wtorek, 24 grudnia 2013

XXII. Wybacz mi Ojcze, bo zgrzeszyłam

      Nie minęło kilka dni od wizyty Okeanosa, a dotychczas słoneczne Palm Bay zaczęły nawiedzać deszcze i wichury. Meteorolodzy określali je jako cud, a co poniektórzy ludzie jako początek apokalipsy. Wszyscy wiedzieli, że na Florydzie takie zjawiska nie powinny mieć miejsca. 
    Hermes, Selene i Nereus nie mieli wątpliwości, iż to bogowie wiatrów, którzy przeszli na stronę mojego ojca, stali za licznymi klęskami żywiołowymi. 
- Te wredne liliputy - złościł się mój nauczyciel za każdym razem, gdy w wiadomościach informowali o nowej katastrofie.
Gdy Selene pewnego dnia wypomniała mu, iż bogowie wiatrów nie są aż tak mali, odparł dla podkreślenia swych wcześniejszych słów: "To wredne, lilipućkie karły". Dla niego wielkość była równa wredności. 
    Nie byliśmy w stanie powstrzymać Zefira, Notosa i Eurosa. Byłoby to równoznaczne z zaczęciem pełnometrażowej wojny, a herosów było zbyt mało, by pokonać armię Okeanosa. Niemniej, przedsmak walk wyczuwało się w powietrzu. Wszyscy wiedzieli, iż mój ojciec zaatakuje pierwszy. A gdy tak się stanie, przegramy. Choć trenowaliśmy po dziesięć godzin dziennie, nasza setka była niczym w porównaniu do tysięcy żołnierzy Okeanosa. 
- Powinnam odejść - zwierzyłam się Hermesowi podczas jednego z naszych treningów. - Mam wrażenie, że gdyby mnie tu nie było to wszystko by się nie działo. 
- Twój ojciec zaatakowałby Siedzibę prędzej czy później - pocieszył mnie, polerując węże na swoim kaduceuszu. Sądząc po ich syczeniu nie bardzo im się to podobało. Westchnął ze zniecierpliwieniem, gdy jeden dziobnął go w palec. - Musiałem was trochę poczyścić, skunksy jedne. Nie denerwujcie się tak, dla mnie to też nie jest przyjemna sytuacja. Już was puszczam. 
Gdy zaczął je odplątywać od laski i rzucił na podłogę, ledwo co zmusiłam się, by nie wskoczyć na krzesło. Jednak z momentem dotknięcia ziemi węże zniknęły, a zastąpiły je dwa bardzo dobrze mi znane psy. 
- To... - wskazałam drżącym palcem na Cucumbera z Tomato siedzącym mu na plecach. - Twoje psy to węże?!
- Moje węże to psy. Niezbyt lubią swą naturalną formę, zwłaszcza gdy służą jako ozdoba mojej laski. Uwłacza to ich godności - odparł, wzdychając. Cucumber podszedł do mnie i tyrpnął mnie łebkiem, natomiast Tomato wciąż wpatrywał się we mnie gniewnie, tak samo jak przed kilkoma miesiącami, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Gdy wyciągnęłam rękę, by go pogłaskać, zawarczał i trzepnął drugiego psa. Tamten odwrócił się i pognali przez sale, niedługo potem znikając za zakrętem. 
- Gdybyś kiedyś chciał nakręcić o sobie serial, będę producentką - mruknęłam do Hermesa. - Twoje życie jest bardziej zakręcone, niż Moda na sukces. Zbijemy fortunę.
    Przez miniony tydzień nasze relacje zdążyły wrócić do stanu, w jakim je zostawiliśmy przed podróżą do Aten. Powróciliśmy do ciągłych docinek i kawałów. Nasza znajomość niemal w całości składała się z ironii. I choć Hermes, ze swoim tysiącletnim doświadczeniem, wyprzedzał mnie w wymyślaniu psikusów, nie pozostawałam mu dłużna. Pewnego dnia, po zakończonym treningu, w którym poniosłam żałosną klęskę w walce na miecze, poprosiłam go, by poszedł ze mną do pomieszczenia, w którym znajdowały się komputery. Herosi rzadko korzystali z internetu, dlatego dwa laptopy im w pełni wystarczały. Moja prośba ewidentnie go zdziwiła, jednak posłusznie poszedł ze mną.
- Słyszałeś kiedyś o Percym Jacksonie? - zagadnęłam, gdy wychodziliśmy z sali.
Zmarszczył brwi.
- A powinienem? To jakiś heros?
- Można tak powiedzieć. To seria książek o bogach olimpijskich, na podstawie których powstały filmy.
- Fascynujące. A mówisz mi o tym dlatego, że...? - uniósł brwi.
Obdarowałam go sadystycznym uśmiechem:
- Ponieważ chciałabym, byś coś zobaczył.
***
       Hermes zamknął laptopa z głośnym trzaskiem, mając wymalowane na twarzy zarówno przerażenie, jak i irytację.
- Co to... co to było? - wykrztusił.
Tarzałam się po krześle ze śmiechu, niezdolna odpowiedzieć. Uspokojenie się zajęło mi kilka długich chwil.
- Cóż... To byłeś ty, Hermesie. A przynajmniej tak ciebie wyobraził sobie reżyser - nie mogłam się powstrzymać od wbicia mu ostatniego gwoździa do trumny: - Byłeś bardzo seksowny, nie uważasz?
Poderwał się z krzesła i wycelował we mnie palec:
- Myślisz, że jesteś cwana, Mead? - spytał niskim głosem. - Ja jestem cwańszy.
     Cały następny dzień przechodziłam, mając przyczepioną wielką, futrzaną kulkę na granicy pleców, o której istnieniu nie miałam pojęcia, dopóki Algida nie zdecydowała mi o niej wspomnieć przy kolacji. Zapewne uważała siebie za wzorową przyjaciółkę. Gdyby nie ona, dowiedziałabym się o tym dopiero, gdy szłabym spać... czyli jakieś dwadzieścia minut później.
      Cała stołówka zanosiła się śmiechem, gdy próbowałam odczepić od koszulki coś, co zapewne miało mnie upodobnić do króliczka.
- Przeklęty żartowniś - mruknęłam ze złością, chcąc zapaść się pod ziemię.
         Na podobnych docinkach minął nam cały tydzień. W tym czasie również sporo trenowaliśmy, a ja czułam, że moja kondycja zaczynała się poprawiać. Nie dostawałam już zadyszki po przebiegnięciu kilkuset metrów, a miecze w mojej dłoni stały się lżejsze.
      Jednak sielanka nie mogła trwać wiecznie. Wichury, które zawładnęły Palm Bay, stawały się coraz bardziej śmiercionośne, a śmiertelnicy zaczynali się poważnie martwić. Ich nastroje udzieliły się wszystkim herosom. Siedziba przestała być miejscem radosnym, a stała się pełna smutku i strachu przed wojną. Choć nikt nie powiedziałby tego wprost, wiedziałam, że wiele osób obwiniało mnie o czyny mojego ojca. Podporą stali się dla mnie przyjaciele, którzy niemal codziennie powtarzali mi, iż to, co się działo, nie było moją winą.
