Ogólnie jej styl jest strasznie nudny, ale trzeba przyznać, że jak się wie, na co zwracać uwagę, jest ciekawa.
      Nie mogę zdradzić, kto powoduje halucynacje, ale bardzo mnie korci... no nic, jeszcze sobie poczekasz :p
      A Twój Loki jest śliczny w takim razie i ma śliczne imię (czyżby fanka Thora?) (:

      Usuń
    7. A tak, to trzeba Ci przyznać i chwała ci za to. :D
      Mitologię jako lekturę to każdy chyba miał. Aczkolwiek przyznaję, że nigdy nie przykładałam do tego większej wagi. Dla mnie była to zwykła męczarnia. A teraz i tak chyba muszę nadrobić braki. W przyszłym roku matura z polskiego sama się nie zda. <3
      Nie, prawdę mówiąc Thora nawet nie znam. Zwyczajnie wielbię mitologię nordycką, przynajmniej te fragmenty, z którymi zdołałam się zapoznać. W szczególności właśnie historię Lokiego i jego żony - Sigyn. Są wspaniałą parą, gorąco polecam. A mój prywatny Loki, no cóż, może i jest śliczny, ale za to imię idealnie zgrywa się z jego charakterem. :>

      Usuń
    8. Ja mam za dwa lata maturę, ale właśnie wczoraj miałam na polskim taką próbną ;\ Niestety już od 1 klasy mamy przygotowania.
      W sumie nawet nie wiedziałam, że jakiś Loki był w mitologii, pierwsze co mi się skojarzyło to właśnie wielbiony przez wszystkich Loki z Thora (choć nie wiem czemu wszyscy go aż tak lubią o.o) :D

      Usuń
  5. woo rozdział super ale teraz jak czytam to cały czas mam wrażenie że to halucynacje wiec nie wiem co myśleć xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie się porobiło sporo halucynacji, ale zapewniam, że końcówka nią nie jest (:
      Zaspoileruję też, że przyszły rozdział będzie wolny od halucynacji.

      Usuń
  6. Kocham, kocham, kocham <3 długie rozdziały, tego bloga i ciebie! no patrzcie no wzięło mi się na wyznania. źle ze mną xd
    nooo ten tegooo eeeee nie wiem od czego zacząć! początek czy koniec? a może środek? cholercia...
    no dobra chronologicznie niech będzie. Atena jako pani psycholog. szczerze? nigdy nie chwiałabym do niej pójść! no po prostu nie. jakoś tak... nie. nawet nie wiem czemu xd
    biedna Sel. tak mi się jej szkoda zrobiło. biedaczka!
    no i końcówka. ochy achy i echy. chyba tylko to jestem wstanie powiedzieć. miłość rządzi jak zawsze;3 chociaż, mam wrażenie, że jeszcze coś tu poprzekręcasz^^

    Dziś krócej, niestety. no cóż taki dzień. ale chyba mi to wybaczysz, prawda? ^^ kiedy ferie? czy możemy podczas nich doczekać się czegoś więcej?
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało (: Ten komentarz nie jest wcale tak krótki. Też bym nie chciała iść do Ateny, wyleciałabym z krzykiem, gdyby mnie prześwietliła tym wzrokiem i już wszystko o mnie wiedziała.
      Ferie właśnie mi się zaczęły! Może uda mi się napisać rozdział wcześniej :)
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. mogę nie jest krótki, ale w porównaniu z tym poprzednim to może się chować xd
      Zazdroszczę ci ferii. ja zaczynam dopiero za dwa tygodnie -,- mam nadzieje, ze coś coś ci się uda napisać ^^

      Usuń
  7. Nawet sobie nie wyobrażasz jak jednocześnie wielbię Cię i kocham, jak i nienawidzę i chcę zabić...
    Piękny rozdział <3
    Sesja u psychologa... Pani Doktor Atena. Hm... nawet fajnie to brzmi... :)
    Rozmowa Selene i Hermesa była... świetna. Szczególnie końcówka. Selena zawsze była taka twarda i wszystkim doradzała, a teraz pokazałaś jej słabszą stronę.
    A co do końcówek... To było cudowne!!! Jak Beatrice do niego przyszła i ta ich rozmowa i to wszystko!!! CUDO!!! Kocham, kocham i jeszcze raz kocham!!!
    Selena po prostu musiała się wtrącić...
    Ja nie wytrzymam tych dwóch tygodni!!!
    I jak to jeszcze dwa rozdziały?! (chociaż o tym nam wiadomo od dawna) Jak to?!
    Czekam niecierpliwie i życzę dużo weny, by być może rozdział ukazał się wcześniej. (chociaż to raczej złudne marzenia...)
    Laciata <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same komplementy, jak widzę (; Dziękuję!
      Moim zdaniem końcówka wyszła średnio, ale cieszę się, że się podoba.
      Niestety tylko dwa rozdziały + epilog, ale zaraz potem rusza kontynuacja (może nie tak zaraz, ale ruszy ^^).
      Rozdział ma 50% ukazania się wcześniej :D

      Usuń
  8. Korci mnie by skomentować ostatnią scenę, ale spróbuję tym razem napisać coś chronologicznie ;)
    Wiedziałam! Wiedziałam, że to była Atena, ale już nie domyśliłam się, że to była halucynacja. Właśnie tak sobie wyobrażałam Atenę, jak ją opisałaś.
    Och, scena z Selene była taka... Inna. Zawsze przekomażania, a tu takie coś. Oczywiście nie idzie na minus ;)
    Wkraść się do rezydencji boga? Dla Beatrice spoko. Bo co z tego, że to BÓG. Można się bezkarnie wkradająca do domu :) zwłaszcza, gdy można się wytłumaczyć halucynacjami.
    Ostatnia scena? Na początek myślałam, że to będzie halucynacja, więc nie mogąc się oprzeć przeczytałam końcówkę, a dalej już spokojna czytałam :D
    Wybacz ze krótkość i jakoś komentarza, ale jestem już śpiąca, zwłaszcza że czytam po obejrzeniu horroru i rozdział wzięłam jako "bajkę na dobranoc" :)
    Z niecierpliwością czekam na cd ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Atena rzeczywiście zachowywała się jak typowa bogini mądrości. Chciałam pokazać również bardziej kruchą stronę Sel, gdyż zawsze była ukazywana jako silna i zaradna. Dla Beatrice włamanie do domu to pestka! Choć na trzeźwo by tego raczej nie zrobiła...
      Dziękuję! :*