      Odejście Isaaca dotknęło nas wszystkich. Baliśmy się również, że stworzy ono efekt domina, a herosi zaczną przechodzić na stronę Okeanosa. Choć wszyscy wydawali się nam lojalni, to samo można było powiedzieć niedawno o Isaacu. Nikt nie wiedział, co go nakłoniło do podjęcia tak drastycznego kroku, jak opuszczenie własnych przyjaciół, jednak mnie męczyło ogromne poczucie winy. Miałam silne przeczucie, że gdyby nie przyłapał mnie i Hermesa tamtego dnia w Atenach, nigdy by nas nie opuścił. Złamane serce popycha człowieka ku najgorszym decyzjom.
      Dzień, w którym całe moje życie stanęło na głowie, zaczął się zwyczajnie. Na śniadaniu słuchałam Treya i Algidy, którzy opowiadali o tym, jak to Nereus wreszcie znalazł upragnionego Waj-Faja. Selene, która miała dość biadolenia starego boga morskiego, zadzwoniła do firmy dostarczającej internet i poprosiła o rozszerzenie zasięgu Wi-Fi na teren całej Siedziby. Nereus cieszył się niczym małe dziecko.
      Po śniadaniu poszłam do sali treningowej, by spotkać się z Hermesem. Tradycyjnie spóźnił się pół godziny, a nie był ani trochę skruszony. Jednak cała złość na niego wyparowała, gdy podał mi małe, obwiązane wstążką pudełeczko.
- Wszystkiego najlepszego, Mead - powiedział i przez chwilę zdawało mi się, że chciał mnie przytulić, ale w ostatniej chwili się rozmyślił i tylko schował ręce do kieszeni.
- Dziękuję, ale miałam urodziny dwa tygodnie temu - mruknęłam, odwiązując wstążkę. - I jeśli dobrze pamiętam, podarowałeś mi już prezent.
- Zdaję sobie sprawę, że nic nie będzie lepsze od mojego pocałunku, ale trochę mnie kosztowało zdobycie tego prezentu, więc postaraj się nie wyglądać na zawiedzioną - puścił mi oko.
Otworzyłam pudełeczko, w którym na małej poduszeczce spoczywała piękna, subtelna bransoletka. Złoty łańcuszek otaczały małe, mieniące się kolorami brylanciki. Bransoletka była wykonana z niesamowitą precyzją, co znaczyło, że musiała kosztować fortunę. Uniosłam wzrok i spotkałam się z ciepłym uśmiechem Hermesa. Jego nastroje zmieniały się niczym w kalejdoskopie, więc dlaczego również i moje nie mogły? Czekał cierpliwie, aż coś powiem. Po długich sekundach ciszy, która zaczęła ciążyć nam obu, wybuchłam:
- Dlaczego mi to robisz, na bogów?!
Zmarszczył brwi, a uśmiech zniknął, zastąpiony konsternacją. Widząc, że niczego nie rozumiał, kontynuowałam:
- Jednego dnia mówisz, że byłam tylko zabawą, że nic do mnie nie czujesz, a następnego kupujesz mi diamenty! O co ci chodzi, do cholery? Masz rozdwojenie jaźni? - zamknęłam wieczko pudełka i rzuciłam nim w niego. - Zabierz tą swoją beznadziejną próbę manipulowania mną i przestań mieszać mi w głowie!
Złapał bransoletkę nim spadła na ziemie i spojrzał na mnie z rozdrażnieniem:
- Uważaj, z łaski swojej - fuknął. - Nie masz pojęcia, ile mnie kosztowało zdobycie tego prezentu.
- Nie martw się, diamenty się nie rozbiją - powiedziałam z ironią. - Będziesz je mógł spokojnie podarować następnej głupiej dziewczynie.
- Tu nie chodzi o diamenty! - wrzasnął, na co się wzdrygnęłam. - Tę bransoletkę specjalnie dla ciebie wykonał Hefajstos. Dzięki niej będziesz mogła używać żywiołu wody kiedykolwiek i gdziekolwiek będziesz, więc schowaj dumę do kieszeni, proszę.
- Wszędzie? Jak to możliwe? - wyszeptałam, co było miłą odmianą od krzyków. Zrobiło mi się głupio, iż tak na niego naskoczyłam. Zbliżył się i choć wciąż był zły, zapiął mi bransoletkę na przegubie, a ja nie zaprotestowałam.
- Tajemnica Hekate - wzruszył ramionami, a wyraz jego twarzy był zacięty. - Nigdy nie starałbym się tobą manipulować, Beatrice. Po pierwsze nie jestem taką osobą, a po drugie wiem, że manipulowanie tobą nie jest możliwe. A teraz idź i zrób sto brzuszków.
Dopiero po chwili dotarło do mnie jego ostatnie zdanie. Odwróciłam się, zanim zdążył zobaczyć rumieńce wstydu na moich policzkach.
     Po pięciogodzinnym treningu byłam bardziej padnięta, niż zwykle. Wydawało mi się, że Hermes w formie zemsty za moje wcześniejsze oskarżenia chciał, bym przez kilka dni nie mogła się ruszyć z łóżka. Jeśli to było jego zamiarem, miałam przeczucie, że mu się udało. Gdy opuszczałam salę, kazał mi przysiąc, iż nigdy nie będę zdejmować podarowanej przez niego bransoletki.
- Chcesz bym zawsze miała przy sobie cząstkę ciebie? - droczyłam się.
- Mead, proszę cię - jęknął z irytacją. - Pięć godzin twoich komentarzy to zdecydowanie za dużo. Po prostu jej nie zdejmuj i tyle.
    Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po znalezieniu się w moim pokoju, było zdjęcie bransoletki. Mimo że chciałam zrobić Hermesowi na złość, uszanowałam jego prezent i położyłam go na miejscu honorowym pod moją poduszką. W końcu diamenty piechotą nie chodzą.
   Po wzięciu prysznica poszłam spać, jednak nie długo było mi dane cieszyć się spokojem. Gdy się obudziłam, stanęłam twarzą w twarz z największym koszmarem mojego życia. W moim pokoju było nienaturalnie jasno, jak na tak późną porę. Światło dochodziło zza okna, a w powietrzu roznosił się drażniący zapach spalenizny. Taki sam, jaki było czuć, gdy Okeanos tydzień temu podpalił wszystkie domy w okolicy. Co chwilę rozlegały się wybuchy, a z zewnątrz dobiegały przytłumione krzyki.
W drzwi, które wcześniej zamknęłam na klucz, dobijała się Algida, wrzeszcząc:
- Beatrice, na bogów, wychodź! Zaczęła się wojna, a ty śpisz! - po kilku sekundach powiedziała ciszej, niż przedtem: - Nie mamy wyboru, Trey, musimy wyważyć drzwi.
Zerwałam się z łóżka i otworzyłam drzwi w tym samym momencie, w którym Trey zaczął na nie napierać. W rezultacie wylądował na ziemi, tuż przy moich nogach.
- Przepraszam! - powiedziałam, a z nerwów nawet zapomniałam pomóc mu wstać. Musiał sobie poradzić sam, podczas gdy ja zwróciłam się do Algidy: - Co się dzieje? Czy mój ojciec...
- Tak - potwierdziła smętnie i pomogła wstać swojemu chłopakowi. W normalnych okolicznościach wszyscy śmialibyśmy się z jego upadku, jednak to zdecydowanie nie był dobry moment na żarty. - Cała armia przedostała się przez barierę. Staramy się ich odepchnąć, ale są ich setki...