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli będzie w moim komentarzu nielogicznego, głupiego, może nawet okropnego, zwalam to na późną porę (;
    Cóż, zaczynając od początku, choć korci mnie skomentowanie sceny Trice&Hermes, było genialnie. I wiedziałam! Wiedziałam, że wizjami Beatrice ktoś steruje, bo naprawdę niefajnie się żyje z myślą, że najlepsiejsza na świecie bohaterka, oszalała. Mówię prawdę i tylko prawdę, przysięgam. I ten rozdział jest świetny, nie wiem, czy o tym wspomniałam, czy nie, ale komplementów nigdy za dużo (byle Ci tylko woda sodowa do głowy nie uderzyła! (: ).
    Tak czy tak, Atenę wykreowałaś bardzo dobrze ;) Zdarzyło mi się reżyserować przedstawienia szkolne (buahaha, Mad reżyser! *.*), w których Atena była bardzo podobna, choć aktorka była źle dobrana.
    Część z Selene i Hermesem była świetna, doprawdy. Humor, ale nie przesadzony, no i oczywiście wycinek z mitologii! Szczerze mówiąc, Twoje opowiadanie sprawia, że jestem najlepsza w klasie z mitologii, za co bardzo dziękuję. Ciągnie mnie teraz do mitów dużo bardziej niż wcześniej (:
    No, a teraz najświetniejsze, żeby się nie powtarzać, na koniec. Było genialnie, Bea wędrująca w kapcioszkach-króliczkach i płaszczyku przez labirynt. Potem opis Aresa, jeśli dobrze się domyślam i rozmowy przy kawce. Potem bardzo ładny opis... Hermesa i najlepsze wrzaski Sel dobiegające z piętra :)
    Było przemyślanie, w odróżnieniu do mojego komentarza. Było fajnie. I było romantycznie... d;
    No! To się nagadałam, bełkot totalny, ale komentarzyk w dniu publikacji musi być :) Przy okazji dowiedziałaś się paru rzeczy o mnie. Teraz dobranoc, bo jutro trzeba wstać!
    Pozdrawiam,
    Mad ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi słodzisz!
      Bardzo się cieszę, że Ci się podobało i że mam swój udział w Twoich dobrych ocenach z mitologii. Myślami Beatrice steruje ktoś bardzo potężny i jak powiedział Hermes, dziewczyna jest przez to w wielkim niebezpieczeństwie. Zapewne to właśnie świadomość, że może ją stracić skłoniła go do tego, co stało się w końcówce. Co do mężczyzny w mgiełce to muszę Cię rozczarować, to nie jest Ares, aczkolwiek ktoś równie niebezpieczny. Wyjaśni się to w ostatnim rozdziale, a potem ta postać będzie główną w kontynuacji Zaplątanych ;)
      Dziękuję! :*

      Usuń
  11. Przeczytałam ^^.
    Zwidy Beatrice stają się coraz poważniejsze. Faktycznie ma problem z odróżnieniem jawy od omamów, i pewnego dnia może ją to wpędzić w kłopoty. Ale może faktycznie ktoś robi to celowo, licząc, że dziewczyna w końcu się załamie? Zastanawiam się tylko, kto to jest, w sumie nikt konkretny nie przychodzi mi do głowy, bo bardzo mało pamiętam z mitologii. Przerabiałam ją bodajże w 4 czy 5 klasie, czyli bardzo dawno temu, i to dość fragmentarycznie ;P.
    Ale mi się podobało. Nie było może jakiejś bardzo dynamicznej akcji, ale i tak było ciekawie. Ta rozmowa z Ateną też wyszła dobrze, choć miałam wrażenie, że jest ona taką dość zimną, nieprzystępną osobą, i faktycznie bardzo łatwo ustawiła dziewczynę do pionu. Choć to, że potem opowiadała o tej rozmowie Hermesowi, było dość takie... nie w porządku.
    Ale jego troska o nią mi się podoba. Bo przecież mimo wszystko mu na niej zależy, nawet jeśli próbował się z nią rozstać, bo przerósł go taki związek. I z kim rozmawiał, kiedy przyszła do niego Beatrice?
    Podobają mi się też jego relacje z Selene, ciekawe, czy weźmie sobie jej słowa do serca. Swoją drogą, czemu takie romanse są zakazane? To jak powstają nowi herosi, jeśli nie z romansu bogów ze zwykłymi ludźmi? A sporo ich jest przecież w tym opowiadaniu ^^.
    Nie spodziewałam się, że dojdzie między nimi do wiadomej sceny ^^. To było pewne zaskoczenie, ale mimo to przyda im się taka chwila beztroski, zwłaszcza w obecnych okolicznościach.
    Sorry za taki zagmatwany komentarz, ale w międzyczasie poprawiam też swój rozdział, który chcę dzisiaj wrzucić, i trochę jestem rozproszona ;). Ale ogólnie mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku odpowiem na pytanie, czemu takie romanse są zakazane - choć bogowie mogą się wiązać na jedną noc w celu "zrobienia" herosów, dłuższy i poważniejszy związek jest zabroniony. Dlaczego? Bo bogowie mogliby zdradzić ważne sekrety śmiertlenikom, bo z pewnością chcieliby ich przemienić w nieśmiertelnych (a na taki zaszczyt zasługują tylko naprawdę zasłużeni). Jest dużo powodów przeciw (:
      Atena zawarła układ z Hermesem, że mu o wszystkim powie, więc musiała się z niego wywiązać. Myślę, że to Hermes zachował się najbardziej nie w porządku, choć było to spowodowane troską o Beatrice.
      Dziękuję!
      I z niecierpliwością czekam na rozdział u Ciebie.

      Usuń
  12. Jak to ostatni?!? Nie zgadzam się ( mimo obiecanej kontynuacji)!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest przedprzedostatni rozdział, zostały jeszcze dwa + epilog (; Nie chcę ciągnąć tej historii na siłę, mam już umyślone całe zakończenie. A kontynuacja będzie (przynajmniej taką mam nadzieję) dużo lepsza, niż Zaplątani ^^

      Usuń
    2. Tego nic nie przebije :D

      Usuń
    3. Nie przesadzajmy, w Zaplątanych niestety jest dużo błędów logicznych, których postaram się nie robić w drugiej części. (; Myślę również, że miejsce akcji w 2 części (Hades) będzie lepsze, niż tutaj :D

      Usuń
  13. Od spamu mam osobną zakładkę, ale życzę sukcesu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnia scena <3 <3 <3 (chociaż na początku myślałam, że ma halucynacje)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czegoś takiego to nawet halucynacja by nie wymyśliła :D

      Usuń
  15. „Gabinet, do którego weszłam po ówczesnym zapukaniu, był elegancki i przestronny.” – zastanawiam się, czy „ówczesny” powinno tutaj być. Ja bym raczej dała „wcześniejszy”, ponieważ ówczesny zazwyczaj używa się, gdy się omiawia coś, co się zdarzyło w jakichś tam czasach, ale raczej nie w takim kontekście. Ja się mogę mylić oczywiście, lecz wolę na wszelki wypadek zwrócić uwagę. Np. jak mówisz o średniowieczu, to piszesz, że w ówczesnym okresie, czy coś. Ale jak mówię, ręki nie oddam!
    „Kobieta wstała ze swego tronu, a odgłos uderzania jej niskich obcasów po podłodze rozniósł się po całym pomieszczeniu.” – o podłogę
    „Ta kobieta mnie tak onieśmielała, iż nie chciałam się w nią wdawać w żadne kłótnie. „ – z nią
    „Popołudnie spędził w swoim domu, czytając stek bzdur, którzy ludzie nazwali mitologią.” – który
    „Wierchem dłoni wytarła łzy i uśmiechnęła się lekko, choć jej oczy wciąż się szkliły. Złapała jego rękę i powiedziała cicho” – wierzchem
    „Spośród wszystkich, których znałam, wybrałam przyjść dzisiaj właśnie dla niego. „ – do niego