- Ale jak to możliwe? Hermes mówił, że przez barierę nie może się przedostać nikt, kto nie ma dobrych zamiarów... - urwałam, uświadamiając sobie swój błąd. Z min Algidy i Treya wywnioskowałam, że nie zorientowali się, iż nazwałam mojego nauczyciela Hermesem.
- I nikt, kto nie był kiedyś uczniem Siedziby - dokończył Trey, wstając. - A jak dobrze wiesz, Isaac przez długi czas tutaj uczęszczał. Bez trudu mógł wejść na teren Siedziby, a potem zniszczyć barierę.
- Przestańcie się gapić jak idioci na pierwiastki, tylko nam pomóżcie! - krzyknęła Solange, przebiegając obok nas wraz z paroma innymi herosami, wyrywając nas ze smutnej nostalgii.
     Razem z przyjaciółmi ruszyliśmy za nią, po drodze zaglądając do sali treningowej i zabierając z niej pokaźną ilość broni. Nasze smutne spojrzenia mówiły jednak to, o czym wszyscy myśleliśmy, ale nie mieliśmy odwagi powiedzieć: nieważne, ile mieczy byśmy wzięli, to zawsze będzie za mało.
    Na dworze przywitały nas krzyki, odgłosy walki oraz...
- Nereusie? Co ty robisz? - spytała Algida starego boga morskiego, który stał na środku przejścia z zamkniętymi oczami i wyrazem błogości na twarzy. Pociągnął nosem, jakby coś wąchał. Nawet na nas nie zerkając, odpowiedział:
- Napawam się Waj-Fajem.
   Herosi zacięcie walczyli, odpychając armię mojego ojca. Ich siły jednak z każdą chwilą słabły coraz bardziej, a potwory przybliżały się do Siedziby. Między mną, a Algidą świsnęła kula. Była tak blisko, że poczułam powiew wiatru. Nie miałam wątpliwości, na kogo była skierowana. Wiedziałam, iż ojciec chciał mnie żywą, więc zapewne kazał mnie porwać, przy okazji zabijając wszystkich moich towarzyszy.
- Musimy się rozdzielić! - wrzasnęłam, starając się przekrzyczeć panujący wokół hałas.
- Nie ma mowy! - odpowiedzieli Trey i Algida zgodnie.
- Jeśli będziemy razem to jest dużo większe prawdopodobieństwo, że któreś z nas polegnie! - argumentowałam. Zanim mieli szansę odpowiedzieć, dodałam: - Trey, idź na front. Algido, idź do schowka i poszukaj więcej broni.
Kto by pomyślał, że tak dobrze szło mi dowodzenie? Wahali się tylko kilka sekund, zanim posłuchali mojego rozkazu. Pocałowali się szybko i ruszyli w dwie przeciwne strony.
   Tymczasem ja pobiegłam ku strumykowi płynącemu nieopodal. Wiedziałam, że woda to mój największy atut w walce, więc zamierzałam to wykorzystać. Niestety sprawy nie poszły po mojej myśli.
    Woda pozostawała głucha na moje wezwania, choć potrzebowałam jej bardziej, niż kiedykolwiek. Odgłosy walki przybliżały się coraz bardziej, a ja do obrony miałam jedynie miecz, który było mi trudno podnieść, a co dopiero użyć.
"Przysięgnij mi, że będziesz miała tę bransoletkę zawsze przy sobie".
Zerknęłam na swój przegub i omal nie wskoczyłam do tego przeklętego strumyka z nadzieją, iż się utopię. Hermes kazał mi nie zdejmować bransoletki nie bez powodu, a ja już pierwszego dnia ściągnęłam ją z powodu tak błahego, jak urażona duma.
      Wiedziałam, że nim dotarłabym do pokoju, Siedziba mogłaby być już dawno zdobyta przez wroga. Nie mając wyboru, rzuciłam się w wir walki, wyposażona jedynie w ciężki miecz.
       Nie wiedziałam, czy była to zasługa treningów z Hermesem, czy tego, że Okeanos zabronił mnie zabijać, ale szło mi całkiem nieźle. Była to pierwsza bitwa, w jakiej brałam udział, ale wydawało się, jakbym robiła to od lat. Szybko straciłam rachubę, ile potworów zdążyłam wysłać do Tartaru.
        Gdy pochyliłam się, by zadać ostateczny cios jednej z wielu harpii, ona uniosła dłonie w błagalnym geście.
- Błagam, Beatrice... Nie chcę umierać, panienko - zaskrzeczała ze strachem w głosie.
Mimo woli, zawahałam się. Patrzyła na mnie z takim przerażeniem, że nie byłam w stanie jej zabić. I to był mój błąd. Gdy zobaczyła litość skrytą w moich oczach, podniosła się z ziemi i rzuciła na mnie, najwidoczniej zapominając o rozkazach wydanych przez mojego ojca. Byłam pewna, że chciała mnie zabić. Próbowałam się bronić, jednak harpia zdążyła mi rozciąć długimi szponami brzuch, a piekąca rana utrudniała mi poruszanie. Tym razem to ona powaliła mnie na ziemię. Wyrwała z mojej dłoni miecz i uniosła rękę, by zatopić go w moim sercu. Gdy byłam pewna, że widok żądnej krwi harpii będzie ostatnim, co zobaczę w życiu, ona nagle znieruchomiała, a miecz wypadł z jej dłoni na ziemię. Nie minęło kilka sekund, a rozsypała się w proch, jak wszystkie umierające potwory.
    Ktoś podał mi rękę, a ja ją bez zastanowienia przyjęłam, podnosząc się do pozycji pionowej. Gdy zobaczyłam twarz mojego wybawiciela, poczułam, jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody.
- Isaac - wyszeptałam. Było tak wiele rzeczy, które chciałam mu powiedzieć, jednak nie mogłam znaleźć słów. Twarz mojego dawnego przyjaciela nie wyrażała żadnych uczuć. Rzucił mi przeciągłe spojrzenie, w którym doszukałam się śladów smutku. Po kilku ciężkich sekundach ciszy, odwrócił się na pięcie i wrócił do walki, napierając na innych herosów.
       Mimo przegranej pozycji, z jakiej wystartowaliśmy, nasze szanse z każdą chwilą coraz bardziej rosły. Potwory znikały w zaskakującym tempie, zamieniane na pył przez zdeterminowanych herosów. Wszyscy dawali z siebie wszystko, korzystając z technik walki, których nauczył nas Hermes. Sam nauczyciel walczył nieopodal, zabijając kilka potworów na raz. Zauważyłam, że wszystkie napierają na niego, zapewne uważając go za najniebezpieczniejszego wroga. Choć doskonale dawał sobie radę, przyszłam mu na pomoc. Wysoki poziom adrenaliny tak mnie znieczulił, iż nie odczuwałam rany zadanej mi przez harpię. Nie minęło kilka minut, a wspólnie z Hermesem załatwiliśmy wszystkie cyklopy, ichtiocentaury i harpie w pobliżu. Gdy rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu kolejnych przeciwników, teren okazał się być pusty. Herosom udało się pokonać całą armię. Wraz z moim trenerem uśmiechnęliśmy się do siebie, nie bez zdumienia w oczach, i przybiliśmy piątkę.