    Tam ta rara ra ram! Haha, nawet sobie nie wyobrażasz, jak zareagowałam na ten ostatni fragment. Z początku czytam, czytam… nic. Całują się, OK. I nagle taki wredny, psychopatyczny uśmiech na mojej twarzy! Dziękuję Bogu, że moje siostry nie zechciały wejść w tedy do pokoju, bo znów nazwałyby mnie psychiczną i kazały się leczyć (całkiem na serio). Ale naprawdę, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo czekałam na ten moment, dopóki w końcu nie doszło do takiej ostatateczniej konfrontacji między Hermesem a Beatrice. O kurcze, spodobało mi się to. Tylko ta Selene… no, wszystko zepsuła! Całą atmosferę! Na szczęście Viator nie próbował jakoś się z tego wywinąć. Dzięki Ci Zeusie! :D
    Teraz Atena… T naprawdę była ona? Rozmawiała z Beatrice? Bo skoro uznała, że jest piękna, to rzeczywiście coś nie bardzo. Nie trzeba czytać słów Hermesa, aby wiedzieć, że ta bogini nigdy pięknością nie grzeszyła. Dlaczego więc Trice ją zobaczyła? Może wyobraziła sobie tego, kogo chciała widzieć? A może to zupełnie ktoś inny z nią rozmawiał, ten, który zsyła na nią halucynacje?
    I chłopak z irokezem. Uśmiechnęłam się, gdy o nim czytałam. Nie wiem, czy wspominałaś już jego imię, lecz mam pewność, iż kiedyś już pojawił się w opowiadaniu. Hermes był wtedy u Zeusa, bodajże z Afrodytą i próbowali znaleźć sposób na „zabicie” Beatrice. Jeśli dobrze pamiętam, wtedy ten chłopak wjechał do Olimpu na motorze i wszedł do siedziby Zeusa. Ale więcej nie potrafię wyciągnąć z mojej pamięci. Wiem jedynie, że od razu wzbudził moją niechęć. Wiedziałam, że jeszcze kiedyś o nim usłyszę. Zobaczymy więc, co wspólnego ma z całą tą sprawą. Od razu podejrzewałam, że troszeczkę może namieszać, więc może się nie myliłam? ;)
    Chyba nie muszę mówić, że rozdział naprawdę Ci się udał, bo chyba wynika to samo przez się z mojej pierwszej reakcji :D W dodatku było dużo opisów i ogólnie jakiś taki dłuższy się wydawał. Pojawiło się sporo błędów, ale to liczymy jako literówki, więc zdarza się. Czyli moja ocena całkowicie pozytywna! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wskazanie błędów, zaraz poprawię (:
      Kiedyś musiało dojsć do czegoś więcej między Trice a Hermesem, a że zbliżamy się do końca opowiadania doszła do tego teraz :D Beatrice nie nazwała Ateny piękną, tylko seksowną, a to pewnie dlatego, że ubrana była w taki strój "bibliotekarki", a wiadomo, że niektórych facetów to kręci :D Poza tym Trice chciała się podroczyć z Hermesem.
      Scar (bo tak się nazywa mężczyzna z irokezem) rzeczywiście był już kiedyś w opowiadaniu. Nie myślałam, że jeszcze ktoś o nim pamięta... Oj, on namiesza BARDZO dużo, dobrze Ci się wydawało. Zdradzę, że będzie on główną postacią w kontynuacji Zaplątanych :p
      Dziękuję! :*

      Usuń
  16. Cudowne... pisz dalej bo mnie rozszarpie z ciekawości. Zapraszam na mojego początkującego bloga ;)percy-and-annabeth-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeny... Po prostu zachwyca mnie Twój takent :D Historia Beatrice i Hermesa jest tak wciągająca, że gdy zacznę czytać nie mogę przestać, a jak się skończy rozdział, myślę tylko o tym co będzie dalej XD Świetne ^^ Życzę duuuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :*
      Nowy rozdział może uda mi się dodać wcześniej (:

      Usuń
  18. Jak ja się zabieram za komentowanie to juz naprawdę święto. Rozdział przeczytałam w sobotę, a dopiero we wtorek zrobiłam to jeszcze raz, aby sklecić parę w miarę normalnie wyglądających zdań :)

    Atena bawiąca się w psycholożkę to niespodziewany widok. Nawet nie sądziłam, że podjęłaby się takiego zadania, a co dopiero siedziała i rozmawiała z Beatrice. Oczywiście nie pochwalam tego w jaki sposób potraktowała dziewczynę. Bo widząc, że ona rzeczywiście ma problem, powinna z nią to przeanalizować, zastanowić się w jaki sposób jej pomóc, a nie wypraszać z gabinetu. Z drugiej strony miała już jakieś podejrzenia i właściwie dzięki Hermesowi pojawiła się pewność, że coś się dzieje. Kombinowałam jak mogłam wymyślając swoje teorie na temat stanu Beatrice, a odpowiedź jest całkiem prosta. Ktoś chce się jej po prostu pozbyć. Oby to nie był Zeus, bo mam nadzieję, że nadal jest przekonany, iż Bea żyje.

    Zaskoczyłaś mnie zakończeniem rozdziału. A więc Beatrice przyszła pod rezydencję Hermesa, bo pchała ją tam podświadomość ogarnięta wariactwem (jeju, jak to dziwnie brzmi). I też nie spodziewałam się, że jednak zdecyduje się wejść do środka, wykrzyczeć wszystko Viatorowi w twarz, a następnie pójść z nim do łóżka. No kurde, dopiero co straciła przyjaciółkę i już leci do faceta. Niby coś naturalnego, ale gdybym to ja była Algidą i w jakiś dziwny sposób mogłabym obserwować co się dzieje na ziemi, byłabym zła na Beatrice, że tak szybko zapomniała. Nie mówię tu o leżeniu na łóżku i wylewaniu łez, ale chociaż o jednym geście sugerującym, że przyjaciółka gdzieś tam jest w myślach Beatrice.

    Czekam z niecierpliwością na jeszcze jeden rozdział. Ostatni już, zgadza się?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atena jest oschła i zimna, ale dobrze myśli ^^ Raz dwa dowiedziała się, co się działo z Trice. Zeus jest jednak najważniejszym z bogów, więc ja bym się nie łudziła, że nadal myśli, iż Beatrice nie żyje... Tym bardziej, że Afrodyta wygadała ten sekret Aresowi.
      Może i scena łóżkowa była trochę zbyt szybko, ale musiałam tak zrobić, ponieważ gdyby nie było jej teraz, już nigdy by jej nie było :(
      Zostały jeszcze dwa rozdziały + epilog (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  19. No nadrobiłam ostatnie 4 rozdziały i widzę, że sporo mnie ominęło ; o
    Nie zostawię tu jakiegoś błyskotliwego, długaśnego komentarza, bo takich pisać nie potrafię ^^
    Naprawdę szkoda Algidy, była świetną przyjaciółką. No i scena łóżkowa - uwielbiam gdy bohaterów ciągnie do siebie, jednak sami się odpychają, co prowadzi w ostateczności do takich sytuacji ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i wyjaśnienie halucynacji Beatrice.
    Pozdrawiam i życzę weny! No i bardzo się cieszę, że praktycznie udało Ci się ukończyć takie świetne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam weny na produktywne odpowiedzi, więc powiem tylko tyle: dziękuję! <3

      Usuń
  20. Nie spodziewałam się tego momentu w takiej sytuacji :D
    Aczkolwiek w momencie, gdy weszła do domu Hermesa wiedziałam, co się święci :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czyli Algida nie żyje naprawę i była tylko halucynacją Beat? Nawet jeśli to i tak opowiadanie zawiera w sobie dziwny brak logiki. Tu umiera dziewczyna, ich przyjaciółka, główna bohaterka ma coś w rodzaju schizofrenii, a Hermes, jako długowieczny zachowuje się skrajnie niedojrzale i jeszcze sobie w takiej sytuacji żartuje, na dodatek ciągnie dziewczynę do łóżka. Nie widzę w jego zachowaniu więc miłości tylko kierowanie się pospolitym męskim narządem (inaczej fiutem). Sam ten erotyzm... brakowało mi w nim pewnego, dojrzałego podszycia. Wszystko jest odrobinę za bardzo bajeczne.

    OdpowiedzUsuń
  22. It's a nicely produced, comprehensive green drink powder which has an intelligent mixture of sea vegetables, land vegetables, berries and fruits.
    For More Info,Click Here

    OdpowiedzUsuń

Herosi