       I w tamtym momencie, gdy myśleliśmy, że najgorsze było już za nami, okolicą wstrząsnął potężny wybuch. Eksplozja była tak wielka, iż wszyscy wokół poupadali na ziemię. Przez jedną straszliwą chwilę myślałam, że Siedziba została zniszczona. Gdy podniosłam głowę i upewniłam się, że tak nie było, zalała mnie fala ulgi. Zniknęła ona z chwilą, w której zobaczyłam, co stało się ofiarą. Schowek na broń, do którego posłałam Algidę, zajął się płomieniami, tworząc wielką kulę ognia.
- NIEEE! - wrzasnęłam, zrywając się do biegu. Gdy pokonałam kilka kroków silne ramiona objęły mnie, unieruchamiając. Wierzgałam i kopałam, jednak na nic się to nie zdało. Nie widziałam, kto mnie trzymał - jedyne, co byłam w stanie zarejestrować to wielka, łamiąca serce kula ognia w oddali. Jakaś część mnie łudziła się nadzieją, iż moja przyjaciółka zdążyła opuścić schowek, jednak ta racjonalna część wiedziała, że tak nie było. Łzy ciekły mi po policzkach, a jedyne co byłam w stanie zrobić to patrzeć jak dzieci Posejdona gasiły ogień. Nie mogłam im nawet pomóc - bransoletka dalej leżała pod moją poduszką. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że osobą, która mnie trzymała, był Hermes.
- Puść mnie - poprosiłam cicho. Zacisnął wargi, ale zrobił to, o co poprosiłam. Teraz, gdy herosi ugasili ogień, nie groziło mi już żadne niebezpieczeństwo, oprócz złamanego serca na widok tego, co zastanę w środku. Przełykając łzy pobiegłam ku schowkowi.
     To, co kiedyś było zadbanym, drewnianym domkiem stało się osmolonymi ruinami. Ściany były całe czarne, a w niektórych miejscach widniały wygryzione przez ogień dziury. Najbardziej ucierpiał dach, który wyglądał, jakby mógł się w każdej chwili zawalić. Mimo tego, że domek wyglądał jak pułapka śmierci, ruszyłam ku cudem ocalałym drzwiom.
- Zwariowałaś? Nie wchodź tam! - przytrzymał mnie jeden z synów Posejdona, patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Tam jest Algida! - odpowiedziałam tylko i nie zważając na protesty, weszłam do na wpół zrujnowanego budynku. W środku sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, niż na zewnątrz. Wszystko było czarne, na podłodze walały się pozostałości tego, co kiedyś było półkami, regałami, krzesłami. Jedna czwarta kolumienek, które podtrzymywały sufit, było spalone. W powietrzu unosił się drażniący zapach spalenizny.
- Allie? - zawołałam, zatykając nos.
Przez kilka straszliwych sekund odpowiadała mi cisza. Po chwili doszedł mnie ledwo słyszalny szept:
- Ty głupia idiotko.
   Moja przyjaciółka leżała za jedną z ocalałych kolumn, a jej twarz przecinał ból. Radość, którą poczułam na jej widok wyparowała, gdy mój wzrok powędrował do miecza wystającego z jej brzucha. Wokół zebrała się kałuża szkarłatnej krwi.
- Po co tu przyszłaś? - warknęła na mnie. - Nie pociągnę nikogo ze sobą. Wychodź, póki jeszcze żyjesz! I tak mi nie pomożesz.
Jak na posiadanie tak poważnej rany mówiła całkiem dobrze, jak typowa Algida. Przez jedną krótką chwilę miałam nadzieję, że uda mi się ją uratować. Ta chwila jednak minęła, gdy moja przyjaciółka zaczęła kaszleć krwią. Podbiegłam do niej i uklęknęłam obok, nie zważając na niebezpiecznie chyboczącą się szafkę obok. Widząc, że Algida otwiera usta, przerwałam jej:
- Nic nie mów. Wydostanę cię stąd, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi i krzyknęłam najgłośniej jak umiałam:
- Pomocy! Potrzebuję pomocy!
Nikt nie odpowiedział na moje wezwanie.
- Nikt nie przyjdzie - powiedziała Algida - Ja i tak umrę, Trice. Błagam cię, nie umieraj razem ze mną.
- Nie zostawię cię - powiedziałam z mocą, sygnalizując, że moja decyzja była niepodważalna.
Uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Zawsze byłaś dobrą przyjaciółką. Głupią, ale dobrą.
Potrząsnęłam głową z irytacją i sięgnęłam, by wyciągnąć miecz z krwawiącej rany. Algida mnie jednak powstrzymała, kładąc bladą dłoń na mojej:
- Nie chcę umierać w męczarniach - poprosiła.
Przełknęłam ślinę i pokiwałam głową. Z każdym słowem jej głos stawał się coraz cichszy, przechodząc w szept. Na podłodze zbierało się coraz więcej krwi, która w końcu dotarła do mnie. Zabarwiła mi całe spodnie na czerwono, jednak nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Twarz mojej przyjaciółki była spokojna i choć jej oczy były wilgotne, nie płakała.
To ja byłam tą, która się rozkleiła.
- To wszystko moja wina - wykrztusiłam przez łzy i oparłam czoło o jej głowę. - Tak bardzo cię przepraszam...
- To nie twoja wina! - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. - Nie wiedziałaś, że wycelują w ten schowek.
- Sprowadzam nieszczęście na wszystkich, którymi się otaczam... - wykrztusiłam, prawie jej nie słysząc.
Spojrzałam na miecz, który tak bardzo ją zranił i przypomniałam sobie słowa przepowiedni Apollina:
"Drugiego żywioł jego ojca zabije".
Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że miecz wcześniej zawieszony był na sznurze, którego niespalone resztki cały czas wisiały nad nami. Płacz wstrząsnął mną jeszcze bardziej i to Algida musiała być tą, która mnie pocieszała. Mimo bólu, który czuła, przytuliła mnie i pozwoliła, by płacz wstrząsnął nami obiema.
W końcu, choć było to dla niej dużym wysiłkiem, wykrztusiła:
- Trey?
- Jest cały i zdrowy - odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy była to prawda. Nie widziałam go odkąd wysłałam go na front.
Warto było jednak skłamać, by zobaczyć na jej ustach cień najprawdziwszego uśmiechu.
- Powiedz mu... - jej głos stał się tak cichy, iż musiałam się nachylić, by ją usłyszeć: - Powiedz, że był najlepszym, co mi się przydarzyło w życiu.
To była jej ostatnia prośba, jej ostatnie słowa. Zawyłam z wściekłości i rozpaczy, gdy znieruchomiała w moich ramionach, z wciąż błąkającym się na ustach uśmiechem. Spalone części schowka zaczęły spadać na ziemię wokół mnie, niestety żadna mnie nie dosięgnęła. Jej śmierć była skazą na moim i tak już nieczystym sumieniu. Gdybym jej tu nie wysłała, gdybym choć trochę zastanowiła się nad przepowiednią Apollina, gdybym nie była córką Okeanosa... Wszystkie te katastrofy, cała ta wojna, były moją winą. W chwili, gdy to zrozumiałam, znienawidziłam siebie bardziej, niż mojego ojca.
     Nie chciałam puścić Algidy nawet wtedy, gdy przyszło po mnie kilku odważnych herosów, nie bojących się wejść do sypiącego się domku. Musieli mnie od niej odciągnąć siłą. Zanim wyprowadzili mnie ze schowka zobaczyłam, jak przykrywają jej martwe ciało folią. Płacz wstrząsnął mną ponownie, jeszcze silniej niż przedtem.
W drodze do Siedziby powtarzałam niczym mantrę:
- To wszystko moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...
____________________________
Aż mi głupio dzielić się z Wami tak smutnym rozdziałem w tak radosny dzień :( Mam jednak nadzieję, że mi wybaczycie, gdyż na pocieszenie przygotowałam życzenia!
Dodam również, że do końca opowiadania zostały mi trzy/cztery rozdziały. Postanowiłam również wklejać muzykę do ważniejszych momentów z rozdziałów, gdyż wyczarowuje ona klimat (:

Wesołych świąt!
Byście byli piękni jak Afrodyta, pomocni jak Selene, odważni jak Hermes, mądrzy jak Atena, pracowici jak Hefajstos, twórczy jak Apollo oraz pozytywnie zakręceni jak Nereus.
Byście mieli święta lepsze niż na Olimpie, a prezenty dostarczył Wam pod drzwi sam Hermes!



52 komentarze:

  1. Nie obrazisz się jeśli wpiszę Ci literówkę? :
    "Tamten odwrócił się i pognali przez sale, niedługo potem znikając za zakrętem." - salę.
    Nie lubię tego rozdziału. Gdyby nie muzyka, to jestem pewna, że bym się nie popłakała... Dlaczego Algida?! *Nie płacz, idiotko! - powtarza jak mantrę*
    Ekhm, ładnie, zacnie, ale nie lubię tego rozdziału.
    Pozdrawiam,
    Mad ;-*
    Ps. Prezentu Hermes nie przyniósł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie obrażę, a nawet wypominanie jest mile widziane (: Już poprawiam!
      Przykro mi, że aż się popłakałaś w tak radosny dzień, ale z drugiej strony się cieszę, że aż tak to cię dotknęło.
      To była dla mnie trudna decyzja, żeby zabić Algidę, ponieważ też ją bardzo lubiłam, ale było to ważne dla fabuły :(
      Hermes się nie spisał, pewnie był zajęty Beatrice ;\ Może wpadnie wieczorem!

      Usuń
  2. Kolejny bardzo dobry, pełen akcji rozdział. Choć był też bardzo smutny :(. Algida była jedną z moich ulubionych postaci i dlatego bardzo żal, że zginęła, ale podobało mi się to, że do końca była sobą i była dzielna. Ta ostatnia rozmowa z Trice była dość smutna. Nie dziwię się, że dziewczyna jest taka przygnębiona i obwinia się, bo myśli, że gdyby oddała się w ręce ojca, nic by się nie stało i przyjaciółka nadal by żyła. I do tego to się stało w momencie, kiedy już wszyscy myśleli, że najgorsze za nimi... Wiem, troszkę od końca zaczynam komentarz, ale ta scena jakoś tak najbardziej utkwiła mi w pamięci.
    Ogólnie jednak cały ten opis walki wyszedł fajnie, choć nieco zaskoczyło mnie, że oni tak szybko pokonali te stwory, skoro miały one znaczną przewagę. Jestem jednak pewna, że to nie koniec, że to jeszcze taka cisza przed burzą, może ma za zadanie uśpić czujność mieszkańców siedziby?
    Beatrice pewnie też trochę żałuje swojej dumy, że nie założyła bransoletki i nie mogła sobie pomóc żywiołem wody, to było głupie z jej strony, ale pewnie nadal miała focha na Hermesa, że ten najpierw z nią kręci, potem ją rzuca, a teraz nagle daje taki prezent.
    Bardzo mi się podobało. Szybko uwinęłam się z tym rozdziałem i aż się dziwiłam, że już koniec, ale pewnie dlatego, że dużo się działo, a akcję zawsze czyta mi się lekko i szybko. Tylko szkoda, że tak się smutno kończy, ale z drugiej strony, smutne momenty są potrzebne w książkach/opowiadaniach, bo poruszają najbardziej i najbardziej zapadają w pamięć, bardziej niż szczęśliwe zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatrice teraz trochę zacznie odbijać, bo będzie czuła, że cała wina spoczywa na niej. Dla Treya to też nie będzie łatwy okres. Śmierć Algidy bardzo mnie przygnębiła, nawet jak to pisałam, gdyż była jedną z moich ulubionych postaci. Herosi walczyli bardzo zacięcie, broniąc ich domu, więc w końcu wygrali. Niestety ostatnie słowo należało do armii Okeanosa.
      Beatrice jest bardzo uparta i zawsze źle się to dla niej kończy. Gdyby założyła tę bransoletkę, możliwe że cała walka potoczyłaby się inaczej.
      Dziękuję bardzo! :*

      Usuń
  3. U mnie w domu trwają przygotowania do świąt, więc na razie przeczytałam jedynie życzenia, a potem skomentuję co do rozdziału
    ;)
    Ja ci życzę duuużo prezentów pod choinkę, weny, radośnie i wesoło spędzonego czasu oraz szalonego sylwestra :D
    Alice_Alis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, szczególnie za te życzenia co do prezentów ^^ W końcu one są najważniejsze :D

      Usuń
    2. Przeczytane :)
      Zapowiadało się całkiem normalnie. Waj-faj, bransoletka, Percy Jackson (super pomysł nawiasem mówiąc)… A potem takie BUM! I wojna. Super Ci wyszły tutaj te opisy. Muzyka tylko dodała nastroju, co jest kolejnym plusem. Beatrice było okropnie głupia - mogła schować dumę do kieszeni, ale ja pewnie postąpiłabym tak samo, więc się jej już nie czepiam ;)
      Szkoda Mi Algidy, bo ją na prawdę lubiłam. Jej ostatnie słowa były wzruszające. Kolejny wers przepowiedni wyjaśniony. Jestem okropnie ciekawa co dla nas szykujesz w następnych rozdziałach,
      Tylko jeszcze z trzy rozdziały… Serio? Ja naprawdę polubiłam twojego bloga i nie chcę, żeby się skończył :( Na szczęście jednak podobno planujesz jeszcze jeden :)
      Ogólnie notka mi się podobała. Była bardzo nastrojowa, ale według mnie za dużo tego "to moja wina". W depresję można wpaść...
      Jeszcze raz wesołych świąt :D
      Alice_Alis

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało (: Chciałam w tym rozdziale wpleść zabawne momenty, gdyż końcówka była taka smutna :(
      Pozostały trzy/cztery rozdziały + epilog, ale to tylko mi otworzy drzwi do pisania kontynuacji, na którą mam już cały opracowany pomysł (: Beatrice wpada w depresję, więc czytelnicy razem z nią, a co ^^
      Chciałam oddać jej nastrój, jak to się obwinia za wszystko, dlatego przepraszam, jeśli przez to też zaczęłaś wpadać w depresję :p
      Wesołych świąt!

      Usuń
  4. Algida! :( smutam teraz ;c pierwsza część wesoła i wgl, a druga smutna :/ wojna, śmierć...
    No ale jest Wigilia więc życzę dużo zdrowia, szczęścia, kasy. miłości, udanej Wigilii i najważniejsze na koniec
    -
    -
    -
    -
    - PREZENTÓW :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym mi zależało, żeby pierwsza część była zabawna, żeby Was całkowicie nie dołować :c
      Prezenty!!! Jeszcze kilka godzin i zobaczę, co dostałam *.*
      Dziękuję i nawzajem!

      Usuń
  5. Tomato i Cucumber to węże? o.O Super wymyślone!
    W ogóle rozdział miał dużo śmiesznych momentów. Rozbroiło mnie jak Hermes oglądał siebie w filmie xD I Nereus z tym swoim Waj-Fajem. Ale rozdział był też strasznie smutny :( Szkoda, że zabiłaś Algidę, bardzo ją lubiłam. Biedny Trey. Beatrice też nie będzie miała łatwo.
    Kłótnia z Hermesem Ci wyszła bardzo dobrze, emocjonalnie. Zresztą cały rozdział taki był.
    Wesołych świąt!
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał!
      Chciałabym zobaczyć minę Hermesa, gdy oglądał Percy'ego... :D Trey i Trice złączą się w bólu, oboje stracili bardzo bliską osobę i będzie to dla nich ciężki czas :(
      Wesołych świąt!

      Usuń
  6. no, nie, nie nie, nie.... nie zrobiłaś tego prawda? nie zabiłaś Algidy? po poprzednim rozdziale coś tam z tyłu tej mojej głowy, mówiło mi, że to właśnie ona umrze. miałam jednak nadzieje, że tego nie zrobisz. jest mi cholernie smutno.

    no dobra, muszę się chyba ogarnąć. Rozdział jest bardzo dobry mimo że na końcu taki smutny. ale oczywiście początek mnie powalił. najpierw okazuje się, że dwa pieski to węże Hermesa. tego to naprawdę się nie spodziewałam. do tego wszystkiego powalił mnie fragment z Percym. hahaha. chciałam bym zobaczyć tą jego minę. na pewno godna zapamiętanie i bólów brzucha od śmiechu xd
    Issac mnie zaskoczył. może Bea miała racje i gdyby nie to, że zobaczył Hermesa i dziewczynę nic by się nie wydarzyło. w końcu ją uratował. szkoda, że to samo nie przytaiło się Algidzie. biedy Trey. cholera jego jest mi żal jeszcze bardziej. dlatego mam przedziwne wrażenie, że to kego dotyczy ten ostatni fragment przepowiedni Apollo. chociaż w sumie to może jednak nie... nie ogarniam już tego, co myślę xd

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. szkoda, że tak szybko skończy się opowiadanie. ale skoro planujesz kontynuacje to w pełni mi to wystarczy!
    Weny życzę i Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam :( Nie chciałam jej zabijać, ale było to potrzebne fabule, więc musiałam :(
      Też bym chciała zobaczyć minę Hermesa! Musiała być piękna! szkoda, że Beatrice nie zrobiła zdjęcia :|
      Isaacowi dalej zależy na Beatrice, to widać. Gdyby się nie dowiedział o Trice i Hermesie nigdy by nie odszedł i dalej pokładał w niej swoje uczucia. Kogo dotyczy ostatni fragment przepowiedni okaże się w ostatnim rozdziale (:
      Wesołych świąt! :*

      Usuń
  7. Przede wszystkim życzenia. Zdrowych, pogodnych świąt w ciepłym, rodzinnym gronie. Dużo uśmiechu i miłości, jak najmniej smutku. Przede wszystkim chyba spełnienia wszystkich Twoich najskrytszych marzeń, i żeby nadchodzący rok był łaskawszy niż ten, który nam się powoli kończy. Szampańskiego sylwestra! ;*

    Uwłacza to im godności. - Ich godności.
    - Fascynujące. A mówisz mi o tym dlatego bo...? - Mogę się mylić, ale z tego, co mi wiadomo, nie mówi się 'dlatego, bo'. Poprawną formą jest raczej 'dlatego, że'.
    Hermes kazał mi nie zdejmować bransoletki nie bez powodu, a ja już pierwszego dnia ściągnęłam ją z powodu tak błahego, jak urażona duma. - Bez powodu, z powodu.
    Wszyscy dawali z siebie wszystko[...]. - Wszyscy, wszystko.
    I w tamtym momencie, gdy myśleliśmy, że najgorsze było już za nami, ziemią wstrząsnął potężny wybuch. Eksplozja była tak potężna, iż wszyscy wokół poupadali na ziemię. - Ziemia, ziemia, potężny, potężny.
    Zniknęła ona z chwilą, z którą zobaczyłam, co stało się ofiarą. - Z chwilą, w której. Tak myślę.
    Jedna czwarta kolumienek, które podtrzymywały sufit, było spalone. - Jedna czwarta kolumienek była spalona. Źle odmieniony czasownik.

    No, no. Prawdę mówiąc do końca byłam przekonana, że Algida jakoś się z tego wykaraska. Myliłam się - znowu. Bardzo ładny prezent mi na Gwiazdkę zrobiłaś, bardzo. Nie, nie, ale poważnie, jestem mile zaskoczona faktem, że dziewczyna nie przeżyła. Wiem, że to brzmi okrutnie i naturalnie jest mi bardzo przykro z powodu jej śmierci (kogo ja oszukuję), ale dobrze, że nie przeżyła. Dzięki temu opowiadanie zyskało na realności czy jak to tam się mówi, moim zdaniem przynajmniej. A, skoro tak już tego dotknęłam... Beatrice została zraniona przez harpię, a dalej zasuwa sobie po polu bitwy, wyrzyna wrogów w pień, a na dodatek jeszcze biegnie szalonym pędem do umierającej przyjaciółki? No, tutaj to już mi coś zgrzytnęło.
    Trochę mi Isaaca zabrakło. Niby się pojawił, niby był, ale jakoś tak skąpo odrobinkę, szybciutko zniknął i właściwie poza uratowaniem Beatrice na nic więcej się nie zdał. Myślałam, że przynajmniej ze trzy słowa ze sobą zamienią, że Trice trochę pokrzyczy, a tu taki psikus. A w ogóle myślałam, że to jego zabijesz. Choć właściwie nie powinno mnie to dziwić, wolałam Algidę, moje ulubione postaci zawsze umierają.
    No, ogółem rozdział właściwie mi się podobał,. Do pośmiania i do popłakania jednocześnie - wyborna mieszanka. Generalnie zgrabnie jak to zwykle. Tylko, och, Beatrice z tym prezentem znowu zachowuje się jak rozpieszczona nastolatka, a przecież heloł, jest wojna!

    PS Wężopsy - geniusz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że zapomnę. Miałam pochwalić tytuł posta - nie pamiętam, skąd znam ten cytat, ale wiem, że bardzo go lubię.

      Usuń
    2. Też nie wiem, skąd jest tytuł posta. Kojarzę go, ale nie pamiętam skąd, aczkolwiek gdy pisałam ostatnią linijkę rozdziału to w głowie mi się pojawił również ten tytuł (:
      Typowo dziękuję za wskazanie błędów, już poprawiam.
      Gdyby Algida została poważnie ranna, a potem przeżyła byłoby to bardzo naciągane. Nie bawię się w takie rzeczy, więc musiałam ją uśmiercić. Również uważam, że doda to realności opowiadaniu (: Beatrice była naładowana adrenaliną, a dodatkowo rany herosów się zasklepiają dość szybko, aczkolwiek ten szaleńczy bieg to może była lekka przesada :D
      Trice przecież jest nastolatką, czego Ty od niej wymagasz? ^^ Miała powody, by być wściekłą na Hermesa, a że przez swoją dumę sama na tym straciła... no cóż, taki jej urok. Ostatnie słowo musi należeć do niej.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  8. Piękne życzenia <3 Również życzę wszystkiego dobrego.
    Nerus był bohaterem tego rozdziału ;p
    Widzę, że sytuacja Hermesa i Trice nieco się poprawiła...powiedzmy, ale śmierć Algidy łamie serce.
    Co? Jak to 3-4? mi to wygląda, jakby wszystko zaczynało się dopiero na poważnie rozkręcać, skoro wojna się rozpoczęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nereus ze swoim Waj-Fajem, którego w końcu znalazł, po latach poszukiwań :D
      No niestety, mam już wszystko zaplanowane tak, że skończy się właśnie za jakieś 4 rozdziały :( Ale będzie kontynuacja! (:

      Usuń
    2. Jeśli niedługo koniec opowiadania :-( ,to może zdradzisz czy będzie Happy End dla Hermesa i Trice?

      Usuń
    3. Niestety nie mogę tego zdradzić, bo wolę zrobić Wam niespodziankę :( Powiem tylko tyle - trzymaj kciuki!

      Usuń
  9. Wężopsy i od dzisiaj jesteś moim mistrzem <3
    A tak więcej, to cieszę się, że Isaac żyje i że Algidy nie ma, chociaż w sumie nawet ją lubiłam. Ale jak piszą wyżej, dodało to realności... Co zniszczyła Beatrice swoim biegiem z raną, ale to pomińmy. Z doświadczenia wiem, że pod wpływem adrenaliny robi się dziwne rzeczy (mój kolega po wypadku wrócił do domu z dziurą w głowie na kilka centymetrów i poszedł spać, dopiero jak matka zbudziła go z krzykiem, bo cała poduszka była we krwi, zgodził się, że musi do szpitala jechać :D). Także no, zrzućmy to wszystko na adrenalinę!
    I Tobie życzę wesołych świąt i pijanego sylwestra oczywiście!
    A Hermes się obija, bo prezent sama sobie musiałam kupić, idiota nie dotarł -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bieg Beatrice był baaardzo realny :D Muszę to jakoś zmienić, bo sama się śmieję z własnej głupoty, gdy to czytam.
      Twój kolega jest mistrzem!
      Nie wyzywaj Hermesa od idiotów :(( Pewnie Ci potem przyniesie, bo teraz szuka czegoś extra specjalnie dla Ciebie (ja go zawsze będę bronić!) ^^
      Dziękuję!

      Usuń
    2. O tym nie pomyślałam... poczekam jeszcze trochę.
      Aha, zapomniałam wyżej: masz rację, Hermes w Percy'm był chujowy -.- A w książce nie był taki, z tego co pamiętam był przystojny, za to w filmie... Brak słów.

      Usuń
    3. W książce był ubrany w strój biegacza, a nie zwykły garniak :( W filmie zrobili z niego podstarzałego biznesmena, czego im nigdy nie wybaczę :|

      Usuń
    4. Garnitury są cudowne, na dobrych dupach wyglądają obłędnie, ale nie na nim, niestety.
      Eh, i tak Morze Potworów zwalili bardziej, Kronos powstający i zjadający każdego? Brak słów.

      Usuń
    5. Na cały film brak słów :| A Clarisse była ładniejsza od Annabeth xD

      Usuń
    6. Była. Ale plus dla nich: przemalowali Annie na blond. WOW.
      Na miejscu Riordana wytoczyłabym producentom proces.

      Usuń
    7. Dla mnie akurat przefarbowana Annabeth to minus - gdyby miała włosy blond już w 1 filmie to ok, ale taka nagła zmiana w 2 to porażka xD

      Usuń
    8. No wiem, ale świadczy to o tym, że wreszcie przeczytali choć kawałek książki i wiedzieli, jak bohaterka ma wyglądać :D

      Usuń
  10. Hermes się leni, prezentu nie przyniósł.

    A Ty... Taki rozdział w taki dzień?! Że ja mam płakać przed kompem zamiast się cieszyć? Niedobra ty :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermes wszystkich zawiódł, jak widzę :(
      Przepraszam! :c

      Usuń
  11. spóźniona...
    ja się bawiłam w Hermesa, bo roznosiłam prezenty w Wigilię :) razem z kuzynem,...
    Tobie też wszystkiego najlepszego!!!
    Co do rozdziału... Czemu zabiłaś Algidę? Nie mógł to być Trey?!
    Chociaż kocham jak postacie umierają... Czemu Algida?! Ona była taka młoda!!!
    Dobrze, że przeczytałam to dziś a nie w Wigilię, bo nie mogłabym się cieszyć książkami jakie dostałam...
    Jeszcze raz... CZEMU ALGIDA?!
    Kończąc moje użalanie...
    Jeszcze raz Życzę tobie hucznego Sylwestra i duuuuuuuużo weny od Apollina :)
    Laciata <3
    P.S Jak to trzy-cztery rozdziały i koniec?! A kiedy będzie czas na więcej Hermesa i Trice?! Chyba nie zdążą wyznać sobie bezgranicznej miłości? A może zdążą...? Ale nie mogliby się nacieszyć sobą!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że do mnie nie zajrzałaś z prezentem! :(
      Jestem zła, już od początku planowałam zabić Algidę ^^ Wiem, ze była młoda i w ogóle, ale taka jest wojna, ginie też młodzież :( A jakie książki dostałaś? Pochwal się!
      Już mam wszystko idealnie zaplanowane właśnie na 3-4 rozdziały i epilog. Faktycznie, Hermes i Trice się nie zdążą sobą nacieszyć :(
      Dziękuję!

      Usuń
    2. Ale czemu?!
      Zamierzałam do ciebie zajść, ale mi nie pozwolili :)
      Dostałam Wilka, Księgę II i III Pamiętników Wampirów, i Spętanych przez Bogów.
      Mam nadzieję, że to rozdziały będą długie...
      A ty co dostałaś? Ja się chwaliłam to Ty też. :)
      Fajnie się zabija bohaterów. (powiedzmy, że wiem to z doświadczenia) ale żeby Algidę? Dobrze Laciata już się nie użala :).
      A tak w ogóle to kiedy next?

      Usuń
    3. To w takim razie oczekuję Ciebie w przyszłe święta ^^
      Czytałam wszystkie książki, które dostałaś, oprócz Wilka (: Pamiętniki wolę w wersji serialowej, ale Spętani są świetni. Ja dostałam kasę, koszulę i spódnicę z Promodu, książkę "poradnik artysty" oraz słodyyycze ^^
      Algida musiała zginąć, to było jej przeznaczenie. Następny rozdział za 2 tygodnie! (:

      Usuń
  12. I nawzajem, dzięki:D Świetny rozdział, ale JAK MOGŁAŚ JĄ UŚMIERCIĆ? Domyślam się, że na Pola Elizejskie trafiła, ale mimo wszystko to smutne... Popłakałam się przy tym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nie była taka pewna, czy trafiła na Pola Elizejskie... ^^ Po mnie się możecie wszystkiego spodziewać, rzadko szczęśliwych zakończeń :D

      Usuń
  13. O, chciałam skomentować ten rozdział jako pierwsza i znowu nie wyszło tak jak planowałam. No, trudno.

    Jak zaczęłam czytać, to nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Pisałaś, że z romansem jeszcze nie koniec, a z drugiej strony planowałaś bitwę z Okeanosem. Czy to już koniec? To chciał osiągnąć Okeanos, kiedy zaatakował? Bo jakoś nie wierzę, że zabijając jej najlepszą przyjaciółkę skłonił Beatrice do tego, aby przeszła na jego stronę. Może i dziewczyna ma wiele do stracenia, jednak iść pomagać komuś, kto zabija innych jej bliskich. I ona miała by dołączyć do tego. Jednak, gdzie zniknęło szaleństwo Beatrice? Ani razu podczas tej walki nie widziała niczego, co nie istnieje (jak to źle zabrzmiało... Przecież Herosi i bogowie olimpijscy nie powinni istnieć). Co więcej... Zapomniałam xd

    Przykro mi z powodu Algidy. To była naprawdę świetna bohaterka i szkoda, że odeszła przez takie coś. Nie wiem, co zrobi bez niej Trey i Beatrice. Może i nie znały się długo, ale czy do przyjaźni potrzeba stażu?
    Trochę smutno jak na święta :( Nie mniej jednak rozdział był naprawdę dobry.

    Wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatrice nie przejdzie na stronę Okeanosa, to pewne (: Zdecydowała o tym już w tamtym rozdziale, gdy dowiedziała się, że jest kluczem do wygranej. Beatrice przez ten tydzień nie wariowała, ale po śmierci Algidy znowu się zacznie :( Trey i Beatrice będą dla siebie podporą w tych trudnych chwilach.
      Algida i Trice znały się kilka miesięcy, a zdążyły zostać najlepszymi przyjaciółkami. Trice będzie teraz bardzo ciężko.
      Wesołych! :*

      Usuń
  14. o nie Algiiiida ;c będę za nią tęsknić ;c
    mam tylko nadzieję, że Trey nie będzie miał żalu do Beatrice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trey raczej nie jest takim facetem, wie, że to nie była wina Beatrice. Jeśli już kogoś będzie obwiniać to tylko siebie :(

      Usuń
  15. Algida zginęła... :( Dlaczego?! Ja tak bardzo ją lubiłam. Będę za nią tęsknić. Ale skoro mówisz, że jej śmierć była konieczna dla fabuły...
    I jeszcze ta piosenka! Piękna, ale przez nią ten rozdział wydaje się jeszcze smutniejszy. Dobrze przynajmniej, że Algidzie udało się być z Treyem.Gdyby nie byli razem, to chyba bym tego nie przeżyła! I bardzo dobrze, że wplatasz też śmiechowe momenty, bo one są potrzebne. Nereus! Mój kochany Nereus! Dobrze, że nareszcie znalazł Waj-Faja :D A akcja z Hermesem z "Percy'ego Jacksona" świetna.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy tak dobrze, że Trey się zakochał w Algidzie... Przez to teraz będzie cierpiał :(
      Bez śmiechowych momentów, to opowiadanie byłoby nudne, one muszą być! Osobiście najbardziej podobała mi się właśnie akcja z Nereusem "napawającym" się Waj-Fajem ^^
      Dziękuję!

      Usuń
  16. Dobra, biorę się w garść i komentuję!
    Powiem Ci, że wraz z ty rozdziałem chyba zaczynam Cię lekko nienawidzić. Naprawdę. Ja rozumiem, gdybyś zabiła Isaaca. Nawet zrozumiałabym śmierć Mike'a, czy Treya. Ale Algida? Zabiłaś jedną z najlepszych i najfajniejszych bohaterek tego opowiadania. I ja nie wiem, czy jest sens teraz dalej to czytać ;/
    Nie no, tak serio to jest sens, ale to i tak nie będzie to samo. Jednak Algida potrafiła wnieść tutaj jakiś taki promyczek radości. Była po prostu prze zabawną człownienią i naprawdę będzie mi jej bardzo, ale to bardzo brakować. Zwłaszcza, że dla kogo jak dla kogo, ale dla niej chciałam zdecydowanie lepszej, szczęśliwszej i zdecydowanie dłuższej przyszłości. Nie powiem, że nie zaskoczył mnie ten nagły zwrot akcji. Niby to dobrze, bo stało się coś bardzo mocnego, co przesądzi o losach bohaterów, ale ja jednak wolałabym, abyś oszczędziła dziewczynę. Kurcze, to niesprawiedliwe ;/
    A już chciałam się cieszyć, jak czytałam poprzednie rozdziały, np wtedy z tą bransoletką, że powoli zacznie się wszystko na nowo układać między Hermesem i Beatrice. Szczerze powiedziawszy nie rozumiem, jak on w ogóle może myśleć, że "to, co zdarzyło się w Atenach, zostaje w Atenach". Tak się po prostu nie da. Wiesz, jak już się coś zrobi, to trzeba temu stawić czoło, a nie wymigiwać się, uciekać, jakby nic się nie wydarzyło. Zawsze znajdzie się jedna osoba, którą to dotknie i zaboli. I ona zawsze będzie pamiętać. taka kolej rzeczy. I ja nie wierzę, że Viator wcale nie czuje się głupio, czy nie ma jakichś wyrzutów sumienia, bo każdy na jego miejscu by miał. No... tak się po prostu nie robi. Zwłaszcza, że i on i Beatrice darzą się uczuciem. Powinni wg mnie olać wszystko i po prostu być razem. Ale to oczywiście ich, a raczej Twój, wybór. Czym byłoby opowiadanie, gdyby go nie komplikować, co nie? :D
    Jak czytałam o tym Hermesie z Percy'ego, to nie wiedziałam nawet, kim on jest. Ja tego nie oglądałam. Logana znam, bo wiele osób ma z nim szablony, ale nie widziałam nigdy Hermesa. Aż sobie sprawdziłam. Powiem tak, jakby Twój Viator taki był, to raczej bym się w nim nie zakochała :D Zresztą tak między nami to Twój Hermes jak na mój gust ma wręcz świetny charakter, o czym już pewnie nie raz wspominałam :D
    I opis walki sam w sobie bardzo malowniczy. Można było sobie spokojnie wyobrazić wszystko. W sumie troszkę zdziwiła mnie zdrada Isaaca, ale jakoś nie wierzę, że zrobił to bez powodu. Coś musiało się stać, tak po prostu nie zostawia się własnych przyjaciół, nie odchodzi od nich. Ciekawe więc, co się stało. Mam nadzieję, że to niedługo wyjaśnisz. W sumie to fajnie by było poczytać na przykład jakiś jeden rozdział z perspektywy Isaaca, w którym pokazujesz, co skłoniło go do takiego czynu. Ale to tylko taka mała propozycja... :P
    Tak, dobrze, wiem, że troszkę krótko, ale no nie mam za bardzo weny. W sumie nie wiem, czy jeszcze zostało mi coś do powiedzenia. Więc skrócę Ci mękę i po prostu powiem, że naprawdę podobały mi się rozdziałki i czekam na następny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy mnie teraz nienawidzą za zabicie Algidy :'( Przepraszam! Ona rzeczywiście była takim promykiem tego opowiadania, ale że zbliżamy się do końca długo Wam jej nie będzie brakować. Za dwa rozdziały Beatrice i Hermes, tak jak mówiłaś, oleją wszystko i będą razem ^^ Ale już więcej nie spoileruję. Cały film Percy Jackson jest zryty, a jak zobaczyłam Hermesa... Całkowicie inny niż ten z moich wyobrażeń :\ Dlatego ten "mój" Hermes zareagował jak zareagował.
      Co do opisu bitw to ja ich nie umiem opisywać i moim zdaniem mi to nie wychodzi, ale cieszę się, że uważasz inaczej ^^ Isaaca do takiego czynu skłoniła najprawdopodobniej zazdrość o Beatrice. Gdy zobaczył ją i Hermesa razem to poczuł się tak, jakby ona go zdradziła. Rozdziału z perspektywy Isaaca niestety raczej nie napiszę, bo ściśle się trzymam pisania z perspektywy tylko Trice i Hermesa, choć wcześniej chodziło mi p głowie napisanie jednego rozdziału z perspektywy Selene :p
      Krótki komentarz? Uwierz mi, ten komentarz był długi! (:
      Dziękuję!

      Usuń
  17. Dobra, mówi się, że w Nowy Rok nie należy rozpoczynać mając na swoim koncie niedokończone sprawy, a więc sprężam się i już nadrabiam zaległości, które miałam u ciebie i innych.
    Czy rozdział mi się podobał? To jest trudne pytanie biorąc pod uwagę to co zrobiłaś pod koniec. Ja w to nie wierzę :o Zupełnie tego nie ogarniam! Jak mogłaś to zrobić? Jak miałaś sumienie zabić tak promienną, jasną postać, która tyle wnosiła w to opowiadanie? No po prostu brakuje mi słów :(
    No dobra, jak już otrząsnęłam się z tego szoku to mogę powiedzieć, że czytało się bardzo dobrze - zresztą jak wszystkie twoje rozdziały :) Lubię twój styl i oczywiście twoich bohaterów. Ciągle kibicuję relacji Hermes + Beatrice. Mam nadzieję, że w końcu staną się parą i nic nie zamąci ich szczęścia.
    Pozdrawiam i już czekam na kolejne rozdziały!
    A przy okazji - Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy są na mnie źli za zabicie Algidy :'( Przepraszam!
      Beatrice i Hermesowi nie jest pisane szczęście, niestety niedługo się sobą nacieszą :(
      Dziękuję!

      Usuń
  18. O Boże ryczała po Algidzie, no ale cóż.... jestem zbyt rozemocjonowana by utworzyć jakiekolwiek zdanie, więc napiszę tylko jedno słowo, które moim skromny zdaniem oddaje charakter tego posta WOW. Mam nadzieję na jeszcze więcej i więcej. Czekam na nowy rozdał z niecierpliwością.
    Zapraszam do mnie
    panstwo-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, postaram się do Ciebie niedługo zajrzeć (:

      Usuń
  19. Nie wiem czy wiesz, ale dzisiaj zobaczyłam to w kalendarzu, że 31 były imieniny Hermesa :D Może więc jakiś prezencik? Tak w oczekiwaniu na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie imię istnieje? Ojaaa, to już wiem jak kiedyś nazwę syna :D
      Prezencik dodany - nowy rozdział!

      Usuń

Herosi